Kategorie

200% normy! Plan trzyletni i narodziny współzawodnictwa pracy









Straty polskiej gospodarki po II wojnie światowej były ogromne – w przemyśle wynosiły ok. 40%, a w wielu innych branżach przekraczały 50%. W tej sytuacji nowe władze musiały skupić się na jak najszybszym poprawieniu sytuacji ekonomicznej w kraju. Było to o tyle trudne, że pojmowane dogmatycznie wzorce radzieckie znacznie ograniczały możliwości długookresowego rozwoju. W oparciu o nie w 1947 r. opracowano jednak Plan Odbudowy Gospodarczej. Miał on zostać zrealizowany przy aktywnym udziale społeczeństwa.

W jego ramach rząd zajął się tzw. „bitwą o handel”, upaństwawianiem przedsiębiorstw mogących zatrudnić ponad 50 osób na jedną zmianę, a także deprecjonowaniem roli Centralnego Urzędu Planowania, którego prezes, Czesław Bobrowski, ośmielał się posiadać własne poglądy na temat gospodarki. Szybko zauważono, że powojenne okoliczności i bardzo trudna sytuacja ekonomiczna sprzyjają motywowaniu robotników do pracy na rzecz ludowej ojczyzny, która szczególnie w tamtych chwilach potrzebowała ich wysiłku.

Radzieckie wzorce

W 1920 r. w radzieckiej Rosji zdecydowano się na wprowadzenie „subot”, czyli sobót podczas których robotnicy podejmowali dobrowolną pracę na rzecz ludowej ojczyzny. Było to podyktowane fatalną sytuacją ekonomiczną w kraju po rewolucji bolszewickiej. Pierwsza taka „subota” odbyła się 1 maja. Szybko okazało się, że niektórzy robotnicy wyróżniają się podczas pracy. W ten sposób wyodrębniono kategorię „pracowników szturmowych”, którzy za zwiększoną efektywność otrzymywali wyższą zapłatę. Był to pewien mezalians elitaryzmu z komunizmem, który znakomicie przyjął się na wschodzie. W końcu sam Stalin stwierdził, iż:

    Współzawodnictwo powinno odegrać rolę dźwigni za pomocą której klasa robotnicza przebuduje całe gospodarcze i kulturalne życie kraju na bazie socjalizmu […] [współzawodnictwo] przekształca pracę z ciężkiego i hańbiącego brzemienia, jakim była ona dawniej, w sprawę honoru, w sprawę chwały w sprawę męstwa i bohaterstwa.

Państwo radzieckie potrzebowało ludowych bohaterów. W 1935 r. jednym z nich został nim Aleksiej Stachanow – górnik, który podczas swej zmiany wykonał 1475% normy. Warto dodać, że współzawodnictwo nie było jednoznacznie pozytywnie odbierane przez społeczeństwo. Szczególny podział tworzył się wśród pracowników na linii młodzi – starsi, przy czym ci drudzy, przyzwyczajeni do dawnych metod, niejednokrotnie dopuszczali się napaści na swoich efektywniejszych kolegów. Prócz zysków natury ideologiczno-propagandowej wydaje się, że mobilizacja w ZSRR przyniosła też realne efekty ekonomiczne w postaci 40 proc. wzrostu produkcji przemysłu podczas pierwszych dwóch pięcioletnich planów gospodarczych. A jak było w Polsce?
… zaimplementować w Polsce!

W krajach bloku radzieckiego współzawodnictwo pracy wyrastało ze wspólnych podstaw, ale wyglądało nieco inaczej w poszczególnych państwach wchodzących w jego skład. Nie inaczej było z Polską.

Już w 1945 r. zainicjowano Młodzieżowy Wyścig Pracy, w ramach którego młodzi pracownicy z poszczególnych zakładów mieli konkurować między sobą. Pierwszy etap MWP rozpoczął się 1 sierpnia i wzieli w nim udział pracownicy z 50 zakładów. W ostatnim etapie, który odbył się trzy lata później wystartowali zawodnicy poniżej 25 roku życia – już z 905 zakładów. Za przekraczanie norm produkcyjnych (w niektórych przypadkach nawet 242) przodownicy otrzymywali aparaty fotograficzne, zegarki, czy urlop. Nagrody były wręczane przez władze, dbano o uroczystą oprawę i o to, by młodzi bohaterowie czuli się wyróżnieni.

W miarę zmian politycznych zaczęto ideologizować Młodzieżowe Wyścigi Pracy, często w dość kuriozalny sposób. W związku ze znanym referendum ludowym z 1946 r. młodzież biorąca udział w drugim etapie MWP miała przystępować do Wyścigu pod hasłem „Nieuprawnieni wiekiem do głosowania poprzez masowy udział w wyścigu pracy składamy tą drogą swoje trzy razy tak”.

Można się domyślać, iż wspomniana rywalizacja miała dla młodych robotników wymiar sportowy, a kuszące nagrody siłą rzeczy przyciągały swą wartością. Co ciekawe, z czasem na wysiłki młodych robotników zareagował m.in. Centralny Zarząd Przemysłu Węglowego, który wyraził troskę o stan zdrowia konkurujących obawiając się, iż współzawodnictwo może przyczynić się do jego pogorszenia.

W 1947 r., podczas trwania Młodzieżowego Wyścigu Pracy, w związku z dobrymi efektami, zdecydowano się rozszerzyć współzawodnictwo także na dorosłych. Co ciekawe, początkowo nie wszystkie środowiska polityczne przyjęły ten pomysł z entuzjazmem (przedstawiciel PPR-u pisał nawet, iż idea współzawodnictwa jest „odchyleniem lewackim”). Wkrótce jednak za powszechną aprobatą rozpoczęto jego realizację.

Jeszcze w tym samym roku ikoną polskiego ruchu przodowników pracy stał się Wincenty Pstrowski, który wykonał prawie 300% normy. W swym liście opublikowanym w lipcu 1947 r. rzucił on wyzwanie innym górnikom zadając pytanie „Kto wyrąbie więcej ode mnie?”. Pstrowski, podobnie jak Stachanow w ZSRR, był górnikiem i chodziło o wyrąbanie korytarza w kopalni. Na efekty wyzwania rzuconego przez Pstrowskiego nie trzeba było długo czekać – w grudniu tego roku normę przekroczyło aż 3447 górników.

Poza górnictwem ważną rolę we współzawodnictwie pracy odgrywało włókiennictwo i związany z nim ruch wielowarsztatowy. Bohaterką tej gałęzi przemysłu stała się Wanda Gościmska. W ramach wielowarsztatowości robotnice miały przekraczać normę poprzez korzystanie z kilku maszyn naraz. W związku ze specyfiką gospodarki PRL-u wiązało się to z wieloma problemami, m.in. z niedoborem sprzętu. Stopniowo współzawodnictwo pracy zagościło jednak we wszystkich gałęziach przemysłu.

Teoria a praktyka

Bardzo istotne dla podtrzymywania odpowiedniej atmosfery w zakładach pracy były tzw. „masówki” oraz „narady wytwórcze”. Te pierwsze zwoływane były w związku z ważnymi wydarzeniami i rocznicami. Uczestniczyli w nich wszyscy robotnicy danego zakładu, wysłuchując słów mobilizujących do pracy. Istotniejszy był jednak drugi rodzaj spotkań. Na naradach wytwórczych, zwoływanych przez władze przedsiębiorstwa po godzinach pracy, przedstawiano sprawozdania z wykonanego planu, a wybitniejsi robotnicy wygłaszali wystąpienia, podczas których przedstawiali techniczne rady dla pozostałych. Tak było w założeniu. Źródła dobitnie ukazują rzeczywiste efekty obrad. Przywołajmy jedną z relacji:

    Narada zupełnie nie [była] przygotowana, bez udziału partii, związku czy odpowiednich komórek organizacyjnych tego przedsiębiorstwa. Przewodniczący Rady […] nie był przygotowany. Narada odbywała [się] […] w okresie, kiedy plan był już o 10 dni opóźniony. Ze sprawozdania kierownika robót biła troska o ratowanie sytuacji […] zobowiązania nikt nie przygotował, nie opracowano planu ich podejmowania i nikt też ich nie podjął na tej naradzie.

Narady wytwórcze często kończyły się w podobny sposób. Nie ma w tym nic dziwnego – wystarczy uświadomić sobie, że robotnicy musieli zostawać na nich po godzinach, a zdarzało się, że administracja przedsiębiorstwa nie wykazywała zainteresowania współzawodnictwem. Warto dodać, że częste spotkania stanowiły również okazję dla robotników do wyrażenia niezadowolenia z warunków pracy.

Wzmożonej aktywności w zakładzie musiał jednak towarzyszyć odpowiedni wystrój. Stąd nie brakło gablot, a nawet alei przodowników pracy, na których wywieszano zdjęcia i osiągnięcia najbardziej pracowitych robotników. Władza w swych dokumentach odnotowywała efekty propagandy zauważając, że pracownicy starają się, aby ich osiągnięcia były zamieszczane w zakładowych gazetach. Na wizerunki przodowników i przodowniczek pracy można było natknąć się nawet przy kinach i szkołach – z pewnością wiele dzieci marzyło, żeby ujrzeć tam zdjęcie mamy lub taty. Przynajmniej tego chciałaby władza. Czasem sięgano po bardziej specyficzne formy i organizowano np. „Tydzień Punktualności” wraz z odczytami. O tym, jak ważni dla ludowej ojczyzny byli przodownicy pracy, świadczy choćby oprawa pogrzebu Wincentego Pstrowskiego, którego pochowano z wielkimi honorami.
Absurdy PRL-u

Funkcjonujący w Polsce model gospodarki planowej nie był w stanie uwzględniać choćby takich czynników jak popyt. Stanowił wyraz ideologii, będąc w gruncie rzeczy sprzecznym z zasadą tzw. racjonalnego gospodarowania. Wszystkie plany były więc kreowane w ten sposób, by maskować słabe strony gospodarki.

W przyjętym systemie należało obliczać nawet normy, które dany pracownik miał wykonać. W związku z osiągnięciami przodowników po raz pierwszy podniesiono je w 1949 r. doprowadzając do oporu dużej części robotników. Nie dziwi fakt, że niejednokrotnie pracownicy celowo pracowali mniej efektywnie niż powinni, gdyż obawiali się podwyższenia norm, a sami przodownicy bywali szykanowani przez swych kolegów.

Należy zwrócić uwagę, że swoje rekordy bili oni w nieco „laboratoryjnych” warunkach. Zwykle nie wspominano o pracy, którą wykonywała reszta zespołu, a wspominano tylko o normie, którą wykonał np. murarz, a na którą składało się wyłącznie układanie cegieł, nie zaś praca w takim wymiarze jak zwykle. Wincenty Pstrowski, heros ruchu przodowników pracy, sam przyznał, że efekty, które osiągał, wynikały głównie z doświadczenia i metod, których nauczył się pracując w kopalniach belgijskich.

W związku z brakami surowców w zakładach współzawodnictwo doprowadzało niejednokrotnie do jeszcze większych przestojów i mogło być opłacalne jedynie w czasie okresowego spiętrzenia prac wiążącego się z funkcjonowaniem gospodarki niedoboru.

Według Padraica Kenney’a, który podjął się określenia efektów współzawodnictwa, związek między współzawodnictwem a poziomem produkcji był „nikły, nieistotny”, a efekty propagandowe i społeczne były ważniejsze od efektów gospodarczych. Nie jest to zbyt pochlebna opinia, ale zdaje się dobrze oddawać absurdy gospodarki PRL-u.
Bibliografia:

    Bałtowski Maciej, Gospodarka socjalistyczne w Polsce, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009.
    Gałaszewski Dariusz, Postawy młodzieży wobec przymusowego werbunku i pracy w brygadach Powszechnej Organizacji "Służba Polsce" w latach 1948-1955, Pamięć i Sprawiedliwość 2007, t. 6, nr 1.
    Kaliński Janusz, Gospodarka Polski w latach 1944-1989, Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 1995.
    Kenney Padraic, Budowanie Polski Ludowej. Robotnicy a komuniści 1945-1950, Wydawnictwo W.A.B. - Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2015.
    Kołakowski Leszek, Główne nurty marksizmu. Cz.1. Powstanie, „Krąg”, Warszawa 1989.
    Minc Hilary, O planie trzyletnim, Spółdzielnia Wydawnicza „Książka”, Warszawa 1948.
    Lenin i Stalin o współzawodnictwie socjalistycznym, czujności rewolucyjnej, walce z biurokratyzmem, szkoleniu i wychowaniu kadr, Wydawnictwo Związkowe CRZZ, Warszawa 1952.
    Wilk Hubert, Kto wyrąbie więcej ode mnie? Współzawodnictwo pracy robotników w Polsce w latach 1947-1955, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2011.

Redakcja: Michał Woś


Autor:  Marcin Tomczak


materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

miejsce pierwotnej publikacji – Portal historyczny Histmag.org





POLECAMY TAKŻE: