Kategorie

Dziurawe wzgórze - Adamczewski Leszek


Nieznany nam z nazwiska Niemiec, wkrótce po wojnie sporządzający dla władz polskich listę ewakuowanych ze Szczecina dóbr kultury, pominął Puszczę Bukową. Celowo? Jeśli nawet nie, to warto tam szukać.







Fot.:3X LESZEK ADAMCZEWSKI


Przygnębiający obraz spustoszenia zastali przedstawiciele władz Szczecina pod koniec roku 1947, gdy rodziły się decyzje o włączeniu do stolicy Pomorza Zachodniego wtedy podszczecińskich miejscowości leżących na prawym brzegu Odry, przede wszystkim Dąbia. Ale nas interesować będą leżące na południe od Dąbia: Zdroje, Podjuchy i Żydowce. Te dzisiaj szczecińskie osiedla rozłożyły się u stóp wzgórz morenowych, z których najwyższe Bukowiec ma aż 148,4 metrów wysokości. Nad poziom dodajmy niedalekiego morza.

Gdy pierwszy prezydent polskiego Szczecina Piotr Zaremba z grupą swych współpracowników dwa i pół roku po zakończeniu wojny zwiedzał te okolice, zobaczył i zanotował we wspomnieniach, że Zdroje to zdziczałe ogrody i małe domki bez szyb i dachów. W Podjuchach zaś ruiny pokryte były gęstą roślinnością, a w pobliskich Żydowcach kilkanaście odbudowanych domków skupiło się tylko przy zabudowaniach dawnej fabryki sztucznego jedwabiu.

Niebezpieczna puszcza

,,Mieszkańcy Szczecina pisał Piotr Zaremba nawet w lecie bali się zapuszczać w głąb przepięknej bukowej puszczy, do której droga wiodła właśnie przez Zdroje i Podjuchy zbyt wiele było tu jeszcze min ukrytych, zasieków, rowów przeciwczołgowych, bunkrów i powalonych drzew. W mieście chodziły gadki o uroczym lazurowym jeziorze, położonym w głębokiej kotlinie o pionowych zboczach, ale dostępu do niego broniły wciąż jeszcze druty kolczaste, gdyż właśnie tu, w dobrze zamaskowanych podziemnych schronach, mieściła się jedna z terenowych komend szczecińskiej obrony przeciwlotniczej, zamieniona w marcu 1945 roku na silny punkt oporu dąbskiego przyczółka mostowego. W samym jeziorze podobno zatopione były skrzynie z amunicją, której porzucone resztki saperzy wyszukiwali w głębokich i ciasnych wąwozach leśnych''.

Wyszukiwali niezbyt starannie, bo jeszcze dziś, prawie 58 lat, które minęły od zażartych walk toczonych o prawobrzeżne dzielnice Stettina na przełomie zimy i wiosny 1945 roku, eksploratorzy znajdują nie tylko amunicję, ale także przeżartą przez korozję broń, maski przeciwgazowe i inne elementy żołnierskiego ekwipunku. Przede wszystkim żołnierzy niemieckich, ale zdarza się również broń pochodzenia radzieckiego.

Puszcza Bukowa, którą przecina fragment wybudowanej w latach międzywojennych i nigdy nieukończonej autostrady Berlin--Königsberg (Królewiec), to nadal tajemniczy i nie do końca zbadany obszar. Przez długie lata powojenne spore fragmenty puszczy były zamkniętym dla cywilów terenem wojskowym, gdzie między innymi ćwiczyli saperzy ze szkoły podoficerskiej w Podjuchach.

Najbardziej interesującym fragmentem Puszczy Bukowej jest leżące na pograniczu Podjuch i Zdrojów Wzgórze Akademickie oraz jego najbliższe okolice. W porównaniu ze schowanym w głębi puszczy Bukowcem, wzgórze to nie jest wcale wysokie. Liczy sobie zaledwie 51 metrów, ale strome zbocza sprawiają, że wyprawa na jego szczyt nie jest wcale spacerkiem. A ze szczytu rozpościera się przepiękna panorama doliny międzyodrza, poprzecinanej liniami kolejowymi i mostami przerzuconymi przez Odrę Wschodnią, zwaną też Regalicą. Katastrofa górnicza

O tajemnicach Wzgórza Akademickiego nie chcą mówić ci, co od miesięcy przeczesują jego stoki z wykrywaczami metali w rękach. To oni zostawiają po sobie ślady w postaci rozrytej w wielu miejscach ziemi i porzuconych obok resztkach wyposażenia żołnierzy, którzy przed laty tu walczyli. I to oni szczegółowo penetrują tunel, który wchodzi we wzgórze na jego
północno-wschodnim stoku.

Ów idealnie prosty tunel liczy sobie niespełna 200 metrów długości i kończy się zawałem. Ma zaledwie około 170 centymetrów wysokości i wykonany został z betonu wzmocnionego kamieniami. Ta technologia wykonania wskazuje, że zbudowany został najpóźniej w latach dwudziestych XX wieku. W następnych latach w podobnych budowlach używano już żelbetu.

Zresztą i na żelbet tu się natkniemy. Mniej więcej w połowie długości tunelu eksploratorzy odkryli zamaskowane wejście do bocznej komory, wykonanej właśnie z żelbetu. A raczej wykonywanej, bo komory nie ukończono. Zostały tu jeszcze deski szalunków, a nawet gołe pręty metalowe, których już nie zdążono zalać betonem.

Wszystko wskazuje, że tę komorę budowano pod koniec drugiej wojny światowej. Jej ściany do złudzenia bowiem przypominają te, które można zobaczyć w rozległym schronie przeciwlotniczym dla hitlerowskich władz prowincji pomorskiej, znajdującym się kilkaset metrów na wschód od interesującego nas tunelu wewnątrz wzgórza nad Jeziorem Szmaragdowym.

Nie dysponując żadnymi dokumentami, ani wiarygodnymi relacjami, możemy tylko zgadywać pierwotne przeznaczenie tunelu. Towarzyszący mi eksplorator Paweł Piątkiewicz powiedział, że wygląda mu on na kanał odwadniający. I być może ma rację. Wszak w tej okolicy prawie sto lat temu znajdowały się odkrywkowe kopalnie wapieni kredowych. W 1925 roku doszło tu do tragicznej w skutkach katastrofy górniczej. Do wyrobiska wdarła się woda podskórna. Wdarła się tak szybko, że błyskawicznie zalała głębokie na 20 metrów
wyrobisko, z którego nie zdążyli uciec pracujący na dole górnicy. Utonęli wszyscy.

Jedyną pamiątką po tej kopalni jest powstałe w miejscu dawnego wyrobiska Jezioro Szmaragdowe, urzekające zielonkawą barwą wody. Ale czy jest również interesujący nas tunel?

Gdzie były skarby?

Jedno wszelako jest pewne. Tunel ów próbowano zagospodarować w końcówce wojny, budując wspomnianą komorę boczną. Być może znajdują się tu również inne zamaskowane komory, które czekają na swego odkrywcę.

A w nich kto wie może leżą poszukiwane od końca wojny szczecińskie dobra kultury. W pobliskich Zdrojach ginie ślad po ewakuowanych z bombardowanego przez aliantów centrum Szczecina przedmiotach o charakterze zabytkowym. W lutym 1948 roku znaleziono tam na przykład marmurowy posąg Mojżesza, będący kopią rzeźby Michała Anioła.

To dowód, że Puszczę Bukową władze hitlerowskie brały pod uwagę jako miejsce ukrycia niektórych przynajmniej skarbów kultury. I tylko zastanawia jedno. Gdy na przełomie lat 1945/46 anonimowy Niemiec, zapewne były urzędnik władz Stettina, sporządzał w swym ojczystym języku odnalezioną po latach w dokumentach dawnego Wydziału Kultury i Sztuki Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Szczecinie listę ewakuowanych przedmiotów o charakterze zabytkowym, nie wymienił Puszczy Bukowej lub leżących u stóp wzgórz miejscowości.

Dość dowolne tłumaczenie polskie tego dokumentu, które zatytułowano ,,Z listy przechowywanych w 1945 roku zabytków dla polskich i sowieckich władz, w celu ułatwienia odszukania i konserwacji dzieł sztuki'', wymienia zamki w Pęzinie koło Stargardu Szczecińskiego i Niemieńsku koło Drawy oraz Pyrzyce jako główne miejsca ewakuacji skarbów kultury, chociaż znawcy zagadnienia zwrócili już uwagę na liczne błędy. Niektóre zabytki ze szczecińskiego kościoła świętego Jakuba, wymienione w spisie przedmiotów ewakuowanych do
Pęzina, w rzeczywistości zostały ukryte w szczecińskim Zamku i tam uległy niemal całkowitemu zniszczeniu podczas tragicznej nocy z 17 na 18 sierpnia 1944 roku, gdy lotnictwo brytyjskie niemal zrównało z ziemią nadodrzańskie dzielnice miasta.

Anonimowy urzędnik z byłych władz Stettina, jeśli nie popełnił on celowej dezinformacji, to mógł nie wiedzieć o wszystkich miejscach, dokąd wywożono, a nawet ukrywano skarby kultury. W chaosie ostatnich tygodni wojny, gdy szwankował już transport, Puszcza Bukowa mogła stać się atrakcyjnym miejscem na urządzenie skrytek cennych przedmiotów. Skrytek, które na tym rozległym terenie nie zostały jeszcze odkryte...


Adamczewski Leszek