Jeden dzień z życia odkrywcy czyli o wyprawie eksploratorskiej
Był słoneczny sierpniowy poranek. Słońce świeciło intensywnie, a jego promienie wpadały przez okno do pokoju Daniela i zadziornie zaczepiały jego śpiącą twarz. Nie ma się co dziwić, że był zmęczony... Do czwartej rano czytał książkę o II wojnie światowej. Historia była jego pasją. Potrafił godzinami ślęczeć nad tekstem – czytać go, rozmyślać o nim. Nikt tak jak Daniel nie znał tematyki wojennej. Kto, jak kto, ale On mógł pozwolić sobie na „nocne historyczne wypra-wy”, ponieważ był kawalerem. Aczkolwiek był nim z wyboru. Daniel miał trzydzieści lat i był wysokim brunetem o krępej budowie ciała.
Lubił dużo podróżować i spędzał wiele czasu na świeżym powietrzu. Jego równie ogromną pasją, obok historii, były wyprawy eksploratorskie. Żartobliwie mówił o sobie: „poszukiwacz skarbów”. Wiedza historyczno-geograficzna, jaką posiadał, była mu niezwykle pomocna podczas wypraw poszukiwawczych.
Daniel był typem samotnika, dlatego też wielogodzinne spacery z wykrywaczem metalu były dla niego prawdziwą rozrywką. Jego kariera poszukiwawcza zaczęła się gdy miał dwadzieścia lat. Jako młody chłopak zaczytywał się w książkach Zbigniewa Nienackiego o przygodach Pana Samo-chodzika. Te zadziwiające opowieści o starych dworach, Wyspie Złoczyńców czy też zakonach templariuszy zaszczepiły w nim prawdziwą odkrywczą pasje.
Na początku swoich poszukiwań zaopatrzył się w profesjonalny sprzęt: dobre, wygodne buty, wykrywacz, plecak, i wojskowe ubranie. Jednym słowem dość dużo w siebie inwestował – stać go było na to gdyż nie miał ani żony ani dzieci.
Była już godzina szósta rano. Tego dnia, dziewiątego sierpnia, Daniel postanowił udać się na wykopki. Sobotni dzień sprzyjał wyjazdom i podróżom ze względu na brak jakichkolwiek zajęć. Wspomniane wcześniej, złośliwe promienie słońca w końcu obudziły Daniela. Zmęczony i rozespany usiadł na łóżku, przetarł twarz rękoma i ziewnął po czym wstał i poszedł przygotować się do wyprawy. Zjadł śniadanie, wypił kawę i załadował sprzęt do swojego terenowego samochodu. Ponieważ zbliżała się już szósta trzydzieści przeklnął: „Osz cholera! Troche późno jak na wykopki...” Swoją drogą miał racje! Zazwyczaj na poszukiwania wybierał się około czwartej, piątej rano. Dzisiaj po prostu zaspał. Chwile zastanawiał się, czy w ogóle warto jechać, jednak po chwili namysłu stwierdził, że w taką ładną, słoneczną pogodę nie będzie siedział w domu. Wsiadł więc do swojego samochodu i pojechał do najbliższego, aczkolwiek owianego historią lasu, który znajdował się piętnaście kilometrów od jego domu. Analizujac swoje przedwojenne mapy i wykorzystując zdobytą wiedzę na temat tego obszaru odkrył, że na terenach obecnego lasu, toczyły się krwawe wojenne bitwy za czasów II wojny światowej. Zginęło tam wielu żołnierzy polskich i rosyjskich ale także duży odsetek ludności cywilnej: dzieci, kobiet, chłopów.
Las znajdował się na terenie dość zróżnicowanym geograficznie. Dużo wzniesień, dolin. Daniel zatrzymał swój samochód u podnóża góry, którą na początek planował przebadać wykrywaczem. Założył plecak, wział sprzęt, zamknął auto i wyruszył na „poszukiwanie przygody”. Słońce świeciło mocno, jednak nie było to w ogóle uciążliwe, ponieważ co jakiś czas zawiał letni, chłodzący wietrzyk. Podróżnik szedł przed siebie bardzo powoli, badając wykrywaczem teren wokoło siebie. Teren wydawał się być zupełnie odcięty od reszty świata. Posiadał swój chara-kterystyczny, magiczny czar. Można powiedzieć, że prawie dało się odczuć nastrój tych krwawych bitew, a każdy podmuch wiatru przywoływał skojarzenia dziecięcego płaczu lub kobiecego krzyku. Dookoła znajdowały się dość duże grajdoły w ziemi, najprawdo-podobniej po wojennych pociskach.
Daniel szedł przed siebie, skupiony na szukaniu „skarbów”. Maszerując przez dobre półtorej godziny sprzęt nie dał sygnału ani razu. Mimo to nie poddawał się i nadal kontynuował swoją wędrówkę. Opłacało się jednak! Schodząc, w jedną z wielu, dolin ujrzał ciekawy kształt betonu wychodzącego z ziemi. Podszedł bliżej, aby obejrzeć ciekawe znalezisko. Tak jak przypuszczał! Był to niemiecki bunkier, co można było wywnioskować po swastyce, wybudowany zapewne w roku 1940. Poszukiwacz ucieszył się bardzo i zrobił kilka zdjęć znaleziska. Mimo obejścia go dookoła, nie mógł znaleźć wejścia. Zapewne było zasypane. „Rewelacja!” – pomyślał Daniel i ponownie włączył wykrywacz, aby przebadać teren przybun-krowy. Jeszcze dobrze nie ustawił sprzętu, jak usłyszał upragniony dźwięk, wydawany przez urządzenie w chwili odnalezienia metalu. Szybko więc rozpoczął kopanie. Pod niewielką ilością ziemi znalazł stare sprzączki od wojskowych pasów, a także tak zwane „nieśmiertelniki”, dzięki którym dowiedział się kto poległ w pobliżu bunkra. Czas płynął a mężczyzna nadal przeszukiwał teren, odnajdując co chwile jakieś łuski. Znalazł też cztery niemieckie monety oraz, co go chyba najbardziej ucieszyło, łuskę dużego pocisku. Ucieszony udaną wyprawą i zmęczony poszukiwaniami postanowił na chwile usiąść na pobliskim kamieniu. Kiedy jednak podszedł bliżej okazało się, że nie jest to zwykły kamień! Okazał się bowiem formą ułamię-tniającą poległych w pobliżu żołnierzy. Rozejrzał się jeszcze raz po okolicy, tym razem dokładnie zwracając uwagę na otaczająca go przyrodę. Nagle dostrzegł wystający z mchu bielejący fragment. Schylił się i u swoich nóg ujrzał ludzką czaszkę – której wcześniej nie dostrzegł. „To niesamowite!” - powiedział sam do siebie i przykucnął aby zobaczyć ją z bliska. „Może to jeden z tych żołnierzy, których nieśmiertelniki znalazłem?” - pomyślał i wstał.Mężczyzna nie mógł uwierzyć, w to co udało mu się odkryć: stary niemiecki bunkier
i ludzkie szczątki. Dotychczas znajdował tylko łuski po nabojach, stare, zardzewiałe menaszki i sztućce. Był tak oszołomiony znaleziskiem, że nie dostrzegł upływu czasu. Kiedy spojrzal na zegarek była godzina szesnasta. Zrobił więc jeszcze kilka zdjęć, pozbierał sprzęt, metalowe znaleziska i wrócił do samochodu.
Jadąc do domu, Daniel cały czas rozmyślał o swoim odkryciu. Był bardzo podekscytowany i przejęty do tego stopnia, ze nie odczuwał zmęczenia ani głodu.
W jego umysle ciągle widniał obraz ludzkich kości a świst wiatru zderzajacego się z jadącym samochodem, przypominał mu dźwięki wojennych bitew...
- Nigdy nie zapomnę tego dnia! - pomyślał Daniel i uśmiechnął się pod nosem...
Ryszard Ćwiąkała