Pasja, która zmieniła moje życie
Spotkanie po latach czterech kumpli z liceum zaowocowało nowym otwarciem i pasją w moim życiu. W pogoni za pracą, karierą i rozwojem swojej firmy zapomniałem całkiem o wypoczynku, relaksie, zatracając się w bezmiarze papierów, spraw do załatwienia, wyjazdów służbowych. Sprawy rodzinne i znajomi zeszły na drugi plan. I co dalej?
Pewnego dnia budzę się – wkoło cisza, słychać tylko miarowe pi...pi...pi...pi...pi. Po chwili dochodzą do mnie odgłosy rozmów – słyszę kroki, ktoś się zbliża, czuję niepokój. Co się dzieje? Gdzie ja jestem?
- No bracie, ale żeś się wykierował, w twoim wieku. Za młody jesteś na zawał!
-Zawał, jaki zawał?
Teraz do mnie dotarło. Szpital, jestem w szpitalu, ale ten głos jest jakby znajomy. Otwieram oczy.
- Marek?
- No, Marek. Poznałeś mnie, to znaczy, że z tobą nie jest najgorzej.
- Chłopie, co za spotkanie. Po tylu latach?
- Tylko okoliczności nie za ciekawe. A co Ty tu robisz?
- Pracuję na izbie przyjęć. Jak Cię przywieźli, to od razu Ciebie poznałem. Teraz musisz się kurować, zwolnić tempo. Może jakaś dieta, trochę sportu, jakiejś rekreacji. Wiesz ostatnio nawiązałem kontakt z Ryśkiem i Darkiem.
- Tak? Co u nich?
- W porządku, a jak się wyzdrowiejesz, to zorganizuję spotkanie przy małym piwku. Pogadamy, powspominamy licealne czasy. No, ale muszę już iść, pacjenci czekają. Cześć! Wpadnę jutro.
I tak odnowiły się stare kontakty. Marek, Rysiek, Darek i ja byliśmy najlepszymi kumplami w liceum. Potem nasze drogi się rozeszły.
Marek dotrzymał słowa. Idę na spotkanie.
- Cześć Wojtek, słyszałem, że wybierałeś się na spotkanie ze Świętym Piotrem. Nie za wcześnie?
- Ryś, cześć, witam Cię, no chyba za wcześnie, ale ten pociąg się spóźnił i zawróciłem ze stacji dzięki Markowi.
- Cześć Darek.
- Cześć Wojtas, nieźle wyglądasz, jak na rekonwalescenta. Trzeba się za Ciebie ostro wziąć i wyprowadzić na ludzi. Człowieku praca to nie wszystko. Jest jeszcze rodzina, znajomi no i pasja, hobby. Proponuję survival. Ja z Rysiem od dwóch lat chodzimy na wykopki. Fajna sprawa. Możemy wybrać się całą czwórką.
- Wykopki? Wybacz, co w tym fajnego? Chyba tylko pieczone ziemniaki z ogniska na koniec. No i maj to nie pora zbiorów.
- He, he, he…
- Marek, powiedziałem coś śmiesznego?
- Darkowi nie chodzi o kopanie kartofli, tylko o eksplorację – poszukiwania, chodzenie z wyrywką, taką pi,..pi. Byłem z nimi na ostatnim wypadzie. Powiem Ci, że to naprawdę wciąga.
- Pi...pi… Pamiętam ze szpitala, jak się obudziłem, to słyszałem tylko pi..pi..pi.
- No, to praktykę osłuchową już masz, znaczy się nadajesz. Ha, ha, ha…
- Panowie, sprawa załatwiona, za dwa tygodnie wyjazd na wykopki!
Po powrocie do domu - poszukiwania czemu nie? Zasiadłem przed kompem: Internet, wyszuki-warka, wpis „poszukiwania”, no i machina ruszyła. Im bardziej zgłębiałem temat, tym mnie bardziej wciągało.
Nie miałem pojęcia, że jest tylu pasjonatów, że są organizowane specjalne zloty miłośników eksploracji. Po całonocnym surfowaniu podjąłem decyzję zakupu wykrywki . Ale gdzie? Jaką? Znowu Internet, aukcje, różne fora. Droga przez mękę wg przysłowia „każda pliszka swój ogonek chwali”. Jest! Wybrałem, choć nie było łatwo przebrnąć przez gąszcz różnych opinii.
Dzisiaj mijają cztery lata od pierwszego wypadu. Czuję się świetnie. Takie hobby wspaniale relaksuje, wycisza. I nie chodzi o to, żeby złapać króliczka, tylko go gonić. Ale, jak się go złapie, to radość podwójna. Przy tym można poznać wiele nowych miejsc i wspaniałych ludzi. Zgłębianie historii na podstawie przedmiotów, które przeleżały w ziemi zapomniane przez dziesiątki i setki lat, sprawia wielką frajdę. Nie chodzi też o zysk czy zarobek w sensie materialnym, tylko o swoiste poczucie satysfakcji z odkrycia miejsca historycznie aktywnego, zapomnianego przez pokolenia.
Jutro całą paczką jedziemy na zlot. Jest nas teraz więcej.
Pasja tą zaraziłem też swoja żonę – chodzimy razem.
Piotr Palczyński
POLECAMY TAKŻE: