Przesłuchanie Sidorowa cz. 1 - Adamczewski Leszek
Losy skarbów z poznańskiego Kaiser-Friedrich Museum i Reichsarchiv in Posen.
Gdy z woli Józefa Stalina nadszedł czas rozprawy z bohaterem drugiej wojny światowej, marszałkiem Związku Radzieckiego Gieorgijem Żukowem, w Moskwie przypomniano sobie o działającej na tyłach wojsk dowodzonego przez niego 1. Frontu Białoruskiego brygadzie trofiejnej, rabującej skarby kultury. To ta brygada jako pierwsza w armiach państw koalicji antyhitlerowskiej natrafiła na zamaskowany przez Niemców skarbiec, ukryty głęboko pod ziemią w fortyfikacjach międzyrzeckich, wyciągając zeń dobra kultury ewakuowane głównie z okupowanego Poznania.
Fot.:LESZEK ADAMCZEWSKI
Podczas drugiej wojny światowej dzisiejsze Muzeum Narodowe w Poznaniu
nosiło nazwę Kaiser-Friedrich Museum. Jego najcenniejsze eksponaty Niemcy
ewakuowali do podziemnych magazynów urządzonych w fortyfikacjach
międzyrzeckich.
Fot.:TV
Brygada trofiejna ,,zabezpiecza'' kolejne skarby kultury.
Jest paradoksem, że dzieje przede wszystkim poznańskich skarbów kultury, wywiezionych przez Niemców w okolice miasteczka Meseritz i tam ukrytych głęboko pod ziemią, poznajemy ze źródeł... rosyjskich, a nie niemieckich. Te ostatnie bowiem milczą, schowane być może gdzieś w przepastnych archiwach, do których nie mają dostępu badacze. Bo gdyby mieli, do odkrycia skarbów przez Rosjan można byłoby dopisać równie pasjonujacy rozdział o ich ukrywaniu i maskowaniu przez Niemców.
Może udałoby się też ustalić dalsze losy człowieka, który skarby te ukrywał. Bo życiorys doktora Siegfrieda Rühlego, dyrektora Muzeum imienia Cesarza Fryderyka (Kaiser-Friedrich Museum) w okupowanym Poznaniu, urywa się z chwilą jego wyjazdu z Posen w połowie stycznia 1945 roku. Jeśli doktor Rühle zginął w ostatnich tygodniach wojny, to warte poznania
tajemnice zabrał ze sobą do grobu.
Natomiast swe tajemnice ujawnili Rosjanie. Stało się to za sprawą trzech osób: Konstatntego Akinszy i Grigorija Kozłowa autorów książki ,,Beutekunst'' (Łupy kultury) oraz Pawła Knyszewskiego, który napisał pracę ,,Moskaus Beute'' (Łupy Moskwy). Obie książki wydano w Niemczech w 1995 roku. I w obu, chociaż ich autorzy korzystali z różnych materiałów
źródłowych, pojawia się postać Siergieja Sidorowa. Człowieka, który w drugiej połowie marca 1945 roku opróżnił ogromny skarbiec dóbr kultury, urządzony przez Niemców w najgłębszym miejscu systemu podziemnego tego, co dzisiaj nazywamy Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym.
Major Sidorow i zamaskowany w podziemiach MRU skarbiec pojawiały się wielokrotnie na łamach ,,Głosu''. Czytelnicy na bieżąco śledzili historię odkrywania prawdy. Do tego łańcucha dodaję teraz kolejne ogniwo. Jest nim tekst protokołu z przesłuchania Siergieja Sidorowa we wrześniu 1946 roku.
Dlaczego półtora roku od odkrycia skarbca w podziemiach MRU Sidorowa wezwano na przesłuchanie?
49 metrów pod ziemią
Armia Czerwona po raz pierwszy wkroczyła na terytorium Trzeciej Rzeszy wczesną jesienią 1944 roku, tocząc zażarte boje w nadgranicznych powiatach Prus Wschodnich, skąd zresztą wkrótce została wyparta przez Niemców. Takiej możliwości nie było już w styczniu roku następnego, gdy na froncie wschodnim ruszyła gigantyczna ofensywa.
Na pierwszy ogień poszły znowu Prusy Wschodnie, gdzie Rosjanie zgotowali ich mieszkańcom krwawą łaźnię, okrutnie mszcząc się za zbrodnie hitlerowców na ziemiach ZSRR. W drugiej połowie stycznia czołowe oddziały radzieckie dotarły do niemieckiej części Śląska, a w końcu wkroczyły do Brandenburgii.
Wojna wróciła tam, skąd wyszła. Do Niemiec.
Oprócz mordów i gwałtów, czerwonoarmiści rabowali. Rabowali szeregowi żołnierze, zadowalając się zegarkami, jakimś sprzętem gospodarstwa domowego, czasami rowerem, no i przede wszystkim alkoholem. Rabowali oficerowie i generałowie. Ale rabowała także Armia Czerwona w imieniu państwa radzieckiego, ogałacając niemieckie miasta i wsie dosłownie z wszystkiego. Do ZSRR wywożono maszyny fabryczne, tabor i urządzenia kolejowe, elektrownie i stacje transformatorowe, nawet konie i bydło.
Wywożono również dobra kultury, w tym celu w połowie lutego 1945 roku, powołując tak zwane brygady trofiejne, które na front wysyłał Komitet do spraw Sztuki przy Radzie Ministrów ZSRR.
Na tyłach wojsk 1. Frontu Białoruskiego, dowodzonego przez marszałka Gieorgija Żukowa, od marca operowała brygada trofiejna dowodzona przez Andrieja Biełokopytowa, a w jej skład wchodził między innymi znany nam Siergiej Sidorow. Obaj byli ludźmi kultury, urzędnikami zatrudnionymi: pierwszy w teatrze, drugi we wspomnianym komitecie. Na czas pełnienia misji w brygadzie otrzymali stopnie oficerskie. Białokopytow nosił mundur z dystynkcjami zrazu podpułkownika, a później pułkownika, Sidorow zaś majora, a później podpułkownika.
I właśnie Sidorowowi jako pierwszemu członkowi brygad trofiejnych szukających łupów kulturalnych dane było zobaczyć prawdziwe skarby, ukryte przez Niemców na głębokości 49 metrów w zamaskowanych halach w systemie podziemnym Ufortyfikowanego Frontu Łuku Odry-Warty, zwanego dziś Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym. Z północnego odcinka tego systemu, bo tam jest taka głębokość, wyciągnięto 444 skrzynie z dziełami sztuki i 87 skrzyń z archiwaliami.
Dopiero później, gdy w Moskwie rozpakowano skrzynie i przetłumaczono znajdujące się nań napisy, Rosjanie dowiedzieli się, że znalezione skarby pochodziły głównie z okupowanego Poznania: z Kaiser-Friedrich Museum i Reichsarchiv in Posen.
Rozporządzenie Stalina
Padł Berlin, skapitulowała Trzecia Rzesza. Biełokopytow, Sidorow i kilku innych ekspertów Komitetu do spraw Sztuki w mundurach oficerów Armii Czerwonej ogałacali z dóbr kultury te berlińskie muzea, świątynie i archiwa, które nie zostały ewakuowane. Poszukiwali i znajdowali skarby ukryte w schronach przeciwlotniczych, by przypomnieć choćby przechowywane
do dziś w Moskwie złote eksponaty ze skarbu Troi.
Na pierwszy ogień poszły dzielnice Berlina, które miały zająć wojska sojuszników zachodnich. Po latach Biełokopytow wspominał, że kilkakrotnie kontaktował się ze sztabem marszałka Żukowa, by otrzymać żołnierzy, którzy szybko i sprawnie usuwali znalezione skarby z obiektów przekazywanych Amerykanom czy Brytyjczykom.
Ekipa Biełokopytowa miała w Berlinie konkurencję. Na własną rękę rabowali radzieccy generałowie ze sztabu Żukowa, który został dowódcą radzieckich wojsk okupacyjnych w Niemczech. Ponoć najbardziej zachłanny był jeden z zastępców marszałka, generał Konstantin Tielegin, ale starymi obrazami, dywanami, czy serwisami stołowymi nie gardzili i inni. Także Żukow.
A działo się to, mimo iż zgodnie z rozporządzeniem numer 9036 z 9 lipca 1945 roku Państwowego Komitetu Obrony, a faktycznie samego Józefa Stalina generałowie mogli otrzymać po jednym zdobycznym samochodzie osobowym, a oficerowie w zależności od możliwości motocykl lub rower. Jednocześnie na mocy tego samego rozporządzenia za ruble generałowie mogli kupować w specjalnych składach różne starocie i dzieła sztuki, zaś dla oficerów zarezerwowano dywany, serwisy obiadowe, aparaty fotograficzne. ,,W
porównaniu z cenami państwowymi i za towary, których w sklepach i tak nie było, generałowie i oficerowie płacili grosze'' czytamy w książce ,,Moskaus Beute''.
Żukow na celowniku
Gdzieś od jesieni 1945 roku nad głową marszałka Gieorgija Żukowa zaczęły się zbierać czarne chmury. Do Stalina dochodziły informacje, że on sam i jego generałowie gromadzą liczne skarby. Że marszałek chodzi w glorii zwycięzcy, który pokonał hitlerowskie Niemcy, tym samym jakby w cień usuwając zasługi jego Stalina.
W marcu 1946 roku Żukowa odwołano do Moskwy, powierzając mu prestiżowe stanowisko dowódcy wojsk lądowych. Na krótko.
6 czerwca z udziałem Stalina i innych przywódców ZSRR odbyło się na Kremlu posiedzenie Najwyższej Rady Wojennej Ministerstwa Obrony. Stalin chciał, by najwyżsi dowódcy Armii Czerwonej wyrazili zgodę na aresztowanie marszałka Żukowa, który miał rzekomo skupić wokół wokół siebie niezadowolonych oficerów i generałów, co według wodza można było uznać za spisek zmierzający do zamachu stanu.
Stalin się jednak przeliczył, bo zgody dowódców nie uzyskał. Niektórzy wręcz sugerowali, że zarzuty wobec Żukowa zostały spreparowane przez NKWD. Marszałkowie i generałowie zrozumieli, że wódz szykuje kolejną wielką czystkę, w której Żukow będzie pierwszą ofiarą. Broniąc jego, bronili siebie.
Stalin nie chciał zadzierać z elitą armii. Żukowa zesłano więc na stanowisko dowódcy podrzędnego okręgu wojskowego, ale enkawudziści nadal węszyli. Szukając kolejnych dowodów na marszałka, zainteresowano się skarbami zrabowanymi w Niemczech przez niego i jego współpracowników
LESZEK ADAMCZEWSKI
[email PERKUN]