Kategorie

Zaginiony portret - cz. 2 - Adamczewski Leszek


,,Rosjanie mają a raczej mieli Bursztynową Komnatę. My mieliśmy portret młodego mężczyzny, namalowany dwieście lat przed powstaniem owej komnaty. Oba te skarby kultury w tajemniczych okolicznościach zaginęły pod koniec drugiej wojny światowej''. Gdzie jest ów portret? Ano właśnie...




Fot.:2X LESZEK ADAMCZEWSKI

Minął pierwszy rok okupacji hitlerowskiej. Niemcy zdążyli już pokazać, co potrafią. Egzekucje i wysiedlenia, praca ponad siły, głód. I gigantyczna grabież przede wszystkim dóbr kultury. Tych z muzeów publicznych i kolekcji prywatnych, ze świątyń i mieszkań zwykłych ludzi, którzy posiadali rodzinne pamiątki, mające zdaniem okupanta charakter zabytkowy.

Na przełomie lat 1940/41 ukazał się, luksusowo wydany na kredowym papierze, katalog dzieł sztuki ,,zabezpieczonych'' w Generalnym Gubernatorstwie Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement. Na 179 stronach przedstawiono w nim 521 najwybitniejszych zrabowanych skarbów kultury, w tym aż 88 z krakowskiego Muzeum Czartoryskich, a wśród nich interesujący nas ,,Portret młodzieńca'' Rafaela Santi.

Dalsze losy tego obrazu nie są znane, chociaż można przyjąć za pewnik, że przynajmniej do końca 1943 roku ,,Portret młodzieńca'' oraz ,,Dama z gronostajem'' Leonarda da Vinci i ,,Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem'' Rembrandta zdobiły krakowski Wawel i były pałac Potockich w Krzeszowicach, gdzie gubernator generalny doktor Hans Frank miał swą rezydencję.

Przykład dał Hans Frank

Od początku 1944 roku gubernator Frank i jego współpracownicy z niepokojem patrzyli na Wschód, gdzie Armia Czerwona niebezpiecznie zbliżała się do granic Generalnego Gubernatorstwa. I chociaż w oficjalnej propagandzie nadal dominował optymizm, dygnitarze hitlerowscy w GG myśleli już tylko o zabezpieczeniu sobie przyszłości w powojennej rzeczywistości. Nie wiedzieli wprawdzie, jaka ona będzie, ale nie przeczuwali najgorszego: więzienia, procesów i egzekucji. Wiedzieli jednak dobrze, że zrabowane Polakom dzieła
sztuki pozwolą przeżyć im najtrudniejsze chwile.

Przykład podwładnym dał sam Hans Frank, który do swych dwóch prywatnych domów w Bawarii i mieszkania w Monachium od 1943 roku systematycznie wysyłał z Krakowa cenne przedmioty, w tym również dzieła sztuki.

Oficjalną ewakuację zrabowanych w GG skarbów kultury rozpoczęto latem 1944 roku. Całą akcją kierował Wilhelm Ernst Palezieux, który w 1943 roku zastąpił Kaia Mühlmanna na stanowisku specjalnego pełnomocnika do spraw zabezpieczania skarbów sztuki i dóbr kultury w GG. Transporty z eksponatami muzealnymi kierowano na Dolny Śląsk.

Tamtejszy konserwator zabytków, profesor Günther Grundmann, przesłuchującym go po wojnie Amerykanom powiedział, że na magazyny polskich dzieł sztuki przydzielił władzom GG cztery zamki i pałace na zachód od Breslau (Wrocławia): Muhrau, Kynau, Warmbrunn i Konradswaldau. Ponadto Grundmann wiedział, że należący do Manfreda von Richthofena zamek w Seichau zarezerwował sobie sam Hans Frank.

Seichau to dzisiejszy Sichów, a wymienione przez Grundmanna miejscowości to: Murawy, Zagórze Śląskie, Cieplice (obecnie dzielnica Jeleniej Góry) i Mrowiny. Z tych miejscowości nas interesować będzie Sichów.

Cytowałem już fragment pisma, który Palezieux w sierpniu 1944 roku wysłał do szefa Urzędu Administracji GG, informując go o przewiezieniu cennych dzieł sztuki do Seichau. Do pisma dołączył listę ,,przedmiotów artystycznych'', które swoim samochodem zawiózł do zamku Richthofena. Na tej liście nie ma ,,Portretu młodzieńca'', chociaż są dwa inne obrazy,
które wraz z dziełem Rafaela Mühlmann zaliczył do tak zwanej ,,wielkiej trójki'', czyli ,,Damę z gronostajem'' i ,,Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem''.

Ucieczka z Krakowa

W środę, 17 stycznia 1945 roku, doktor Hans Frank odegrał komedię z pożegnaniem swej stolicy. Rano na Wawelu odbyło się z jego udziałem ostatnie posiedzenie ,,rządu'' GG, po czym wsiadł do swego Mercedesa z numerem rejestracyjnym Ost-23, który w silnej eskorcie pojazdów wojskowych wyruszył na Dolny Ślask, do Seichau. Nazajutrz Frank polecił zapisać w swym dzienniku: ,,Pan gubernator generalny przy wspaniałej, zimowej pogodzie, w promieniach słońca opuścił zamek w Krakowie''.

W poszukiwaniu ,,Portretu młodzieńca'' często pomija się istotny szczegół. Otóż na krótko przed opuszczeniem Krakowa, Frank otrzymał list od doktora Eduarda Kneisela. Ten wiedeński konserwator zabytków informował gubernatora generalnego, że w Seichau wszystko przygotowane jest na jego przyjazd. Dodał też, że skrytki na dzieła sztuki są już gotowe.

Niestety, doktor Kneisel nie podał lokalizacji tych skrytek.

Frank przebywał w Seichau przez tydzień. Segregował zwiezione tu skarby kultury, niszczył dokumenty, ale także znalazł czas, by pojechać do Agnetendorfu (obecnie to Jagniątkowo peryferyjna dzielnica Jeleniej Góry), by odwiedzić tam sędziwego pisarza, laureata Literackiej Nagrody Nobla Gerharta Hauptmanna. 23 stycznia gubernator generalny opuścił Dolny Śląsk, by przez Drezno dotrzeć do swej bawarskiej willi w Neuhaus nad Schliersee, gdzie 4 maja aresztowali go Amerykanie.

W ich ręce wpadł też Palezieux, który zdradził miejsca ukrycia wielu cennych dzieł sztuki, w tym dwóch obrazów zaliczanych do ,,wielkiej trójki''. Władze amerykańskie wydały Palezieuxa Polsce, gdzie skazano go na pięć lat więzienia jako jedynego z hitlerowskich grabieżców dzieł sztuki. Inni uniknęli kary. Po odsiedzeniu wyroku Palezieux wyjechał do Niemiec, gdzie wkrótce w tajemniczych okolicznościach zginął w wypadku samochodowym.

Hans Frank zawisł na szubienicy na mocy wyroku Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze i podobnie jak Palenzieux nic już nie powie. A warto byłoby wiedzieć, czy opuszczając Kraków miał ze sobą co wielu sugeruje ,,Portret młodzieńca''. Albo czy prawdą jest to, co w książce ,,Mój ojciec, Hans Frank'' napisał jego syn Niklas: ,,Większość dzieł sztuki Polacy otrzymali z powrotem, oprócz portretu młodego mężczyzny pędzla Rafaela, który ostatnio był u nas w Neuhaus nad Schliersee w Górnej Bawarii. Później gdzieś przepadł. Być może wisi w jakiejś chłopskiej chałupie wymieniony przez matkę w 1945 roku na jaja, masło, wieprzowinę''.

Niklas Frank był w 1945 roku za mały, by mógł to zapamiętać. A ponadto ,,Portretu młodzieńca'' nie znaleźli Amerykanie, gdy przyszli aresztować jego ojca. Wszak przeprowadzili w willi szczegółową rewizję...

Co wiedział doktor Kneisel?

Kluczową postacią w poszukiwaniach ,,Portretu młodzieńca'' może być znany nam już doktor Eduard Kneisel. Przeżył wojnę, a nawet złożył szczegółowe zeznania. Jak w 1999 roku napisał Włodzimierz Kalicki w ,,Magazynie Gazety Wyborczej'', w 1960 roku w Nowym Jorku adwokatowi Czartoryskich, Paulinie Tylor, Kneisel powiedział, że ,,Portret młodzieńca'' w lutym 1945 roku wisiał w willi Palezieuxa niedaleko Neuhaus. Wkrótce potwierdził to w oficjalnym zeznaniu złożonym przed agentem FBI.

Pięć lat później Kneisel odwołał swe wcześniejsze zeznania. Pomyliły mu się obrazy. W wilii Palezieuxa powiedział wisiało inne dzieło.

Nikt natomiast nie zapytał Kneisela o wspomniane skrytki, o których pisał w liście do Franka. W Polsce rządzili komuniści, więc Czartoryscy, jeśli w ogóle słyszeli o tym liście, nie chcieli, by wiedza o skrytkach w okolicach Sichowa dotarła do Warszawy. Być może stracono wtedy jedyną okazję rozwiązania tajemnicy Seichau.

Bo Frank, opuszczając gościnny zamek Richthofena, zabrał z sobą do Bawarii tylko najcenniejsze jego zdaniem skarby kultury. Zapakowane w Seichau skrzynie z innymi dziełami sztuki utknęły w wagonach towarowych na stacji Bad Warmbrunn i przez tamtejszych kolejarzy zostały rozładowane. Przeniesiono je do cieplickiego pałacu Schaffgotschów, gdzie w sierpniu 1945 roku zostały odnalezione przez Polaków. W skrzyniach nie było jednak ,,Portretu młodzieńca''.

Za pewnik należy dziś przyjąć, że oprócz skarbów zabranych przez Franka oraz tych odnalezionych w Cieplicach, część dóbr kultury ukryto w rejonie dawnego Seichau. Gdzie? I czy był wśród nich ,,Portret młodzieńca''?...

Wielu uważa jednak, że ,,Portret'' znajduje się ukryty, ale w sejfie jakiegoś kolekcjonera. I nawiązując właśnie do tej hipotezy, Monika Kuhnke na łamach czasopisma ,,Cenne, Bezcenne, Utracone'' napisała: ,,Jedno jest pewne ktokolwiek ten obraz posiada, nie odważy się na jego publiczne wystawienie, mając świadomość jego pochodzenia. W tej sytuacji pozostaje tylko czekanie i nadzieja, że ten najcenniejszy z utraconych powróci do Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie''.

 

autor tekstu:LESZEK ADAMCZEWSKI - źródło