Kategorie

Wykrywacz metali Garrett ACE150


Niniejszym chciałbym opisać moje spostrzeżenia na temat wykrywacza ACE150 firmy GARRETT.

 

Wykrywacz metali ACE150 produkowany przez firmę GARRET jest wykrywaczem dynamicznym z dyskryminacja. Z założenia jest przeznaczony dla początkujących poszukiwaczy – chociaż niekoniecznie, z przeznaczeniem na kolorową drobnicę.

 

Budowa wykrywacza.

 

Wykrywacz składa się z 3 części a mianowicie:

 

•  sondy z rurką i przewodem,

•  rurki aluminiowej łączącej sondę z uchwytem,

•  uchwytu z podłokietnikiem i pudełkiem elektroniki.

 

Rozłożony wykrywacz mieścił się spokojnie do plecaka typu „Jarocin” wraz z saperką wałówką, napojami okolicznościowymi oraz garderobą wierzchnią przeciwdeszczową typu „sztormiak”.

Poszczególne części wykrywacza pasują do siebie z oczywistą logiką i złożenie wykrywacza nie powinno sprawić trudności przeciętnie rozgarniętemu eksploratorowi wiedzącemu jak wygląda wykrywacz metali. Kabel sondy jest solidny. Montaż kabla do sondy wygląda porządnie a wtyk po zamontowaniu do electronicboxu trzyma się stabilnie.

Waga wykrywacza po złożeniu jest niewielka i przed przystąpieniem do poszukiwań nie jest wymagane wcześniejsze uczęszczanie na siłownię.

Wyważenie wykrywacza jest dobre.

Wykrywacz posiada regulację wysokości i dopasowanie długości wysięgnika do preferencji użytkownika nie sprawia problemu.

Sonda wykrywacza, to ażurowa sonda eliptyczna PROformance 6 x 9,5” lekka i całkiem przyjemna. Chociaż kształt cewki na początku jakoś mi nie pasował – małe to takie i jajowate - przyzwyczajenie do okrągłych militarystycznych sond. Wykonanie sondy zewnętrznie - bo do środka jakoś nie kusiło mnie żeby zajrzeć bardzo solidne - aczkolwiek dają się słyszeć opinie o konieczności zakładania osłony ze względu na podatność spodniej części na odpryskiwanie wypełniacza przy kontakcie z np. kamieniami.

Elementy regulacyjne panelu sterowania to 3 przełączniki:

- Mode (tryb pracy)

- Sensitivity (czułość)

- Power (no comments ).

Dodatkowo panel posiada wskaźnik LCD oraz gniazdo słuchawek „duży jack” umieszczony z tyłu electronicboxu. Po przeczytaniu instukcji obsługi, średnio rozgarnięty eksplorator powinien połapać się, co i jak.

Wykrywacz zasilany jest 4 bateriami typu „paluszek”. Montaż baterii nie sprawia większych trudności oraz nie wymaga zastosowania wkrętaka, noża lub innych ostrych narzędzi. Baterie są umieszczone w pudełku z elektroniką. Po zsunięciu klapki nie dostajemy się do „koszyka” na baterie nie odsłaniając jednocześnie elektroniki.

Praca z wykrywaczem nie przedstawia nawet początkującemu eksploratorowi żadnych trudności. Mamy do dyspozycji bardzo czytelny wyświetlacz LCD umożliwiający nam 5-cio segmentową identyfikację znaleziska oraz możliwość określenia głębokości zalegania monety. Mamy także do dyspozycji trójtonową dźwiękową identyfikację znaleziska.

Czułość wykrywacza ma cztery poziomy. Najlepiej pracowało mi się na trzecim poziomie gdyż na czwartym trafiały się jakieś dziwne zachowania i fałszywe sygnały.

Szukać możemy w trzech trybach. Każdy z trybów posiada fabrycznie zaprogramowane poziomy dyskryminacji - nie mamy możliwości płynnej regulacji dyskryminacji i dopasowania jej do naszych osobistych preferencji. Tryby pracy to:

- All metal,

- Jewlery,

- Coins.

Podczas pracy na All metall wykrywamy wszystkie metale.

Tryb Jewlery przeznaczony jest na szukanie biżuterii.

Tryb Coins służy do szukania monet, lecz wykrywacz jest skalibrowany na monetki amerykańskie i lepiej pracować na Jewlery.

Zmiana trybu pracy odbywa się szybko za pomocą przełącznika Mode.

Dodatkowo dźwiękowa identyfikacja pozwala nam bez zerkania na wyświetlacz stwierdzić czy jesteśmy zainteresowani fantem czy nie.

W odróżnieniu od modelu ACE250, ACE150 nie posiada PIN POINTU a przydałby się, bo to wygodna rzecz jest.

Zasięgi wykrywacza nie powalają na ziemię, ale do rekreacyjnego poszukiwania drobnicy i biegania po plaży wystarczą – wszak do tego ten wykrywacz został skonstruowany.

Podczas kilku wyjść w teren z ACE'm stwierdzam, że jest to fajny wykrywacz i miło się z nim pracuje.

Konstrukcja piszczałki jest stabilna, chociaż ma lekkie luzy na połączeniach i konieczne było owinięcie rurek taśmą izolacyjną, aby je zlikwidować.

Jednym słowem: nie jest to sprzęt dla profesjonalisty, chociaż za niewielkie pieniądze mamy wykrywacz na wysokim poziomie technologicznym. Początkujący poszukiwacz albo weekendowy „czyściciel drobnicy” może czuć się spełniony (chociaż pewnie po góra dwóch sezonach albo zrezygnuje z kopania w ogóle albo stanie się przyszłym profesjonalistą i niechybnie zrujnuje budżet domowy na okres 2 lat zakupując coś bardziej „pro”).

 

Serdecznie pozdrawiam

Kopi