Kategorie

Wykrywacz metali Garrett Scorpion Gold Stinger


Tak się złożyło, że dzięki uprzejmości chłopaków (znaczy eeeee...tego... DYREKCJI) z Talcompu trzy miesiące temu dorwałem się do SGS-a, czyli Garretta "Scorpion Gold Stinger" i od tamtego czasu towarzyszy mi w poszukiwaniach. Niektórzy mieli już okazję słyszeć moje (mniej lub bardziej trzeźwe) opinie na jego temat na zlocie w Mirowie. Poproszono mnie również żebym tutaj coś naskrobał (jak się ma sprzęcik za frajer do łażenia to trzeba się w końcu wykazać).

Więc do dzieła:
Nie mam zamiaru tutaj pisać o "osiągach" bo każdy rasowy poszukiwacz wie (a początkujący musi to przyswoić w pewnym momencie) nie istnieje coś takiego jak parametry głębokości wykrywania! Dla niewiedzących - na "czułość" wykrywacza ma wpływ rodzaj i wilgotność gleby, stop metalu z jakiego wykonany jest fant, jego położenie w ziemi (np. moneta na płask lub sztorc), a nawet rośliny zielone pokrywające teren. Jeśli do tego doliczyć naturalny magnetyzm ziemski to podejrzewam że wpływ księżyca i przelatujący statek z planety Xion również ma swój udział w poszukiwaniach. Tak więc nie ma wykrywaczy lepszych lub gorszych w sygnałach - są tylko mniej lub lepiej dopracowane pod kątem elektroniki, "równości" sygnału i ergonomii użytkowania.


Przejdźmy do samego sprzętu - co tu dużo mówić - muszę przyznać z ręka na sercu że zafascynował mnie ten "analog" w garrettach. Pomimo że nie wygląda jak nowe cacuszka o opływowych kształtach, z wyświetlaczami, dopalaczami i bajerami, to jest to na pewno sprzęt zrobiony z myślą o ludziach którzy mieli już piszczałki w rękach i wiedzą czego chcą.
Przede wszystkim sam wykrywacz jest lekki, co w połączeniu z leciutką cewką sprawia, że można machać nim dość długo bez objawów wycieńczenia i odwodnienia organizmu - mnie wystarcza na kilka godzin łażenia 1,5 litra mineralnej.
Samo dostrojenie wykrywacza jest banalne - włączamy sprzęt pokrętłem czułości, dobieramy tryb pracy, stopień dyskryminacji pokrętłem, regulujemy próg sygnału wiodącego i balans gruntu, resetujemy to wszystko przyciskiem i hajda w pole! Ciekawostką jest fakt, że wbrew "staremu" designowi podczas łażenia okazuje się że wszystkie przyciski i pokrętła są pod palcem i po małym treningu właściwie obsługuje się go jedną ręką - co w sumie nie jest nawet konieczne, gdyż mało widziałem sprzętów które tak miło trzymałyby ustawienia.

Wrażenia po trzech pierwszych wypadach przeszły najśmielsze oczekiwania - w koszmarnie zaśmieconym i zazłomionym terenie, który czesałem przez lata przy użyciu różnych sprzętów, nagle okazało się że tam gdzie już nie było sygnałów po godzinie łażenia miałem z 50 łusek i dodatkowo pół kieszeni monet które nagle zaczęły wyłazić spod ziemi. Okazało się że to chyba fabryczne strojenie tego cudeńka - na łuskę to on daje ładny sygnał, ale jak ma pod cewką monetkę to sygnał jest dwukrotnie mocniejszy! W każdym razie po kilku wypadach mam w domu z kilo obiegówek PRL-u (nie tylko alu bo w 49 były z miedzioniklu)! Dodatkowo pierwszy raz mogłem pochodzić w miejscu gdzie nigdy nie dało się szukać z powodu drutu kolczastego zalegającego w ziemi. Okazało się że SGS-ik go pięknie wycina (czyżby jakiś kontakt producenta z IPN-em...toż to sprzęt do badania wszelkich obozów!). Przy okazji mała cewka (dostałem go za największą, która i tak jest malutka - mała do niego ma jakieś 7 x 15 cm ) powodowała że w miejscach gdzie leżały łuski obok kapsli po piwie i zakrętek od innych trunków zacząłem wreszcie dostawać osobne sygnały. Oczywiście łuska i zakrętka od okowity dają prawie takie same (nauczyłem się już rozróżniać subtelne zmiany brzmienia ) sygnały więc i tak je trzeba było kopać, ale przynajmniej nie było problemów z namierzaniem fantów bo przy tej wielkości cewki obszar kopania spada do 10 cm kwadratowych. Tak więc suma-sumarum nagle dostałem do ręki sprzęt który mnie osobiście wyjątkowo odpowiada. A jak ktoś jest uparty na "osiągi" w cm (jakiś kompleks księcia Farquada...?) to tylko tyle powiem, że całkiem ładne sygnały dawały pojedyncze łuski stojące pionowo na około 15-20 cm, co jest bardzo dobrym wynikiem przy tak malutkiej cewce w glebie wysoko zmineralizowanej i zaśmieconej innym złomem! Dodatkowo zauważyłem w nim dość ciekawą rzecz "uczenia" się żelaza - polega to na tym, że jeśli machnie się raz w pobliżu żelaza i wykrywacz da sygnał, to jeśli zacznie się dalej sprawdzać to miejsce sygnał znika. Oczywiście nie ma się co łudzić - jak wiadomo duże przedmioty żelazne, tudzież mniejsze okrągłe, nawet przy superhiperdyskryminacji i tak będą dawać sygnał na kolor i na to rady nie ma.
Jeszcze nie testowałem go na duże przedmioty leżące głęboko, ale to już niebawem...

Grzegorz Franczyk - Landminer