Bitwa pod Korsuniem
Bitwa pod Korsuniem była drugą przegraną wojsk polskich z oddziałami kozacko-tatarskimi po wybuchu powstania Chmielnickiego. Po klęsce Polaków w bitwie nad Żółtymi Wodami i śmierci Stefana Potockiego jego ojciec, hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, postanowił wycofać się wraz z 7 tysiącami żołnierzy w kierunku Korsunia. Plan zakładał, że wojska koronne okopią się w obozie warownym pod Korsuniem i tam będą odpierały ataki oddziałów Chmielnickiego i Tuhaj-beja. Pierwsze starcia nie przyniosły rozstrzygnięcia, ale wobec przewagi liczebnej przeciwnika (około 20 tysięcy żołnierzy), Mikołaj Potocki postanowił taborem wycofać się w głąb Rzeczypospolitej, w stronę Bohusławia. Decyzja o odwrocie nie została podjęta jednomyślnie – hetman polny koronny Marcin Kalinowski uważał, że trzeba wzmocnić obóz i tam się bronić.
Zachowane relacje z przebiegu bitwy pokazują konflikt między hetmanami. Zarówno w Diariuszu Bogusława Kazimierza Maskiewicza, jak i we wspomnieniach Joachima Jerlicza pojawia się jeszcze jedno wytłumaczenie klęski Polaków – pijaństwo Mikołaja Potockiego. Latopisiec Jerlicza tak przedstawia tamte wydarzenia:
Doszedłszy hetmanów pod Korsuniem, tamże przez kilka godzin ścierając się nastąpili tak srodze, że tabor albo obóz rozerwali i wzięli, a to za niesprawą wodzów, to jest hetmanów, Mikołaja Potockiego, który więcej radził o kieliszkach i szklannicach, niżeli o dobru Rzeczypospolitej i całości onej; jakoż w nocy radził o pannach albo dziewkach młodych i nadobnych żonkach, będąc sam w starości lat podeszłych, nie znosząc się ani radząc kolegi swego Marcina Kalinowskiego, hetmana polnego, ani innych pułkowników i rotmistrzów tak też Towarzystwa. Z powodu pijaństwa ustawicznego i wielkiego wszeteczeństwa zatracił wojsko, uczynił hańbę i niesławę wieczną Koronie Polskiej, potracił synów koronnych, żołnierzy starych i czeladzi niemało, Niemców i innych cudzoziemców, do którego król JMć Władysław zeszły, pan wojewoda krakowski Lubomirski, pan wojewoda bracławski pisali i inne panięta, aby dał pokój i z kozakami, i chłopami nie wadził się, a na Ukrainę tak daleko z wojskiem nie szedł. Lecz on miast kilka: Czerkasy, Steblów, Korsuń, Futory i inne onym podpalić rozkazał, za co większe serce wziąwszy źle z dziećmi, niewiasty stare i młode z płaczem wielkim bili, zabijali kogo napadli, nie chroniąc nikogo. Jednak po łasce Bożej zdrowo i cało uszło niemało żołnierstwa i czeladzi po tym rozgromie, gdzie niemało i innych było postrzelonych, gdzie wszystkie dostatki, skarby, armatę naszą i samych siebie za sprawą starszego potracili, a do Ordy zagnano i zaprowadzono jak bydło z pastuchem. A po rozgromieniu, zniesieniu i pobraniu hetmanów do więzienia, których pokonawszy, innych powiązawszy, jako więźniów do domów swych do Ordy wyprawili.
Miejscem zasadzki na polskie tabory wycofujące się spod Korsunia był wąwóz Kruta Bałka, gdzie kozacy pod wodzą Maksyma Krzywonosa wykopali głębokie rowy, w które powpadały wozy taborowe i armaty. Na zaskoczonych tą sytuacją Polaków uderzali ukryci na zboczach wąwozu Kozacy. Bitwa zamieniła się w rzeź, polskie oddziały zostały całkowicie rozbite, a trzykrotnie ranny Potocki dostał się do niewoli. Jedynie oddziałom jazdy polskiej pod dowództwem rotmistrza Krzysztofa Koryckiego udało się ujść z pola bitwy.
Wieści o klęsce pod Korsuniem zbiegły się z wiadomością o zgonie Władysława IV i wywołały obawy o bezpieczeństwo południowej granicy oraz o przyszłe losy państwa. Samuel Twardowski pisał w Wojnie domowej:
O czym, kiedy żałosne gruchną te rumory
Nie inaczej, jako do części się choréj
W ciele ludzkim wszystka krew na ratunek zbieży
Sercu k woli; ono w tym obumarłe leży.
Także i my upadniem ręce opuściwszy,
Kiedy sobie uważym, że taki straciwszy
Przedmur mocny, nie mamy inszej już obrony,
Skąd luzem otworzone wrota do Korony
Pogańskiemu mieczowi i wszystkiej swywoli
Wnetże będą. A do tej ciężkiej naszej doli,
Oto gorsza i druga z poczty tu litewskiej
Brzmi nowina, o śmierci w Mereczu królewskiej.
Gdy słysząc wstawającą nawałność tę srogą,
w drodze już, na Hektykę, wylał duszę drogą.
Jakoby nam na jednym mało było jeszcze
Lichu i utrapieniu!
W.Sz.
Ilustracja: Obraz wotywny jeńców polskich wziętych do niewoli pod Korsuniem w r. 1648., Wikipedia, Domena Publiczna.
O ile nie jest to stwierdzone inaczej, wszystkie materiały na stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Muzeum Historii Polski.
POLECAMY TAKŻE: