Dywizja Księstwa Warszawskiego w Kampanii Hiszpańskiej 1808-1812
Chęć posiadania przez Napoleona jak największej liczby wojska i ciężka sytuacja finansowa Księstwa Warszawskiego zrodziły pomysł przejęcia na żołd Francji części Wojsk Polskich. W liście z marca 1808 roku Napoleon jasno określił skład i zadania owego „korpusu”: Z projektu wynika, że miał on liczyć 8000 żołnierzy zorganizowanych w trzy pułki piechoty. Każdy z nich tworzyłyby dwa bataliony, mające po dziewięć kompanii. W skład korpusu miały wejść także pułki Legii Nadwiślańskiej i Szwoleżerów Gwardii. Nowa formacja miała liczyć około 13-14 tys. żołnierzy - mówił Marcin Ochman z Muzeum Wojska Polskiego podczas międzynarodowej konferencji naukowej "Z Napoleonem w Hiszpanii. 200. rocznica szarży pod Somosierrą 1808 - 2008", która w grudniu odbyła się w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Jak zauważa Marcin Ochman, prawdopodobnie już na etapie formowania wojska Cesarz Francuzów zakładał użycie bojowe jednostek polskich z dala od Ojczyzny. Wskazuje na to fakt wysłania z pułkami również ich Rad Gospodarczych oraz obecność 9-tych kompanii w batalionach – miały one utworzyć na obczyźnie Zakłady Pułkowe. "Być może, Napoleon nie miał jeszcze sprecyzowanego planu co do Polaków, ponieważ we wspomnianym liście pojawia się wzmianka o rozlokowaniu tych jednostek nad Renem. Jednak obszar ten był spokojny i nie wymagał obsadzenia wojskiem. Podana lokacja mogła być zatem +przykrywką+ dla rzeczywistych zamierzeń, mając z jednej strony uspokoić Polaków, a z drugiej wprowadzić w błąd obcych agentów" – dodaje Ochman.
Polacy obawiali się, że wojsko zostanie wysłane poza Europę. Pamiętano o zagładzie polskich półbrygad wysłanych na San Domingo kilka lat wcześniej. Napoleon zgodził się na to, aby Polacy zostali w Europie. "Było to dla niego o tyle łatwe, że po klęsce pod Trafalgarem porzucił już ostatecznie plany ekspansji kolonialnej, koncentrując swe zainteresowania na Europie" – mówi Ochman.
Przejście części wojsk Księstwa Warszawskiego na służbę francuską wiązało się z przygotowaniami do działań na Półwyspie Apenińskim. W ocenie Napoleona, do opanowania Hiszpanii miały wystarczyć jednostki sojusznicze i naprędce stworzone pułki improwizowane, na tyle jednak wyszkolone by można ich było użyć bojowo. Również jednostki polskie miały posiadać wystarczającą siłę bojową. "Wobec przedstawionych faktów argument ekonomiczny – ulżenie finansom Księstwa – wydaje się być wtórnym jeśli niecałkowicie fałszywym" – zauważa Ochman.
Na mocy podpisanego 10 maja 1808 r. w Bajonnie porozumienia, Francja miała przejąć na swój żołd 8000 żołnierzy polskich. Mieli oni być zwróceni na żądanie Księcia Warszawskiego. Realizację umowy nadzorował, stacjonujący w tym czasie w Księstwie marszałek M. Davout. Za jego sprawą nie powiodły się usiłowania osłabienia negatywnych skutków zawartego układu. Minister Wojny ks. Józef Poniatowski zdawał sobie sprawę, że mimo korzyści płynących z odejścia części wojska – wydrenowanie Księstwa z najwartościowszych oddziałów jest wysoce niebezpieczne. Zaproponował zatem sformowanie nowych regimentów z żołnierzy wybranych ze wszystkich pułków, którymi dowodzić mieli oficerowie nadliczbowi. "Jak można łatwo się domyślić, takie posunięcie miało na celu pozbycie się z pułków najmniej wartościowego elementu, a zarazem rozwiązywało problem zbyt dużej – w stosunku do potrzeb – liczby oficerów" – mówi Marcin Ochman.
"Marszałek Davout przewidując taki obrót sprawy nie zezwolił na to. Osobiście zajął się dokonaniem wyboru trzech – jego zdaniem najlepszych – pułków piechoty. Kryterium branym przy tym pod uwagę było odpowiednie pochodzenie ich dowódców – swym wysokim urodzeniem mieli uwiarygodniać całe przedsięwzięcie" – dodaje.
W wysłanej marszałkowi specjalnej instrukcji, Cesarz wyraźnie zastrzegł, że nie mogą oni wywodzić się z legionów. Jak zauważa Ochman, ten ostatni warunek może budzić zdziwienie, jednak pamiętać o silnych sympatiach republikańskich w pośród weteranów Legionów Polskich i ich rozczarowaniu do osoby Napoleona. Z tych właśnie powodów, w roku 1807 powracające do Ojczyzny resztki legionów zostały zatrzymane we Wrocławiu, a następnie odesłane na służbę Westfalską.
Późną wiosną 1808 r. wybrano trzy pułki piechoty: 4 pp z I. Legii Józefa Poniatowskiego, 7 pp z II. Legii Józefa Zajączka i 9 pp z III. Legii Jana Henryka Dąbrowskiego.
Na przełomie lipca i sierpnia odbyły się przeglądy jednostek, przeprowadzone przez marszałka Davouta. Stwierdzono, że wszystkie jednostki są w pełni skompletowane i przygotowane do wymarszu. Jednak zaledwie 1/3 broni nadawała się do użytku. "Na pierwszy rzut oka może to dziwić, trzeba jednak pamiętać, iż przewidziane było przezbrojenie Dywizji w drodze do Francji – mówi Ochman. Ostatecznie Dywizja Polska – jak ją już zapewne wtedy nazywano – została w pełni ukompletowana zgodnie ze standardami Wielkiej Armii. Składała się z trzech dwubatalionowych pułków piechoty, 3. kompanii artylerii (bez dział), 3. kompanii saperów i półkompanii pociągu" – dodaje.
Wymarsz do Francji rozpoczął się 14 sierpnia. Na podstawie raportów wiadomo, że w czasie drogi przez Niemcy regimenty utraciły na skutek chorób i dezercji od 200 do 600 ludzi. Polacy maszerowali przez Kostrzyn – Frankfurt nad Odrą – Torgau, gdzie 9 pp wymienił broń pruską na saską – Lipsk – Erfurt – Fuldę – Hanau. W końcu września oddziały osiągnęły Moguncję. Tu pułki 4 i 9 otrzymały francuskie karabiny. 7 pp przezbrojono we Francji, w Charleville-Mezieres. Dalsza droga wiodła przez Luksemburg i Sedan. W dniach 21-25 października dywizja osiągnęła Paryż.
Tu dokonano kolejnych lustracji. Wszystkie pułki złożone były z żołnierzy młodych, o dobrej kondycji fizycznej i wysokim morale. W każdej jednostce znajdowało się od 250 do 700 weteranów armii pruskiej. Stanowili oni kościec kompanii grenadierskich. Jak zauważa Ochman, gorzej przedstawiała się sprawa wyższych szarż. W 7 pp żaden podoficer nie mówił po francusku, oficerów oceniano na ogół dobrze, choć pewnym mankamentem był brak doświadczenia. Dramatycznie przedstawiała się sprawa wyposażenia. O ile broń była nowa, o tyle mundury i oporządzenie stare i zużyte. W 9 regimencie doliczono się na paryskiej rewii jedynie 500 mundurów nadających się do użytku. Wszystkie pułki cierpiały na dramatyczny brak obuwia. 50 żołnierzy 4 pp na przegląd stawiło się boso. Francuska intendentura poinformowana o marszu Polaków do Hiszpanii, starała się zbywać żądania żołnierzy pod byle pretekstem.
"Nawet w przypadku dobrej woli ze strony komisarzy wojennych, okazywało się często, że zapełniający szeregi chłopi z Mazowsza i Wielkopolski nie odpowiadają standardom francuskiej intendentury. Jak pisał w jednym ze swych raportów marszałek Lefebvre, Polacy +…mają stopy za wielkie i za długie. Trzeba robić umyślnie…+ dla nich buty – zauważa Marcin Ochman. - Owe braki wyposażenia – zwłaszcza butów – mogą tłumaczyć często spotykane w czasie pochodu oskarżenia o zbyt wolny marsz Dywizji Księstwa. Wizytujący pułki generałowie i marszałkowie wprawdzie chwalili postawę, jednak uważali Polaków za słabych piechurów, zdatnych jedynie do służby garnizonowej. Opinie te w większości uległy zmianie za Pirenejami".
Po opuszczeniu stolicy Francji, pod Rambouillet 29 października nastąpiło pierwsze spotkanie z Napoleonem. Dokonał on przeglądu spotkanego w marszu 4 pułku piechoty. Rewia wypadła dobrze, większość braków była już uzupełniona, a żołnierze po kilkudniowym wypoczynku.
Trasa marszu wiodła z Tours do Bordeaux, gdzie pozostawiono po jednej kompanii z każdego batalionu, tworząc dla wszystkich pułków ośrodek zapasowy. W Łęczycy, na terenie Księstwa Warszawskiego znajdowały się dodatkowe kompanie zakładowe, gdzie gromadzono i szkolono rekrutów wysyłanych następnie do Bordeaux. W grudniu w St. Jean de Luz polscy artylerzyści otrzymali działa: 8- i 4-funtowe oraz 2 haubice. Wkrótce połączyli się z resztą dywizji i stale jej towarzyszyli.
Granicę hiszpańską Dywizja przekroczyła pomiędzy 21 a 25 listopada, kierując się w kierunku Madrytu. Operowała ona w ramach IV. Korpusu Wielkiej Armii marszałka Lefebvre'a, osłaniając od południa działania sił głównych. Chrzest bojowy Dywizja przeszła 25 grudnia w bitwie pod Almaraz. Polacy odegrali kluczową rolę w zdobyciu kamiennego mostu na Tagu. Śmiało poprowadzony przez marszałka Lefevre'a atak 4 i 7 pułku piechoty, wspierany ogniem badeńskiej i polskiej artylerii pomimo ciężkiego ostrzału opanował umocnione przedmoście. W następnym etapie – po podciągnięciu dział – na most wdarła się kompania grenadierów 4 pp, co wykorzystali polscy saperzy naprawiając pod ogniem uszkodzenia. Dzięki temu rzekę mogły przekroczyć pozostałe oddziały polskie, które po zażartej walce zmusiły wojska hiszpańskie do ustąpienia. Zwycięstwo dopełnił atak na tyły nieprzyjaciela pułku lansjerów nadwiślańskich.
Piechota odniosła niewielki straty. Legią Honorową odznaczeni zostali dowódcy obu regimentów – pułkownicy Potocki i Sobolewski, a także 4 oficerowie i żołnierze. Hiszpanie zostali kompletnie rozbici. Stracili 4 działa. Kilkuset żołnierzy trafiło do niewoli.
Wkrótce Dywizja znalazła się w Toledo. Tu przez kilka miesięcy pełniła służbę garnizonową. W marcu uczestniczyła w bitwie pod Ciudad Real. Latem jednostki polskie znalazły się w armii Józefa Bonaperta, która pod 28 lipca Talavera de la Reina próbowała rozbić maszerujące na Madryt połączone wojska angielsko-hiszpańsko-portugalskie. W tym samym czasie w Toledo bronił się przed siłami generała Vanegas'a garnizon złożony z 1 500 Polaków. Hiszpanie na wieść o nadciągającej odsieczy porzucili oblężenie, zostali jednak doścignięci 11 sierpnia pod Almonacid.
Jednym z najświetniejszych zwycięstw pułków Księstwa Warszawskiego w kampanii 1809 roku była bitwa stoczona 18 i 19 listopada pod Ocana. Nadciągający od południa czterdziestotysięczny korpus generała Arazeigi, który zamierzał opanować przeprawy na Tagu, został uprzedzony przez marszałka Soulta. Hiszpańska kawaleria została odparta przez piechurów 7 pp i kompletnie rozbita przez lansjerów i szaserów. Następnego dnia Dywizja Księstwa ponownie współdziałała z lansjerami. "Zdobycie przez nią baterii hiszpańskich otworzyło drogę dla szarży kawalerii, tym samym przesądzając o wyniku bitwy. W jej decydującym momencie, gdy silny ogień dział zagroził załamaniem natarcia ponownie odznaczył się płk A. Sułkowski. Stojąc na czele brygady, porwał orła 4 pp i z okrzykiem +Kto Polak, ten za mną!+ poprowadził swoich żołnierzy do szturmu. Korpus hiszpański nie wytrzymał tego naporu idąc w rozsypkę" – zauważa Ochman. Szacuje się, że straty hiszpańskie wyniosły około 2000 zabitych. Do niewoli trafiło około 15000 jeńców. Zdobyto 50 dział i 32 sztandary. Dywizja w ostatnich dniach listopada liczyła około 5500 żołnierzy i oficerów.
Koniec 1809 r. przyniósł oficjalną zmianę nazwy Dywizji Polskiej. "Padła ona ofiarą polityki napoleońskiej, która nie chciała drażnić Rosji, konsekwentnie zwalczając próby odbudowy państwa polskiego w jakiejkolwiek formie Z tego powodu od 19. XII.1809 r. jednostki polskie na półwyspie Apenińskim miały zwać się Dywizją Księstwa Warszawskiego. Jednakże mimo zakazów cesarza, stara nazwa pojawia się w oficjalnych dokumentach do końca istnienia" – mówi Ochman.
Na początku 1810 r. Dywizja Polska uczestniczyła w wyprawie do Andaluzji. Wchodziła w skład sił głównych Armii Południa. Do jaśniejszych momentów tej kampanii należą styczniowe walki 7 pp pod Venta Nueva, a szczególnie wydarzenia jakie rozegrały się pod Alauzin i Feungirola, a których bohaterami stali się żołnierze 4 pp. "W pierwszym z nich kilkudziesięciu ludzi pod dowództwem kapitana Zdziemnickiego przez blisko dwie doby odpierało ataki kilkunastokrotnie silniejszego oddziału partyzanckiego, by ostatecznie doczekać się odsieczy – mówi Ochman. - Jednak sukces ten bije na głowę niebywała wprost obrona zamku Fuengirola. Znajdująca się w nim kompania piechoty kapitana Młokosiewicza została zaatakowana 14 października przez połączone siły partyzantów i desantu angielskiego liczące łącznie 2513 ludzi. Mimo wielokrotnej przewagi wroga i bombardowania zameczku przez artylerię okrętową polski oddział nie skapitulował. Wzmocniony przez dwa oddziały nadchodzące z odsieczą z innych posterunków – polskie siły łącznie nie liczyły więcej niż 410-430 żołnierzy – przeszli do kontrataku zmuszając oblegających do ustąpienia w góry lub ucieczki na okręty".
Do niewoli trafił dowódca całej operacji – Lord Blayney oraz 200 jeńców. Anglicy stracili 5 dział. W następnych miesiącach Dywizja nadal uczestniczyła w wyprawach pacyfikacyjnych ścigając hiszpańskich partyzantów lub sama broniła się przed ich dokuczliwymi atakami. Rok ten zakończył szturm fortu pod Monbello, zdobytego mimo zaciętego oporu przez batalionu 4 pp. W schyłkowy okresie działań polskie regimenty operowały nadal w Grenadzie i Andaluzji, ponosząc w miarę nasilania się działań partyzanckich coraz poważniejsze straty. W sierpniu 1811 roku do niewoli trafiło kilka kompanii 9 pp, a blisko miesiąc później, 25 września pod Ximenes ich los podzielił dowódca 4 pp płk Tadeusz Woliński.
Jak zauważa Marcin Ochman, koniec 1811 r. przyniósł pożądaną przez wszystkich zmianę. W związku z przygotowaniami do wojny z Rosją – „Drugiej Wojny Polskiej” – Napoleon postanowił wycofać z Hiszpanii wszystkie oddziały Księstwa i pułki nadwiślańskie.
5 stycznia 1812 roku Dywizja otrzymała rozkaz wymarszu do kraju. Spotkał się on jeśli nie z radością, to na pewno z zadowoleniem żołnierzy, które nie widzieli sensu swego udziału w tej wojnie. Zorganizowanie marszu i przekazanie pełnionych zadań innym formacjom przeciągnęło się. Pierwsze kolumny wyruszyły do Kraju dopiero w końcu lutego. "Tragicznej wymowy nabiera fakt, że właśnie w trakcie upragnionego powrotu do dalekiej Ojczyzny, Dywizja poniosła najdotkliwsze straty" – mówi Ochman.
"W marcu w wąwozach pod Salinas, już blisko granicy francuskiej, został zaatakowany przez partyzancki korpus generała Fr. Miny konwój, złożony z transportu rannych i chorych oraz jeńców. Jego osłonę stanowił 7 pp. W rezultacie walk które się wywiązały w górskich dolinach polsko-francuska kolumna zmuszona została do odwrotu" – dodaje.
Jak się oblicza, w bitwie poległo lub dostało się do niewoli około 150 Polaków. Utracono także dwa sztandary i większość prowadzonych wozów. Przewyższało to straty poniesione przeszło dwa lata wcześniej pod Ocaną.
Główne siły Dywizji Księstwa Warszawskiego przekroczyły Pireneje na przełomie marca i kwietnia, a ostatnią dużą jednostką, która opuściła granicę Hiszpanii w dniu 10 kwietnia był 9 pp. W następnych miesiącach jednostki polskie przemierzyły niemal całą Europę, by już jako 28 DP Wielkiej Armii wziąć udział w końcowym etapie kampanii rosyjskiej walcząc między innymi nad Berezyną.
Jak zauważa Marcin Ochman, udział żołnierza polskiego w Wojnie Hiszpańskiej od samego początku budził mieszane uczucia, zarówno wśród współczesnych, jak i kolejnych pokoleń. Już w 1810 r. surowy w swych sądach Julian Ursyn Niemcewicz nazywał ją „okrutną i niesprawiedliwą”. Można sądzić, że był to sąd dość powszechny, choć oficjalnie wyrażano poparcie działaniom Napoleona – twórcy i protektora Księstwa Warszawskiego.
PAP - Nauka w Polsce, Elżbieta Zielińska
bsz
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
POLECAMY TAKŻE: