Kategorie

Epizod z powstania - Ze Starego Pamiętnika – Bliżyński epizod z Powstania


Skąd wziąłem ten pamiętnik? Znalazłem go w starej szafie, którą okazyjnie kupiłem od jednego z pijaczków z Bliżyna. Była zaniedbana, brudna i rozchybotana. Powyciągałem szkło z drzwi, sprawdziłem nogi, w środku pod spodnią deską dębową znalazłem kilka fotografii, brulion i listy miłosne pisane pięknym językiem i pismem. Fotografie przedstawiały ludzi nieznanych, listy były piękne, ale najciekawszy był brulion. Było w nim wiele zapisków z różnych okresów, np. ktoś prowadził tam buchalterię jakiejś wytwórni zabawek w okresie międzywojennym, na innych stronach były przepisy kulinarne z początku XX wieku, był także rodzaj pamiętnika patriotycznego, dotyczący miejscowości Bliżyn i Powstania Styczniowego.
Poniżej chciałbym przedstawić, chociaż jeden z ciekawych zapisków nieznanego pamiętnikarza. Pisownię pozostawiam oryginalną.


14 Marca 1864.
W tym czasie gdy powstańce juże schodzili z pola walki ponosząc klęski, rozegrała się ostatnia bitwa w Sandomierskiem. Rudowski zaatakował w Bliżynie Kulgaczowa i pobił go ze znacznemi straty. W dniu 7 Marca Kulgaczow doszczętnie rozbił oddział Malinowskiego. Postępując dalej, Kulgaczow rusza do Iłży, lecz nigdzie nie spotyka powstańcy. Przeszedł przez Wąchock i lasy samsonowskie. Dowiedziawszy się, że Rudowski – dowódca pułku opoczyńskiego ruszył do Suchedniowa, stanął tam dnia 14 Marca. Z Suchedniowa Kulgaczow pomaszerował do Bliżyna, skąd wysłał rotmistrza von Wahla na podjazd ku Odrowążowi. Wahl w okolicach tego miasteczka wykrył obozowisko Rudowskiego, ale samych powstańcy nie było. Udało się Wahlowi trafić na ślad Rudowskiego, ale zaskoczony dżdżystą i ciemną nocą marcową, zatrzymał się w Odrowążu na nocleg. Rychło też wysłał umyślnego do Kulgaczowa z wiadomością o swoich odkryciach. Ten zamierzał zaraz nazajutrz połączyć się z von Wahlem i ścigać Rudowskiego, gdy tymczasem ten ostatni uprzedził go i napadł w nocy dnia 16 Marca w Bliżynie.

Rudowski poprzez swoich zwiadowczych dokładnie orientował się w manewrach wojsk rosyjskich. Dwaj włościanie Jan Jurzyński i Benedykt Przygoda dotarli do Rudowskiego
z wieścią, że w Bliżynie zatrzymał się Kulgaczow z dwiema sotniami kozaków. One wieści przekazane były od kierownika fabryki żelaznej w Bliżynie Wincentego Stereckiego. Jedna sotnia zajęła karczmę, druga dwór, z zamiarem spędzenia tam nocy.

Rudowski wezwał natychmiast wachmistrza Wojciechowskiego i polecił mu udać się do obozu majora Bezkiszkina, aby ten przed nocą stanął z oddziałem w lesie olszynowym, okalającym staw w Bliżynie. Siły ich wspólne wynosiły około 150 ludzi i 40 kawalerii. Siły rosyjskie były znacznie większe, ale przewagę tę miały równoważyć zaskoczenie i nocna pora. Wspominał mi Wojciechowski – nie wolno było palić, ani rozmów głośnych także surowo zabroniono, tylko spokój i cisza, aby nikt we wsi nie dowiedział się o naszej bytności w olszynach. Męki straszne przechodzilim, z zimna zęby szczękały. Tylko od czasu do czasu trzeba było pić wódkę i zagryzać chlebem z surową słoniną.
Po zapadnięciu nocy można było rozpocząć przygotowanie do akcji. Stosownie do rozmieszczenia nieprzyjaciela Rudowski rozmieścił swe siły.

Napad na dwór powierzył Bezkiszkinowi, który stanął na czele kompanii kapitana Wacława Ciepłego. W skład kompanii wchodziło 68 strzelców. Sam Rudowski stanął przy Bezkiszkinie, a swą eskortę przydzielił Rząśnickiemu.
Wspomina Wojciechowski - przed wielką stajnią dworską stał kozak na warcie, który nas zobaczył jak dojeżdżaliśmy i zawołal ochrypłym głosem – „Kto idiot?”. Na co odpowiedzial nasz porucznik Minety doskonałym akcentem – „swój”. Kozak przyglądał się, a że byliśmy o krok od niego, więc poznał i wszczął alarm, ale na więcej nie miał czasu, bo Minety jednym ciosem pałasza położył go na miejscu. Wówczas kapitan podzielił swą kompanię na trzy części, dwie rozstawił na szosie, a trzecia kompania otoczyła karczmę, zatarasowała okna i drzwi oraz podpaliła karczmę. Część co trzeźwiejszych Kozaków, przez dach skakali trafiając na nasze bagnety i ginęła, a reszta upiekła się w ogniu. Z koni, które wyprowadziliśmy z karczmy, wiele w popłochu rozleciało się, ale pozostało nam w rękach pięćdziesiąt kilka. Nasza więc wyprawa na karczmę powiodła się.
Mniejszy sukces osiągnął Bezkiszkin. Wobec czujniejszych wart i wcześniejszego alarmu, niż w karczmie, udało się kozakom kwaterującym przy pałacu, uratować się ucieczką ze stratą jednego oficera i paru szeregowych. Pomogła im w tym pomyłka strzelców Bezkiszkina, którzy w ciemnościach wzięli własną jazdę za kozaków i ostrzelali. Lecz i tak straty nieprzyjaciela wynosiły około 50 zabitych i spalonych oraz 20 rannych. Powstańce zdobyli nieco broni i 52 konie. W szeregach powstańczych było dwóch poległych i trzech rannych.

 

24 Maj 1864.

Dziś dotarła do mnie straszliwa wieść, oto bowiem Matwiej Bezkiszkin nie żyje. Był to syn Polki i oficera carskiego. Sam w młodości służył w wojsku rosyjskim w stopniu kapitana. Dlaczego przeszedł na stronę powstańców? Nie wiem. Wyszkolił i przekazał Langiewiczowi 300 powstańców. W powstaniu dowodził pierwszym batalionem strzelców w pułku Rudowskiego. Batalion ten walczył pod Suchedniowem i Bliżynem. 27 Kwietnia władze carskie schwytały Matwieja Bezkiszkina, który bronił się strzelając z dwóch rewolwerów. Ujęcie go żywcem uznano za sukces tak wielki, że wystąpiono o najwyższe odznaczenie dla żołnierzy, którzy tego dokonali.
W dniu 16 mają 1864 roku sąd polowy w Radomiu skazał majora Bezkiszkina na karę śmierci przez rozstrzelanie. Zapytany dlaczego zdradził swój carski mundur odrzekł: „Zrodzony z matki Polki, czułem się zobowiązany do pomszczenia krzywd jej synów i braci”. Zelżony za tę odpowiedź, został spoliczkowany przez prezesa sądu.
W odwecie zawisł na szubienicy. Szczegóły procesu przekazał mi w tajnym piśmie nasz człowiek pan Jakimowicz.
O Matwieju Bezkiszkinie szumią teraz tylko bliżyńskie lasy.

To tylko dwa z bardzo ciekawych zapisków znajdujących się w pożółkłym brulionie. Ale te lokalne historie o zapomnianych bohaterach są najciekawsze.

Radosław Nowek