Kategorie

Na straży szkockich owiec. I Korpus Polski w 1940 roku









I Korpus Polski to jednostka w dużej mierze zapomniana. Pozbawiony sukcesów, stacjonujący z dala od linii frontu, znalazł się na marginesie historii udziału Polaków w obronie Wielkiej Brytanii. Szkoda, bo jego historia mówi wiele o ówczesnym wojsku polskim.


Dywizjon 303 miał szczęście. Arkady Fiedler w 1940 roku stworzył piękną laurkę, sławiącą tę jednostkę i jej dokonania. Tym samym – zapewne niechcący – przyczynił się do medialnego przykrycia wszystkich innych polskich jednostek biorących udział w przygotowaniu do odparcia niemieckiej inwazji na Wielką Brytanię. Dziś mit 303 Dywizjonu żyje i ma się dobrze, podczas gdy I Korpus nadal traktowany jest „po macoszemu”.

Jak pisać o Polakach nie pisząc o Polakach

Wieloletnie zaniedbania literackie przynoszą niestety gorzkie owoce. Wystarczy pobieżnie zajrzeć do książek wydanych już w XXI wieku, by zdać sobie sprawę z rozmiarów problemu. Książka nosząca tytuł „Polacy w obronie Wielkiej Brytanii” rodzi, patrząc na okładkę, pewne nadzieje, jednak w jej treści próżno szukać I Korpusu1. W pracach stworzonych przez zagranicznych autorów również nie jest lepiej. Michael Peszke w swym dziele „Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie 1939-1946” poświęcił I Korpusowi „aż” niecałe trzy strony2. W innej zagranicznej pracy, „Najwierniejszy sojusznik”, jej autor wspomina mgliście o Wojsku Polskim w Szkocji zaledwie na dwóch stronach3.

Czego jednak wymagać od obcokrajowców, skoro ostatnia praca całościowo opisująca strukturę i losy I Korpusu ukazała się w Polsce w 1992 roku4. Być może tocząca się dyskusja o polskiej polityce historycznej doprowadzi do zmiany tego przykrego stanu.

Z ziemi francuskiej do szkockiej

25 czerwca 1940 roku zakończono ewakuację Wojska Polskiego z Francji. Do Wielkiej Brytanii dotarło zaledwie 17205 żołnierzy wojsk lądowych, w tym 4475 oficerów i 12730 żołnierzy innych stopni5. Przyczyn tego stanu rzeczy było kilka – błędy polskiego dowództwa, nieprzyjazna postawa Francuzów, a także wydanie zgody na powrót Polaków mieszkających we Francji do swoich domów. Żadna większa jednostka nie została przewieziona w całości, nie uratowano nawet SBSP. Z organizacyjnego punktu widzenia, całą pracę mającą na celu odbudowanie WP na Zachodzie trzeba było zaczynać od początku.

Pierwsze kontakty z Brytyjczykami bywały dość zróżnicowane:

Tam też, jeszcze na statku, natychmiast nas rozbrojono, po czym pod bagnetami Home Guardu czwórkami (…) odprowadzono na dworzec (…) i wyprawiono do Szkocji. Ostrożność była usprawiedliwiona. (…) Pojedynczy nawet cudzoziemiec (…) mógł być śmiało spadochroniarzem lub sabotażystą, a cóż dopiero cały oddział6.

Polscy żołnierze zostali wysłani do dalekiej Szkocji. Był to ruch całkiem zrozumiały, jako że południowo-wschodnia część Wielkiej Brytanii szykowała się do odparcia inwazji, i nie było tam miejsca na tłumy niezorganizowanych i nieuzbrojonych żołnierzy. Polacy potrzebowali przy tym spokoju i odpoczynku. Aby umożliwić pewne odprężenie nerwowe, Brytyjczycy przysyłali instruktorów sportowych, by przez ruch i rywalizację żołnierze mogli otrząsnąć się z frontowych przeżyć7. Wbrew pozorom, morale polskich żołnierzy było bardziej nadszarpnięte, niż można by przypuszczać.

Jak obuchem w łeb uderzył mnie ogromny upadek dyscypliny, a zwłaszcza jakieś otępienie i marazm wśród podoficerów i młodszych oficerów. Odniosłem wrażenie, że to nie są żołnierze, lecz jacyś rezydenci na łaskawym chlebie. (…) Zaraz pierwszego wieczora jakiś nie znany mi, pijany juhas (…) wpadł do mojego namiotu z nożem, wrzeszcząc ile sił: – Dasz, łajdaku, żołd czy nie? – Nie znam cię, nie zalegam ci z żołdem. Idź do swojego dowódcy – Wszyscy jednacy złodzieje! Przez cały czas w Norwegii nie dostałem ani grosza! Dawaj żołd!8.

Tak ówczesną sytuację opisywał jeden z uczestników tamtych wydarzeń. Rozprężenie dyscypliny było zrozumiałe, biorąc pod uwagę przejścia niektórych żołnierzy, jednak jeśli w Szkocji miało odrodzić się Wojsko Polskie, sytuację tą należało jak najszybciej opanować.

Okiem archiwisty

Dokumenty archiwalne wskazują, że problemy z dyscypliną nie ograniczały się do kilku wyizolowanych przypadków. W teczkach znajdziemy wzmianki o pijackich ekscesach, nieszanowaniu sprzętu, zawyżaniu sobie stopni, lekceważeniu oficerów, samowolnym opuszczaniu obozów, przymusowym zatrzymywaniu pojazdów cywilnych, kłusownictwie oraz śmieceniu na terenie obozu jak i poza nim9. Pojawiły się także pierwsze skargi ludności cywilnej na zachowanie naszych rodaków10.

Uwagi płynęły także ze strony brytyjskich wojskowych. Było to zapewne bardzo bolesne, jako że Polacy starali się zrobić na gospodarzach jak najlepsze wrażenie. Zarzuty dotyczyły różnych dziedzin życia. Polaków oskarżano o marnotrawienie żywności, zaśmiecanie, niedbałość o higienę i wygląd, nie oddawanie honorów brytyjskim oficerom i nie szanowanie sprzętu11. Znacznie bardziej kłopotliwe były problemy z obsługą broni. Najwyraźniej niektórzy żołnierze uznali, że po służbie frontowej nie muszą już słuchać rusznikarzy i zajmowali się karabinami według własnego uznania. Skutkowało to nadmierną ilością uszkodzeń broni na skutek nieumiejętnego (a czasem nieuprawnionego) rozkładania i czyszczenia. Niektóre przypadki łamania przepisów trudno jest nie tylko wytłumaczyć, ale i zrozumieć:

Duża ilość sznurów do czyszczenia broni porwana na skutek nieodpowiedniego czyszczenia, zakładania zbyt wielkiej ilości flaneli, lub też [nieczytelne] sznura przywiązany do kołka namiotowego, a drugi koniec w ręku, przy czym kb jest przesuwany po sznurze tam i z powrotem (…) Żołnierze używają flaneli, przeznaczonej wyłącznie do czyszczeni broni, jako szalików na szyję.

Jak więc widać, polskich i brytyjskich instruktorów czekało wiele pracy, zanim polscy żołnierze ewakuowani z Francji staną się zwartą i sprawną jednostką bojową.

Przybycie polskich sił do obozów przysporzyło także pewnych problemów szkockim owcom i ich hodowcom. Polacy, znani z szarmanckiego podejścia do kobiet (co było również przyczyną skarg ze strony miejscowej ludności), masowo zrywali rosnące na wzgórzach wrzosy. Ten proceder osiągnął tak znaczne rozmiary, że stał się problemem dla szkockich rolników, wykorzystujących wrzos jako paszę dla owiec na okres zimy. Jedynym ratunkiem było wydanie zakazu zrywania tej rośliny12. Zdarzało się również, że Polacy ranili (niekiedy śmiertelnie) owce rzucając ze wzgórz kamieniami13.

I Korpus, czyli coś z niczego

Przybyłych do Wielkiej Brytanii polskich żołnierzy należało posortować i posegregować w zależności od specjalności i poprzedniego przydziału. W tym celu Polaków rozdzielono na trzy obozy: Biggar, Douglas i Crawford14. Tam też przystąpiono do formowania zawiązków nowych jednostek wojskowych. Materiał wyjściowy, czyli żołnierze, nie byli w najlepszej formie, co zauważono na najwyższych szczeblach wojskowej hierarchii. Sam Sikorski opisywał stan żołnierzy następującymi słowami: „(…) większość oddziałów polskich w tej chwili do prac użyć nie można, gdyż są one przemęczone, jeszcze nie zreorganizowane i częściowo zupełnie mają zniszczone umundurowanie”15. Mimo tego, nie ustawano w pracach nad odbudową Wojska Polskiego w Szkocji.

13 lipca 1940 roku narodziła się 1 Brygada Strzelców. Niedługo po niej sformowano 2 Brygadę Strzelców. Niestety, biorąc pod uwagę braki w broni i obsadzie stanów kadrowych, były to raczej „brygady”16. Ich utworzenie (a także powstanie brygad kadrowych) było jednak niezbędne z punktu widzenia utrzymania jedności wojska. Nowe struktury oznaczały nowe etaty, co pomogło choć w części rozładować problem nadmiaru oficerów. Co więcej, pojawienie się nowych jednostek dawało żołnierzom służącym w nich pewne poczucie stabilizacji.

Na dalszy postęp w formowaniu polskich jednostek lądowych w Szkocji nie trzeba było długo czekać. 28 września 1940 roku utworzono I Korpus17. W ten sposób powstał silny ośrodek organizacyjny, wokół którego miały w przyszłości rozwijać się kolejne jednostki Wojska Polskiego. Na razie jednak priorytetem była obrona wybrzeży Wielkiej Brytanii. W związku z tym, I Korpus otrzymał zadanie umocnienia i patrolowania 200 kilometrowego odcinka szkockiego wybrzeża. Ta długość nie powinna nikogo przerażać. Po pierwsze, do wyładunku sił desantowych nadawało się zaledwie kilka odcinków o łącznej długości 30 kilometrów. Po drugie, odcinek ten obsadzony był uprzednio przez brytyjską 46 Dywizję Piechoty, a I Korpus pod względem liczebności był mniej więcej odpowiednikiem takiej jednostki18.

Razem ze zmianami organizacyjnymi, pojawiła się ważna zmiana w wyglądzie polskich żołnierzy. We wrześniu i październiku 1940 roku w jednostkach zaczęły się pojawiać naszywki „Poland”, dzięki którym Polacy mogli wyróżniać się na tle innych oddziałów przebywających w Wielkiej Brytanii19.

Na szkockiej linii frontu

18 października 1940 roku I Korpus przeszedł pod dowództwo „Scottish Command”, a od 20 października Polacy przejęli całkowitą odpowiedzialność za swój odcinek20. Na stanie Korpusu znajdowało się 7017 karabinów, 203 lkm i 25 ckm, 24 moździerze 2 calowe, 21 kb ppanc, 14 dział ppanc oraz 8 dział 75 mm. Broń pancerną, lub raczej opancerzoną, reprezentowało 14 transporterów Bren Carrier21. Nie była to więc imponująca ilość uzbrojenia jak na jednostkę tytularnie określającą się jako „korpus”. Co więcej, w skład dział ppanc wchodziło 10 przestarzałych francuskich armatek 25 mm z niewielką ilością amunicji, a działa 75 mm mogły strzelać tylko ogniem bezpośrednim, jako że brakowało do nich niezbędnego oprzyrządowania22. Stan uzbrojenia i wyposażenia ulegał, rzecz jasna, poprawie wraz z upływem czasu.

Choć odcinek przydzielony I Korpusowi do „prestiżowych” nie należał, to nie należy zapominać, że po raz pierwszy od klęski Francji polska jednostka wojsk lądowych otrzymała „swój” odcinek obrony, za który była wyłącznie odpowiedzialna. Doprowadzenie do takiego stanu w trzy miesiące od przybycia rozproszonych i po części zdemoralizowanych uchodźców było niewątpliwym sukcesem strony polskiej. Warto jednak przy tym zauważyć, że wysłano ich na odcinek, na którym zagrożenie inwazją było praktycznie nieistniejące. Żeby uderzyć na szkockie wybrzeże, Kriegsmarine musiała by pokonać całe Morze Północne, co wystawiło by flotę desantową na mordercze ciosy Royal Navy. Co więcej, w momencie objęcia odcinka „sezon” inwazyjny dobiegł już końca – sprzyjające warunki do przeprowadzenia inwazji na Wielką Brytanię z kontynentu kończą się mniej więcej w połowie września, a w październiku zaczyna się długotrwały okres złej pogody, wykluczający lądowanie dużych sił inwazyjnych23.

Mimo zajmowania statycznego odcinka obrony wybrzeża, I Korpus był ważnym argumentem w walce toczonej na londyńskich salonach. Generał Sikorski walczył o jak najlepszą pozycję dla obecnej i przyszłej Polski, starając się zachowywać jak polityk o równorzędnej w stosunku do Brytyjczyków pozycji. Prowadziło do czasem do śmiesznych, z perspektywy lat, propozycji podziału Europy na brytyjską i polską strefę wpływów, instruowaniem Churchilla jak ma prowadzić kampanię na Morzu Śródziemnym czy też żądania nalotu na Okęcie w dniu polskiego Święta Niepodległości24. Jeśli Sikorski marzył o osiągnięciu jakichkolwiek wpływów w brytyjskich kręgach władzy, potrzebował argumentów przemawiających za poważnym traktowaniem polskiego rządu na uchodźstwie. Wystawienie silnej jednostki wojsk lądowych, broniącej Wielkiej Brytanii przed inwazją, mogło być jednym z nich.

Podsumowanie

I Korpus „bronił” Szkocji aż do samego końca wojny. Sam, jako całość, nie wziął nigdy udziału w walce, zdołał jednak powołać do istnienia dwie jednostki, które przysporzyły Wojsku Polskiemu sporo chwały, czyli 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową i 1 Dywizję Pancerną. Sam, niestety, znalazł się w ich cieniu, omijany przez historyków i publicystów. W mojej ocenie wyrządzono tej jednostce krzywdę. Za taki, a nie inny stan rzeczy odpowiada kilka czynników – brak historii bojowej, niechęć do odwiedzania brytyjskich archiwów, jak również nie sprowadzenie polskich archiwaliów z IPMS do CAW, gdzie powinny znaleźć się już dawno temu. Zapewne częścią problemu jest też niska „atrakcyjność” tematu przekładająca się na liczbę czytelników, co może odstraszać pisarzy i sprzedawców. Mimo to mam nadzieję, że ta dziura w polskiej historii wojskowości zostanie jak najszybciej wypełniona.

Bibliografia:

  • Archiwalia:
    • Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego
  • Opracowania:
    • Borchólski Mieczysław, Z saperami generała Maczka, Warszawa 1990.
    • Dec Władysław, Narwik i Falaise, Warszawa 1958.
    • Gretzyngier Robert, Matusiak Wojtek, Polacy w obronie Wielkiej Brytanii, Poznań 2007.
    • Grobicki Aleksander, Żołnierze Sikorskiego, Kraków 1981.
    • Koskodan Keneth K., Najwierniejszy sojusznik. Historia Polskich Sił Zbrojnych w czasie II wojny światowej, Kraków 2013.
    • Peszke Michael Alfred, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie 1939–1946. Koncepcje strategiczne i realia geopolityki, Poznań 2014.
    • Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej. Tom II Kampanie na obczyźnie. Część 1 Wrzesień 1939 – czerwiec 1941, Londyn 1959.
    • Wawer Zbigniew, Organizacja polskich wojsk lądowych w Wielkiej Brytanii 1940-1945, Warszawa 1992.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz


Przypisy:

1 R. Gretzyngier, W. Matusiak, Polacy w obronie Wielkiej Brytanii, Poznań 2007. Szkoda, że w polskim wydaniu zrezygnowano z wyjaśniającego całą sprawę podtytułu A day-by-day chronology of Polish day and night fighter pilot operations: July 1940-June 1941.

2 M. A. Peszke., Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie 1939 – 1946. Koncepcje strategiczne i realia geopolityki, Poznań 2014, s. 120-123.

3 K. K. Koskodan, Najwierniejszy sojusznik. Historia Polskich Sił Zbrojnych w czasie II wojny światowej, Kraków 2013, s.58-59.

4 Z. Wawer, Organizacja polskich wojsk lądowych w Wielkiej Brytanii 1940-1945, Warszawa 1992.

5 Ibidem, s. 174.

6 A. Grobicki, Żołnierze Sikorskiego, Kraków 1981, s. 61-62.

7 M. Borchólski, Z saperami generała Maczka, Warszawa 1990, s. 51-52.

8 W. Dec, Narwik i Falaise, Warszawa 1958, s. 142. Podrozdział w którym zamieszczono tę opowieść nosi znamienny tytuł „Dyscyplina padła w szkockie błoto”.

9 IPMS, R.1, 1.Baon Strzelców Podhalańskich. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 6, 30 VI 1940; Dodatk poufny do rozkazu dziennego Nr. 24/40, 21 VII 1940; Rozkaz dzienny Nr.27, 24 VII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 49/40, 17 VIII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 60/40 30 VIII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 63/40 3 IX 1940; Rozkaz dzienny Nr. 78/40, 20 IX 1940; IPMS, R.2, 2 Batalion Czołgów. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 118 9 VII 1940, Rozkaz dzienny Nr. 124, 16 VII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 128 20 VII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 129 22 VII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 131 24 VII 1940, Rozkaz dzienny Nr. 145 9 VIII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 160 27 VIII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 164 31 VIII 1940; Rozkaz dzienny Nr. 166 2 IX 1940; Rozkaz dzienny Nr. 158 4 IX 1940; IPMS, R.8, Komenda Stacji Zbornej Oficerów Rothesay. Rozkazy dzienne 1940 – 1941, Rozkaz dzienny Nr.9 3 IX 1940; Komunikat Nr. 2 28 IX 1940; Rozkaz dzienny Nr. 72 18 XI 1940. Dokumenty zamieszczone na stronie IPMS nie stanowią rzecz jasna pełnego i wyczerpującego zbioru. Należy jednak zauważyć, że wiele komunikatów ujętych w rozkazach to polecenia Dowództwa Obozów i Oddziałów WP w Szkocji (powtarzające się we wszystkich trzech teczkach), odnoszące się do wszystkich żołnierzy polskich w Szkocji i poruszające problemy występujące w różnych obozach. Dzięki temu lektura nielicznych dokumentów pozwala na wyrobienie opinii o całości zagadnienia.

10 IPMS, R.1, 1.Baon Strzelców Podhalańskich. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 78/40, 20 IX 1940.

11 IPMS, R.1, 1.Baon Strzelców Podhalańskich. Rozkazy dzienne 1940r., Dodatek do rozkazu dziennego Nr. 24, 21 VII 1940.

12 IPMS, R.2, 2 Batalion Czołgów. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 164 31 VIII 1940.

13 IPMS, R.2, 2 Batalion Czołgów. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 169 5 IX 1940.

14 Z. Wawer, op.cit., s. 31.

15 IPMS, PRM.20, Stosunki z Wielką Brytanią 1940, Protokół pierwszej rozmowy między Naczelnym Wodzem Generałem Sikorskim a Szefem Sztabu Koordynacji Obrony gen. Ismey w sprawie reorganizacji W.P. w Anglii, w dniu 28.6.1940, s. 2.

16 Z. Wawer, op.cit., s. 36.

17 Ibidem, s. 41.

18 Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej. Tom II Kampanie na obczyźnie. Część 1 Wrzesień 1939 – czerwiec 1941, Londyn 1959, s. 245 – 246, W. Dec, op. cit., s. 159.

19 IPMS, R.1, 1.Baon Strzelców Podhalańskich. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 77/40 1 IX 1940, IPMS, R.2, 2 Batalion Czołgów. Rozkazy dzienne 1940r., Rozkaz dzienny Nr. 200 11 X 1940, IPMS, R.8, Komenda Stacji Zbornej Oficerów Rothesay. Rozkazy dzienne 1940 – 1941, Rozkaz dzienny Nr. 24 20 IX 1940.

20 Polskie…, s. 247.

21 Ibidem, s. 249.

22 IPMS, PRM.20, Stosunki z Wielką Brytanią 1940, Memorandum for the Prime Minister, k. 125.

23 Osobnym zagadnieniem pozostaje to, czy Niemcy w ogóle byli zdolni do przeprowadzenia inwazji. Proste porównanie sił przygotowanych do operacji Seelöwe i Overlord wskazuje, że Wehrmacht był równie gotowy do przeprowadzenia inwazji jak mój 8 miesięczny synek do przepłynięcia Bałtyku wpław. Ale to temat na osobny artykuł.

24 IPMS, PRM.20, Stosunki z Wielką Brytanią 1940, Sprawozdanie z rozmowy generała Sikorskiego z ministrem pracy Ernestem Bevinem, która odbyła się dnia 1 listopada 1940 r., w mieszkaniu generała Sikorskiego w obecności dr. J. Retingera, k. 168-172.

>


Autor: Łukasz Męczykowski
Wolna licencja – ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

miejsce pierwotnej publikacji – Portal historyczny Histmag.org