Kategorie

Pierwszy zryw przeciw władzy sowieckiej





Sklep Poszukiwania.pl




Padło zaledwie kilka strzałów, zabitych zostało trzech żołnierzy, a zryw zakończył się po kilku godzinach, po których powstańcy rozeszli się do domów.  Mimo tego akcja mieszkańców Czortkowa, małego miasteczka na rubieżach II Rzeczypospolitej, wywołała wręcz alergiczną reakcje władz sowieckich. Do dziś nie ma 100 procentowej pewności, czy pierwszy zryw ludności polskiej przeciw władzy sowieckiej nie był prowokacją NKWD, ale na pewno mimo znikomej skali zaniepokoił nawet samą Moskwę.

Aresztowani to przeważnie młodzież narodowości polskiej, większość należała wcześniej do organizacji strzeleckich (...) Bandyci zabili trzech żołnierzy, ranili trzech i zabrali sześć karabinów - to fragmenty meldunków z Czortkowa słane do samego szefa bezpieki Ławrientija Pawłowicza Berii. Meldunki czytał też Józef Stalin. Z pozoru wydaje się nieprawdopodobne, by tak drobna sprawa mogła przykuć ich uwagę. A jednak niedługo po wydarzeniach do małego powiatowego miasteczka województwa tarnopolskiego przybyli wysocy dygnitarze NKWD Iwan Sierow i Wsiewołod Mierkułow. To oni osobiście kierowali śledztwem. W jego wyniku aresztowanych zostało ponad 500 osób, a na kilkudziesięciu wykonano wyroki śmierci.

TŁO I KONSPIRACJA

Czortków był przed wojną jedną z najbardziej malowniczych miejscowości polskiego Podola. Leżący nad rzeką Serat, dopływem Dniestru, jak pisano w przewodnikach był głównym punktem oparcia dla ruchu turystycznego w tym rejonie. Nazywano go też mlekiem i miodem płynącym, ze względu na urodzajną glebę i dużą ilość miodu. Miasteczko zamieszkiwało 19 tys. osób, z czego prawie połowę stanowili Polacy.

Sielanka skończyła się 17 września 1939, gdy na tereny polskie wkroczyła Armia Czerwona, a wraz z nią rządy terroru. Czortków, szybko poczuł twardą bolszewicką rękę. Do miejscowego więzienia, przeznaczonego maksymalnie na 275 miejsc, szybko trafiło 1200 osób.

Od pierwszej chwili widać było ciągłą pracę nowych rządów, zdążającą do całkowitego zniszczenia religii i polskości. Parcelowano i rozdawano majątki kościelne i prywatne - pisał w Kronice ojców Dominikanów zakonnik Urban Szeremet - Na mityngach wszczepiano nowe zasady i głoszono nowy porządek (...) Roztoczono osławiony system szpiegowski, tak że nie można było się ruszyć bez opiekunów (...) Czortków popadł w złe ręce.

Pierwsze organizacje konspiracyjne powstały w Czortkowie już w październiku. Jedną z nich budował - w porozumieniu z Polską Organizacją Wojskową we Lwowie - Józef Opacki, komendant czortkowskiego Hufca Harcerzy Kresowych. Inną ppor. rez. Heweliusz Malawski, miejscowy technik dentystyczny, który gromadził wokół siebie przede wszystkim uczniów starszych klas gimnazjum. Kolejną pchor. Jerzy Koleuszek, który oparł się na kadrach Stronnictwa Narodowego.

PLANY POWSTANIA

W Czortkowie coś się tworzyło - pisał jeden z powstańców Klotyld Atamaniuk  - Gdzieś w okolicach Bożego Narodzenia albo na początku stycznia 1940 r. w kościele Ojców Dominikanów, na chórze, odbyło się ślubowanie. To coś zaczęło szybko nabierać realnych kształtów, tym bardziej, że do Czortkowa dotarły informacje o planowanym poborze do Armii Czerwonej. Sowieci wydali rozporządzenie o obowiązku rejestracji mężczyzn z roczników 1890 -1921 oraz przeszkoleniu sanitarnym kobiet. Według ludności polskiej mógłby to być wstęp do poboru.

Nastroje podgrzewały też informacje przekazywane przez przywódców konspiracji - o ukonstytuowaniu się polskiego rządu we Francji i apelu o przerzucanie młodzieży do organizowanych polskich legionów.

Na początku stycznia w mieście pojawiło się dwóch tajemniczych mężczyzn podających się za wojskowych - por. Janusz Kowalski i ppor. Woszczyński (zapewne były to fałszywe nazwiska). Zatrzymali się w tym samym domu, w którym pokój wynajmował Malawski. 9 stycznia tam właśnie odbyło się decydujące spotkanie. Malawski roztaczał też wizje, jakoby opanowanie Czortkowa miało rozpocząć znacznie szersze powstanie, do którego przystąpić miał Stanisławów i Lwów. Jeśli operacja w Czortkowie zakończy się sukcesem, to organizacja będzie prowadziła dalej działania dwiema grupami. Jedna pójdzie na Jagodnicę, Zaleszczyki, Borszczów, druga pójdzie na Buczacz i Monasterzyska. Następnie powinna wkroczyć polska armia z Rumunii - miał dodać.

Takie same argumenty padały podczas konspiracyjnej rekrutacji. Świadczy o tym kolejny meldunek do Berii.  Podczas werbunku(do siatki konspiracyjnej) dowódcy informowali, że działają z polecenia zagranicy, że ich wystąpienie wspomogą polskie legiony stacjonujące na rumuńskiej granicy, że jednocześni z wystąpieniem w Czortkowie rozpoczną się wystąpienia we we Lwowie, Stanisławowie i innych miastach. Argument padł na żyzny grunt - organizacje konspiracyjna w przeddzień zrywu liczyła nawet ok. 200 członków. Niestety był oparty na fałszywych przesłankach. Owszem w Rumunii było polskie wojsko, ale przebywało w obozach dla internowanych.

Co do planów konspiratorów nie ma też pełnej jasności. Inni konspiratorzy wspominali, że plan powstania nie była aż tak górnolotny. Spiskowcy po opanowaniu miasta i uwolnieniu więźniów mieli zająć pociąg, którym przedostać się mieli właśnie do Rumunii. Jak zeznawał jeden z konspiratorów ich zamiarem była organizacja młodzieży od 16 do 20 lat, w celu przerzutów przez rumuńską granicę, potem do Francji.

PRZYGOTOWANIA I ATAK

Nie ma rozbieżności natomiast co do daty i przebiegu zrywu. Konspiratorzy postanowili działać, gdy miejscowy garnizon został wyraźnie osłabiony wyjazdem żołnierzy na front fiński. Data miała być symboliczna - rocznica wybuchu powstania styczniowego.

Konspiratorzy spotkali się wieczorem ok. 20 w kościele Dominikanów. Podzieleni zostali na cztery grupy. Powstańcy mieli opanować koszary, więzienie, miasto i stacje kolejową. Część członków organizacji miała dotrzeć bezpośrednio pod obiekty ataku. Te plany pokrzyżowała pogoda - gęste opady śniegu nie pozwoliły dotrzeć części konspiratorów na czas.

Powiodła się tylko jedna część planu. Konspiratorom udało się opanować szpital. Czuwający strażnik rzucił się na mnie, jednak chłopcy szybko obezwładnili wszystkich strażników, po czym zabraliśmy karabiny i zapasową amunicję. W tym czasie siostry zaczęły wydawać oficerom ubrania, szykując ich do przejścia na dworzec. Na schodach pojawił się oficer NKWD, z odbezpieczonym naganem w ręku. Jeden z chłopców, chyba Starczewski, błyskawicznie strzelił do niego. Enkawudzista zwalił się na podłogę - relacjonował jeden z uczestników akcji.

Fiaskiem zakończyły się próby zdobycia koszar - udało się obezwładnić tylko jednego strażnika, drugi zawiadomił żołnierzy, a niedoszli - uzbrojeni w zaledwie kilka pistoletów, bagnety i noże - powstańcy wycofali się. Podobnie było ze stacją. Po krótkiej strzelaninie konspiratorzy też zarządzili odwrót. Pozostałe grupy poinformowane o niepowodzeniach w ogóle nie weszły do akcji. Wśród nas zapanował chaos. Każdy chciał się już tylko uchronić. (...) Mnie zgarnęli na stacji Barszczów (...) Przewieźli mnie do dawnego lokalu »Zacisze«, gdzie stacjonowało teraz NKWD - wspominał Atamaniuk.

REPRESJE

Sowieci zareagowali błyskawicznie. Część spiskowców została aresztowana zanim jeszcze wróciła do domów. Kolejnego dnia do Czortkowa przyjechał pociąg pancerny. Już w kilkadziesiąt godzin po rozruchach w Czortkowie pojawili się Sierow i Mierkułow, a pierwszy raport wysłany Berii i Stalinowi powstał 23 stycznia!

Rozpoczęły się masowe aresztowania, ale też rozliczenia ze swoimi. Powyższe nastąpiło wyłącznie wskutek wyjątkowego niedbalstwa w pełnieniu służby wartowniczej i jej zupełnego osłabienia. Działalność agenturalną oddziału powiatowego NKWD zorganizowano w sposób niezadowalający, siatka informatorów jest niewielka, z większością utracono kontakt - donosił kolejne raporty.

Pierwsza fala aresztowań objęła niemal 100 osób, z których 27 szybko  przyznało się do winy. Śledztwo prowadzone było najpierw na miejscu, a od końca marca w Tarnopolu, dokąd przewiezionych zostało część więźniów. Kolejna fala aresztowań objęła w końcu marca 242 osoby. W sumie - według Instytutu Pamięci Narodowej - w związku ze zrywem w Czortkowie, ale także działalnością konspiracyjną na Podolu zatrzymanych zostało ok. 600 osób. Jesienią skazano na karę śmierci co najmniej 24 osoby. Wyroki zostały wykonane. Wśród skazanych na śmierć byli m.in. dwóch rolników, muzyk, stolarz i dwóch gimnazjalistów. 55 kolejnych osób wysłano do łagrów.

Mimo tak szeroko zakrojonej akcji Sowietom nie udało się zatrzymać żadnego z przywódców zrywu. Kowalski, Malawski i Woszczyński rozpłynęli się w powietrzu. Tylko los tego ostatniego jest prawdopodobnie znany - schwytany kilka miesięcy później pod nazwiskiem Wyszyński został rozstrzelany jako członek konspiracji. Ale właśnie zniknięcie przywódców, w połączeniu z nieudolnie przeprowadzoną akcją, a także niezwykle szybką reakcją NKWD i pojawieniem się na miejscu wysokich funkcjonariuszy stoi za często wysuwaną teorią o sowieckiej prowokacji.

Bezpieka miała inspirować wybuch, by doprowadzić do zdekonspirowania organizacji spiskowych, a także wyłuskania osób o patriotycznych poglądach. Tej teorii w świetle istniejącego materiału źródłowego nie da się jednak udowodnić. Wydaje się mało prawdopodobna, zawarte w meldunkach informacje o zrywie, w tym o tajemniczych organizatorach wysłannikach lwowskiego podziemia, pochodzą z brutalnych przesłuchań, a nie od informatorów, czy agentów.

Pozostaje pytanie skąd aż taka reakcja władz sowieckich, na tak mało istotne wydarzenia, na rubieżach rosnącego imperium. Aresztowanie 600 osób, śledztwo, w które osobiście angażują się dygnitarze bezpieki, a bacznie obserwują je najważniejsi ludzie ZSRR. Najprawdopodobniej władze radzieckie obawiały się wybuchu większego powstania na zajętych ziemiach. Świadczyć mogą o tym: szeroko zakrojone śledztwo, setki aresztowanych, wreszcie wyraźne wzmocnienie aparatu operacyjnego NKWD.  Sowieci postanowili ukręcić łeb hydrze, zanim jeszcze w ogóle miał szanse urosnąć.

 

Fot.Czortków. Zniszczona stacja kolejowa, 1941. NAC 3/2/0/-/1668

Łukasz Starowieyski



O ile nie jest to stwierdzone inaczej, wszystkie materiały na stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Muzeum Historii Polski