Kategorie

Powstanie Listopadowe: więcej niż romantyczny zryw





Sklep Poszukiwania.pl



Jedno z kilku klasycznych „polskich powstań”: zbrojnych, krwawych i przegranych. Prócz romantycznej legendy wyróżnia je fakt, że roczny epizod wyjątkowo skutecznie „przestawił zwrotnice” wydarzeń. Po przegranym powstaniu dla mieszkających nad Wisłą Polaków zamknęły się dwie, możliwe dotąd, ścieżki rozwoju: budowa mieszczańskiej, autonomicznej monarchii oraz względnie poprawne stosunki z Rosją. Trauma zdławionego powstania i następujące po nim represje przesądziły na kilka pokoleń o przywiązaniu Polaków do metod insurekcyjnych oraz o uznaniu Rosji za najokrutniejsze z państw zaborczych.

Przypomnijmy: po dwudziestoletniej zawierusze rewolucyjnej i napoleońskiej Europa wydawała się, na mocy postanowień Kongresu Wiedeńskiego, wracać w koleiny ancien regime’ów. Rygorystyczne trzymanie się reguł „restauracji, legitymizmu i równowagi sił” miało na zawsze wygnać precz widmo rewolucji.

Kołderka ładu wiedeńskiego

Czy to się udało? I tak, i nie. Przez stulecie, jakie minęło między zakończeniem Kongresu Wiedeńskiego a wybuchem I wojny światowej i narodzinami totalizmów, Europa przeżyła kilka rewolucji technologicznych i głębokie przemiany społeczne. W roku 1914 „ład wiedeński” okazał się wydmuszką, której nie utrzymywały już żadne realne porozumienia monarchów ani zachowawczych grup społecznych. Zarazem jednak ład ten sprawił, że wojen na kontynencie europejskim było w wieku XIX wojen bez porównania mniej niż przedtem i potem.  Ot, kilka szybkich kampanii związanych z ekspansją Prus i jednoczeniem się Niemiec. Oczywiście, armaty grzmiały, ale raczej na obrzeżach Europy (Bałkany, Krym, Grecja, ziemie polskie, Włochy) niż w jej sercu.

Równie niejednoznacznie wyglądała sprawa, jeśli idzie o spiski. Oczywiście, już w cztery lata po zakończeniu Kongresu Wiedeńskiego doszło do pierwszego zabójstwa ściśle politycznego, motywowanego sprzeciwem wobec „wiedeńskiego ładu”. Student Karl Sand zasztyletował 23 marca 1819 dramaturga, dyplomatę i szpiega Augusta von Kotzebue nie z jakichkolwiek powodów osobistych, lecz jako przedstawiciela „reakcji”. Trzy dekady, jakie potem nastąpiły, to złoty wiek spisków studenckich, konspiracji burszowskich i węglarskich. Synowie pierwszych konspiratorów doprowadzili do Wiosny Ludów (1848), w Paryżu wiosna bez kilku barykad uważana była za nieudaną, zaś pod koniec XIX wieku z jednej strony do mody wróciły sztylety i pilniki (tym razem w rękach anarchistów), z drugiej zaś – II Międzynarodówka była w stanie zorganizować miliony robotników. Ale zarazem zręby ładu społecznego pozostały nienaruszone. Cały wiek XIX był wiekiem mieszczaństwa: owszem, czasem rewolucyjnego, ale „w granicach prawa”.

Czy ziemie polskie miały szansę na rozwój w tej formule? Oczywiście, do pewnego stopnia rozwijały się w tej logice, podobnie jak reszta Europy, włącznie z prowincjami rosyjskimi. XIX-wieczni Polacy mają swój udział w destylacji nafty, zakładaniu tkalni, banków i partii socjalistycznych. Ale rozbrat z „ładem wiedeńskim” zaczęli brać na dobre po roku 1830, po klęsce powstania listopadowego i upadku Królestwa Polskiego.

Szczątki po Rzeczpospolitej

Przypomnijmy po raz wtóry: nadzieje pokolenia, które starało się nie dopuścić do trzech kolejnych rozbiorów Rzeczpospolitej (1772, 1793, 1795), a następnie przekreślić je za sprawą współpracy z Napoleonem, nie spełniły się. Mocarstwa rozbiorowe (Prusy, Austria i Rosja) znalazły się w gronie zwycięzców na Kongresie Wiedeńskim i nikt nie był w stanie zmusić ich do wyrzeczenia się przyłączonych 20 lat wcześniej ziem. Burbońska Francja zabiegała przede wszystkim o własne interesy i miejsce przy stole negocjacyjnym, Wielka Brytania ministra spraw zagranicznych Castlereagha zabiegała o równowagę, której z pewnością nie sprzyjałoby restytuowanie Rzeczpospolitej.

Skomplikowana wypadkowa interesów, chęci „ugłaskania” polskich elit, cichych rywalizacji między oficjalnymi sojusznikami oraz idealizmu cara Aleksandra I sprawiła, że pamięć o Rzeczpospolitej jako projekcie politycznym nie została całkowicie zatarta. Na ziemiach polskich przyłączonych do Prus (obszar ten został zresztą nieco uszczuplony na rzecz Rosji) utworzono, cieszące się pewną, pokazową autonomią, Wielkie Księstwo Poznańskie. Z ziem przyłączonych w latach 1772-1795 do Austrii, które w większości utworzyły nową prowincję, zwaną Galicją i Lodomerią, wyodrębniono Wolne Miasto Kraków, zwane też Rzeczpospolitą Krakowską. Było to miniaturowe polis pod protektoratem trzech mocarstw i na ich styku.

Z ziem formalnie niepodległego Księstwa Warszawskiego, wykreowanego przez Napoleona w 1806 i powiększanego w kolejnych jego kampaniach, utworzono Królestwo Polskie. Formalnie niezależne od Rosji, choć połączone z nią unią personalną za sprawą Aleksandra I, będącego królem Polski i carem Wszechrosji. Poza granicami Królestwa Polskiego pozostały liczne ziemie, które do 1772 należały do Rzeczpospolitej. Obecnie stanowiły prowincje i gubernie Cesarstwa Rosyjskiego, co dla zamieszkującej je szlachty i elit intelektualnych, w zdecydowanej większości związanych emocjonalnie z dawną Rzeczpospolitą, było poważnym wyzwaniem. Aleksander w „wiedeńskich latach” dawał do zrozumienia, że nie jest wykluczone przyłączenie w przyszłości tych prowincji do Rzeczpospolitej. Fakt, że obietnica ta się nie spełniała, przyczyniał się do frustracji narastającej po obu stronach kordonu.

Na razie jednak, w roku 1815, o Królestwie nazywanym, od okoliczności jego powstania, Kongresowym, myślano jak najlepiej. Nazwa przetrwała zresztą dłużej niż reputacja – termin „Kongresówka” na określenie ziem, położonych między biegiem środkowej Wisły a Bugiem, w większości zamieszkałych przez Polaków, funkcjonował w geografii politycznej co najmniej do wybuchu I wojny światowej, choć Rosja dawno już zlikwidowała wszelkie ślady odrębności czy autonomii. U zarania Królestwo miało jednak swą Konstytucję, a na jej mocy – Sejm (z wybieranymi przedstawicielami), armię, mennicę i walutę oraz system szkolnictwa, zwieńczony Uniwersytetem Warszawskim. Językiem urzędowym był polski, w granicach Królestwa nie mogły stacjonować większe oddziały rosyjskie i w zasadzie jedynym, co formalnie ograniczało suwerenność państwa, prócz osoby wspólnego monarchy, był brak samodzielnej polityki zagranicznej oraz osoba namiestnika (przez większość trwania Kongresówki urząd ten sprawował jednak Polak, były oficer napoleoński Józef Zajączek). Do monarchy należała inicjatywa ustawodawcza, prawo wetowania wszelkich ustaw Sejmu i dowództwo nad armią. Sprawował je w jego imieniu brat monarchy, wielki książkę Konstanty Romanow: sprawny, brutalny, zafascynowany pruską dyscypliną i narzucający ją polskim oficerom kosztem wielu upokorzeń.

Kongresówka, namiastka kraju

Przy wszystkich tych ograniczeniach, zakres swobód był jednak nieporównywalny z tym, co zdziałać mogły elity w Wielkim Księstwie Poznańskim (Sejm miał tam charakter jedynie doradczy, zwoływano go rzadziej niż raz na rok), w Rzeczpospolitej Krakowskiej (miniaturowe rozmiary państewka od początku przesądzały o rzeczywistej, nader skromnej, skali ambicji) czy w Galicji, w tych latach silnie germanizowanej i praktycznie pozbawionej instytucji przedstawicielskich. A w Królestwie? Debaty sejmowe! Opozycja! Rozkwit nauki, sztuki, teatru i literatury: salony, koterie, kilkadziesiąt rywalizujących ze sobą tytułów prasowych. Edukacja i nauka to nie tylko Uniwersytet Warszawski, lecz także Instytut Politechniczny (1820), Instytut Agronomiczny (1816) i Towarzystwo Przyjaciół Nauk!

Nic dziwnego, że w takich okolicznościach i z takim zapleczem, w Królestwie Kongresowym rozpoczął się bezprecedensowy rozwój gospodarczy. Na południu Królestwa, w regionie Dąbrowy Górniczej, zaczęto rozwijać hutnictwo żelaza i cynku. Tamże  ruszyło wydobycie węgla, w Łodzi huczały manufaktury bawełniane. I co więcej, nie były to chaotyczne, rozproszone, indywidualne inicjatywy, podejmowane na zasadzie prób i błędów. Stał za nimi Bank Polski, z rozbudowaną polityką emisyjną, z wizją budowy dróg bitych, kanałów, śluz, i polityka urbanistyczna, jakiej dotąd na ziemiach polskich nie widziano. Do dziś, mimo 200 lat i zniszczeń wielu wojen, na rynkach kilkudziesięciu miast, które w Królestwie Polskim awansowały do rangi stolicy województwa czy powiatu, cieszą wzrok eleganckie, neoklasyczne budynki. To z reguły siedziba ówczesnego ratusza czy sądu, wzniesiona w latach 20. XIX wieku.

Nie wiadomo, jak długo by to trwało. Mikołaj I, młodszy brat i następca Aleksandra I, który odziedziczył tron w cieniu nieudanego zamachu dekabrystów, najdalszy był od ideałów brata. Ale już i sam Aleksander rychło po Kongresie Wiedeńskim zaczął się dystansować od „mrzonek liberalnych”. Szczególnie, jeśli te ideały liberalne traktowano serio: 15 czerwca 1819 roku namiestnik Józef Zajączek zniósł wolność prasy i wprowadził cenzurę prewencyjną, w niespełna rok później zawieszono wolność zgromadzeń.

Polacy lubią spiski

Tymczasem zgromadzenia – szczególnie niekoncesjonowane przez władze – wyjątkowo pociągały Polaków w tej dekadzie. Już w kilka tygodni po zakończeniu Kongresu zawiązuje się na emigracji konspiracja oficerów bliskich napoleońskiemu dowódcy Janowi Henrykowi Dąbrowskiemu. Warszawscy studenci w 1817 r. zakładają organizację „Panta Koina”, z filiami we Wrocławiu i Berlinie, a w dwa lata później – Związek Wolnych Polaków… Od spisków, konspiracji i kół samokształceniowych kipiało, również na prowincji: w Świsłoczy Towarzystwo Naukowe, w Kielcach Bractwo Burszów Polskich, w Kaliszu Związek Kawalerów Narcyza… Statystycy spisków są w stanie wymienić przeszło sto większych i mniejszych grup konspiracyjnych, zawiązanych w latach 1815-1830. Wiele z nich funkcjonowało w granicach jednego miasteczka, albo i gimnazjum, wszystkie, jeśli nie zdecydowały się na samorozwiązanie, prędzej czy później wytropione zostały przez szpiclów – ale bakcyl konspirowania trwale zaraził wówczas Polaków. Szczególnie w Królestwie Kongresowym i na ziemiach w granicach Rosji, gdzie naliczono aż ¾ z nich.

Najpoważniejszą z tych konspiracji było bez wątpienia, wyrosłe z wolnościowych lóż wolnomularskich, Towarzystwo Patriotyczne, zawiązane przez czynnego oficera, Waleriana Łukasińskiego. To już nie były żarty: kilkuset spiskowców, próby oddziaływania na wychowanków (podoficerów i żołnierzy), kontakty z elitami kraju i kontrola nad garnizonami i twierdzami. Reakcja policji była błyskawiczna. Łukasiński został aresztowany w 1822, a w dwa lata później skazany na publiczne pohańbienie i 9 lat twierdzy. Na szczęście nie wiedział jeszcze wówczas, że w więzieniu przyjdzie mu spędzić 44 lata, aż do śmierci w 1868. Stał się Łukasiński pierwszym bohaterem i „męczennikiem” epoki romantyzmu.

Wyrok na Łukasińskiego i podjęta w lutym 1825 roku przez cesarza decyzja likwidacji jawności obrad sejmowych w zasadzie zakończyła „miodowy miesiąc” między społeczeństwem Królestwa Kongresowego a Petersburgiem. Żeby jednak te stosunki ostatecznie się popsuły, trzeba było jeszcze ostatecznego wzajemnego podważenia zaufania. To nastąpiło w związku z poszukiwaniem kolejnych konspiratorów wśród Polaków. Po upadku spisku dekabrystów szeroko zakrojone śledztwo wykazało ich kontakty z członkami sieci Towarzystwa Patriotycznego, którzy nie zostali wykryci przy okazji aresztowania Łukasińskiego.

W 1826 roku aresztowano ponad 120 osób, a ośmiu z nich władze rosyjskie zarzuciły najcięższą zbrodnię – zdradę stanu. Zgodnie z obowiązującą jeszcze konstytucją postawiono je przez Sądem Sejmowym Królestwa Kongresowego. Ten zaś, najbezczelniej w świecie, za nic mając wolę cara – uwolnił ich od głównego zarzutu, skazując jedynie na kilkutygodniowe kary więzienia za udział w nielegalnych związkach. Car zareagował furią – i uprowadzeniem głównego oskarżonego, płk Seweryna Krzyżanowskiego, który dokonał żywota na Syberii.

Koniec zaufania, początek rewolty

Od tego momentu nie sposób już było mówić o wzajemnym zaufaniu. Napoleońskie elity gorzkniały, młodzi spiskowali. Tym razem do dzieła zabrali się nie starsi stażem oficerowie, lecz chorążowie i podporucznicy, którzy jesienią 1828 r. powołali, z inicjatywy Piotra Wysockiego, sprzysiężenie w Szkole Podchorążych Piechoty. Dużo nie zdziałali: nie mieli własnej prasy, kontaktów z elitami, nawet struktury dowodzenia trochę szwankowały. Ale czasem sens konspiracji wyczerpuje się w jej zawiązaniu – a już na pewno jest tak w oczach tajnych policji, które jesienią 1830 roku wpadły na trop spisku podchorążych.

Tymczasem Europa wrzała. Święte Przymierze nie mogło obojętnie patrzeć na rewolucje, które wybuchły pod koniec lata 1830 roku we Francji i w Belgii. Upadek Burbonów byłby jawnym zakwestionowaniem ustaleń Kongresu! Mikołaj I, gniewny i zapalczywy, ogłasza 17 października mobilizację wojska polskiego i rosyjskiego, w tydzień później ministrowie Królestwa Polskiego otrzymują tajne polecenie uruchomienia restrykcji finansowych na wypadek wojny. 24 listopada Belgia proklamuje niepodległość. Tego samego dnia do podchorążych dociera wiadomość o przygotowywanych aresztowaniach.

29 listopada wieczorem grono kilkunastu osób maszeruje przez park w Łazienkach w stronę pałacyku Belweder, by aresztować tam dowódcę armii, wielkiego księcia Konstantego. Nie udało im się dowódca wymknął się fortelem. Za dwa dni opuścił Warszawę, choć nie odzyskał już ani armii, ani wpływów, ani tronu. Zmarł w rok później na cholerę, przywleczoną przez interweniujące w Polsce pułki rosyjskie.

Nie było to jedyne niepowodzenie podchorążych. Działając bez szczegółowego planu, wypuścili z Warszawy nie tylko Konstantego, ale i oddziały rosyjskie, i więźnia stanu – Łukasińskiego, i przekazali władze w ręce elit Królestwa Kongresowego, niepewnych, co im czynić należy, obawiających się konfrontacji z potęgą Cesarstwa.

Reszta to już dzieje powstania: bohaterskiego, niekonsekwentnego, zakończonego przegraną i emigracją znacznej części elity wojskowej, politycznej i intelektualnej Królestwa. Ci, którzy 29 listopada 1830 r. szli przez szeleszczące liście Łazienek, w niecały rok później wycofywali się przez lasy na pograniczu Kongresówki i Królestwa Prus, by po przekroczeniu granicy złożyć broń. Swoim zrywem uruchomili jednak coś trwalszego. Odtąd aż do I wojny światowej, a i dłużej, znaczna część Polaków (choć nie wszyscy!) marzyć będzie o insurekcji skierowanej przeciw Rosji: tym razem zwycięskiej.

 dr Wojciech Stanisławski (Muzeum Historii Polski)

 

Ilustracja w tle: obraz Wojciecha Kossaka Starcie belwederczyków z kirasjerami rosyjskimi na moście w Łazienkach 29 listopada 1830

O ile nie jest to stwierdzone inaczej, wszystkie materiały na stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Muzeum Historii Polski.







POLECAMY TAKŻE: