Stalag IF Sudauen
W czasie II wojny światowej, na ziemiach Polskich powstało wiele obozów jenieckich. Jednym z nich był Stalag IF Sudauen, wcześniej Oflag 68 powstały na terenie wsi Krzywólka w kwietniu 1941 roku. Popularnie zwany jest on obozem jeńców radzieckich, ze względu na to, iż to właśnie ich przebywało tam najwięcej. Działał on aż do 1944 roku, kiedy to Armia Czerwona zbliżała się ku terenom Suwalszczyzny. Sprawę tego obozu obszernie opisał pan Edmund Soboń w swoim opracowaniu pt. „Stalag IF Sudauen piekło pod niebem suwalskim”.
Teren obozu o kształcie trapezoidu zajmował ok. 50 ha i rozpościerał się miedzy suwalskimi ulicami Wiżajeńską (obecnie ulica ta nosi nazwę Mikołaja Reja) oraz Kalwaryjską (obecnie Kazimierza Pułaskiego). Do roku 1941 tereny te stanowiły własność okolicznych rolników i były regularnie obsiewane. Według relacji świadków, wiosną, bądź na początku lata tegoż roku (dokładnie nie dało się ustalić, gdyż w relacjach świadków występuje rozbieżność co do dokładnego czasu), jeszcze przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, do właścicieli wyżej opisanych gruntów, przybyło uzbrojone wojsko niemieckie i nakazało skosić niedojrzałe, zielone zboże i nie wchodzić na pole. Rolnicy, obawiając się o własne życie, posłusznie wykonali polecenie Niemców, co przyniosło dla nich duże straty, gdyż nie otrzymali żadnego odszkodowania. Ogółem w ten sposób ucierpiało 39 właścicieli ziemskich z Krzywólki, Szwajcarii oraz Suwałk. Największą stratę poniósł krawiec Stanisław Suchocki, gdyż jego dom znajdował się na terenie przyszłego obozu i został zajęty razem z gruntami.
Pierwszym etapem powstawania obozu było przybycie jeńców francuskich, którzy dokonali pomiarów terenu. Piszą o tym Zbigniew Biskupski i Zygmunt Halicki w artykule pt. „Bezimienni” opublikowanym w „Krajobrazach” (1981 nr 44). Następnie postawiono dwa kolczaste płoty o długości około 3250 metrów każdy (najpierw zbudowano jeden, lecz ze względu na liczne ucieczki jeńców nocą, szybko zbudowano drugą linię ogrodzeń), pięć bram, cztery wieże strażnicze, siedem baraków, kuchnię, piekarnię (budynek, w którym się mieściła znajdował się poza terenem obozu, po drugiej stronie ulicy Wiżajeńskiej), latryny, a na środku obozu ustawiono reflektor. Wszystkie te prace wykonano w okresie od czerwca do końca lipca 1941 roku. W kolejnym etapie tworzenia obozu, który obejmował okres od sierpnia do końca 1941 roku wykopano dwie studnie, uruchomiono drugą piekarnię na terenie obozu, między płotami umieszczono zasieki z drutu kolczastego, a po zewnętrznej stronie płotu umieszczono tablice ostrzegawcze dla ludności cywilnej, ponadto postawiono budy dla psów, jeńcy wykopali około stu ziemianek oraz zakopcowano ziemniaki i inne warzywa na zimę. Warto wspomnieć, iż ziemianki kopane przez jeńców były to dziury w ziemi „wydrapane” często gołymi rękami, gdyż Niemcy nie dostarczyli im żadnych narzędzi, a noce stawały się coraz chłodniejsze, toteż miały stanowić one schronienie przed mrozem. Trzeci etap obejmujący okres od wiosny 1942 do jesieni 1943 roku był czasem kolejnych urozmaiceń- pobudowano łaźnię, która tak jak piekarnia znajdowała się po drugiej stronie ulicy Wiżajeńskiej, na terenie obozu postawiono szubienicę, na której wieszano w późniejszym okresie więźniów, którzy dopuścili się aktu kanibalizmu, wzniesiono dodatkowe trzy wieże strażnicze, a w 1943 roku postawiono około 37 baraków dla więźniów, którzy przeszli do nich z ziemianek.
Ogrodzenie obozu był to już wyżej wspomniany podwójny płot z drutu kolczastego, przybijanego do niekorowanych słupów z drewna iglastego, ustawianych w odległości od czterech do sześciu metrów od siebie, wkopywanych w ziemię na głębokość od 50 do 100 centymetrów. Drut był przybijany pasmami w odstępach około 15 centymetrów od siebie. Ogrodzenie wewnętrzne, które było zbudowane jako pierwsze, posiadało drewniane łęki (z podpórkami) o długości około 50 centymetrów, do których zostały przybite trzy rzędy drutów kolczastych. Natomiast ogrodzenie zewnętrzne, które zostało ustawione około dwóch i pół metra od pierwszego, było niższe o około pół metra i nie miało łęków. Odległość zewnętrznego płotu od ulicy wynosiła blisko dwadzieścia metrów.
Równocześnie z zakończeniem prac związanych z grodzeniem terenu, sprowadzono siedem składanych baraków, wykonanych z elementów drewnopochodnych. Przeznaczono je dla komendanta obozu (niestety jego dane personalne nie są oficjalnie znane), wartowników, Ukraińców, własowców, oficerów sowieckich oraz na lazaret, piekarnię i kuchnię. Barak kuchenny miał wymiary około 40 na 15 metrów, zaś pozostałe około 30 na 10 metrów. W 1943 roku przywieziono koleją z Niemiec dodatkowe baraki dla więźniów. Zostały one przetransportowane ze stacji kolejowej przez suwalskich rolników w ramach szarwarku- przymusowej pracy, zaś bezpośrednim ich montażem i ustawianiem na kołkach zajęli się sami więźniowie. Było ich 37 sztuk, z czego 27 o wymiarach 30 na 10 metrów i 10 o wymiarach około 20 na 6 metrów. Posiadały one jedno lub dwuspadowe dachy kryte papą oraz po trzy lub cztery okna o wymiarach około 65 na 25 centymetrów. Okna także były montowane przez jeńców.
Wieże strażnicze miały kształt kwadratów o wymiarach po około cztery metry u podstawy i po około dwóch i pól metra w górze. Miały wysokość po około osiem metrów. Ustawiono je w każdym narożniku około dwa metry od ogrodzenia. Wchodziło się na nie po drabinie. Służbę na nich pełnili niemieccy wachmani i własowcy- mieli tam do dyspozycji rkm, lornetkę i bardzo silny reflektor. Po ucieczce części jeńców latem 1942 roku, Niemcy postawili dodatkowe trzy, niższe o około metr od narożnych wieże, usadowione w połowie długości obozu od ulicy Wiżajeńskiej, drugą tak samo od ulicy Kalwaryjskiej oraz trzecią w połowie długości północnego ogrodzenia od lasu.
Gdy we wrześniu 1941 roku zaczęło się znacznie ochładzać, w październiku więźniowie rozpoczęli kopanie ziemianek. Były to prostopadłe do ulic Wiżajeńskiej i Kalwaryjskiej rowy, po obu stronach głównej drogi obozowej, o długości od dwudziestu do pięćdziesięciu metrów, szerokości od dwóch i pół do czterech metrów i głębokości od metra do półtora. Wykopano ich łącznie około 100 sztuk. Część z nich miała daszki zbudowane z przepiłowanych wzdłuż żerdzi, na które kładło się deski, a na nie papę lub słomę. Na końcu daszek okładało się darnią. Daszki były dwuspadowe. Ziemianki bez daszków różniły się tym, iż deski były układane płasko na glebie w poprzek rowu. Ziemianki z daszkami wystawały około pół metra nad ziemią i były dostrzegalne, natomiast te, które ich nie posiadały, często, zwłaszcza w okresie jesienno zimowym ulegały zawaleniu. Wewnątrz ziemianek nie było podług, ani ławek, leżała tylko stęchła słoma, na której w dwóch rzędach spali jeńcy. Były zbyt niskie, by można było się wyprostować będąc wewnątrz. Ziemianki dla wielu więźniów stały się także miejscem śmierci, nie tylko poprzez zasypanie. W końcu 1941 roku Niemcy nakazali Ukraińcom polanie benzyną i podpalenie śpiących jeńców chorych na tyfus plamisty, gdyż w okresie od listopada 1941 do maja 1942 na terenie obozu panowała epidemia tej choroby.
Ze względu na koszty i sprzeczność z doktryną o eksterminacji jeńców sowieckich, wybudowanie ubikacji dla jeńców na terenie obozu nie było rozważane. Dlatego też jeńcy byli zmuszeni do kopania latryn- rowów głębokich na dwa metry, długich na dziesięć do dwudziestu i szerokich na metr do półtora. Ich wewnętrzne ściany zostały wybetonowane, a na ich krawędzi, około 40 do 50 centymetrów nad ziemią wkopano drągi, na które siadali niewolnicy. Łącznie wykopano około piętnastu latryn w odległości 10 do 15 metrów od ulic Wiżajeńskiej i Kalwaryjskiej. Od strony ulic latryny zamaskowano gałęziami. Czasami także latryny stawały się dla więźniów stalagu miejscem śmierci. Zdarzało się to zwłaszcza w okresie zimowym, gdy było ślisko, że osłabieni jeńcy wpadali do latryn i topili się.
Na wiosnę 1942 jeńcy sowieccy pobudowali łaźnię i ogrodzili ją wysokim płotem z drutu kolczastego. Jak już wcześniej wspomniano, znajdowała się ona poza terenem obozu. Jest to jedyny budynek poobozowy, który zachował się do dnia dzisiejszego (obecnie znajduję się przy ulicy Mikołaja Reja 51 w Suwałkach). Ma on kształt odwróconej litery T w stosunku do ulicy Reja- dawnej Wiżajeńskiej. Jeńcy idący do łaźni pokonywali około 400 metrów licząc od bramy głównej. Budynek ma powierzchnię około 396,37 mkw, w tym powierzchni użytkowej 308,16. W łaźni odzież jeńców była dezynfekowana, a oni sami zażywali kąpieli przy urządzeniach do wytwarzania pary i natryskach. Wewnątrz budynku została wykopana studnia, skąd czerpano wodę. Budowa łaźni nie wynikała z troski o więźniów, lecz z obawy ponownego wybuchu epidemii tyfusu plamistego. Budynek posiadał dwadzieścia dwa okna normalne i pięć małych, w tym dwa luki na rogach od strony frontowej. Z luków tych –jak wynika z relacji naocznych świadków- wystawały lufy ręcznych karabinów maszynowych. Obecnie jest to dom mieszkalny, zamieszkały przez 5 rodzin, 24 osoby.
Dla jeńców najpotrzebniejsza była woda i chleb. W pierwszych tygodniach istnienia obozu woda była pompowana z pobliskiej rzeki- Czarnej Hańczy, a także była transportowana i przywożona w beczkowozach. W późniejszym okresie, tak jak już wspomniano, na terenie obozu wykopano studnie. Pierwszy chleb natomiast, który otrzymali jeńcy, pochodził najprawdopodobniej z piekarni 41. pułku piechoty przy ulicy Augustowskiej (obecnie Wojska Polskiego). W lipcu 1941 roku, na terenie 1 ha, przy ulicy Wiżajeńskiej, po przeciwnej stronie obozu zbudowano piekarnię obozową. Na jej terenie znajdowały się: wartownia, barak z ośmioma piecami do wypieku chleba, barak dla jeńców piekarzy, ubikacja (wybudowana ze względów higienicznych), barak magazyn oraz ogrodzenie z drutu kolczastego, około trzymetrowej wysokości, z łękami skierowanymi na zewnątrz oraz z prostokątną bramą wjazdową, obitą drutem kolczastym po przekątnej. Mimo, iż nadzór nad jeńcami piekarzami sprawowało dwóch wachmanów na raz, pewnego razu uciekło ich aż sześćdziesięciu, po czym Niemcy wybudowali drugi, zewnętrzny, kolczasty płot o wysokości około dwóch i pół metra, bez łęków. Między płotami umieścili zwoje drutu kolczastego. W październiku 1941, po wykopaniu studni artezyjskiej na terenie obozu, utworzono drugą piekarnię w typowym baraku o wymiarach 30 na 10 metrów. Chleb pieczony w obozowych piekarniach zawierał trociny i kamienie, przez co był mało zjadliwy, lecz nie przeszkadzało to wygłodniałym jeńcom, którym dziennie przysługiwało 270 gram chleba na osobę.
Oficjalnie obóz przestał istnieć 1 października 1944 roku. Po wojnie teren obozu został ograbiony z wszelkich dóbr przez okoliczną ludność. Druty z płotów niejednokrotnie posłużyły do ogradzania pastwisk. Obecnie na jego terenie znajduje się suwalskie osiedle Północ II. O dawnej obecności obozu jenieckiego na tym terenie świadczy jedynie cmentarz jeńców radzieckich znajdujący się nieco na północ od terenu obozu. Łącznie w Oflagu 68 i Stalagu IF Sudauen zginęło około 51680 osób, przede wszystkim Rosjan, Białorusinów i Azjatów pochodzących ze wschodnich krańców ZSRR. Pomocy więźniom udzieliło około 2500 Polaków, z których czworo zapłaciło życiem- A.Bazylewicz z Żubrówki, M.Dorochowicz z Żywej Wody, A.Makowski z Prudziszk oraz J.Stopka z Pawłówki. Jeńcy radzieccy, którzy przeżyli katorgę obozu i powrócili do kraju, zostali posądzeni o zdradę kraju i zesłani do gułagów na Syberię lub rozstrzelani przez NKWD.
Marcin Grzędziński
Źródła:
Edmund Soboń „Stalag IF Sudauen piekło pod niebem suwalskim”
www.dawna-suwalszczyzna.com.pl
www.szukamypolski.com
POLECAMY TAKŻE: