Tropem Walończyków i ich wodza. Wyprawa na Lindenberg.
17/18 lutego 1945 r. w rejonie podstargardzkiej Lipowej Góry k. Kolina rozegrał się jeden z najkrwawszych epizodów „Operacji Sonnenwende" - unicestwienie grupy bojowej Capelle z 28. Dywizji Grenadierów (Pancernych ?) SS "Wallonien" III Korpusu Pancernego SS. Jej dowódca SS-Obersturmführer Jacques Capelle urodził się niemal w przeddzień wybuchu I wojny światowej, 24.05.1914 r. w Menin w Belgii. Nim trafił na Pomorze wyróżnił się na froncie w Estonii. Według słów Leona Degrelle był „Młodym gigantem o ceglanej cerze, upartym, skromnym wzorem cnót wszelkich”
1. 28 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych SS "Wallonien"
1.1.Rodowód
Rodowód jednostki sięga 1941 r kiedy to w lipcu powstał Corps Franc Wallonie (08. 07. 1941 r.), przekształcony następnie w Legion Waloński (Wallonische Legion). W ramach Legionu sformowano 373 Batalion Piechoty Wehrmachtu (Wallonisches-Infanterie Bataillon 373), jego żołnierze wywodzili się głównie z członków walońskiej faszystowskiej organizacji "Christus Rex". Ich ideowy przywódca i jednocześnie współinicjator powstania Legionu, Leon Degrelle również służył w tym batalionie. Służbę zaczął od stopnia szeregowca. Batalion bił się na froncie wschodnim od Donu po Kaukaz.
1.2.Od brygady do dywizji
1 czerwca 1943 roku batalion wszedł w skład Waffen SS (formacja uznana przez Trybunał Norymberski za organizację zbrodniczą.) i stał się zalążkiem nowo utworzonej Brygady Szturmowej SS "Wallonien" (SS-Sturmbrigade Wallonien), która o tej nazwie istniała do października 1943 r. Weterani walońskiego wehrmachtowskiego 373. batalionu piechoty mieli prawo do noszenia odznaki wojsk górskich czyli szarotki. Brygada składała się z ochotników wywodzących się spod sztandarów kolaborujących nacjonalistów belgijskich. Po zakończeniu szkolenia jako 5 Ochotnicza Brygada Szturmowa SS "Wallonien" (5. SS-Freiwilligen-Sturmbrigade „Wallonien”) weszła w listopadzie 1943 r. na południu Ukrainy w skład 5. Dywizji Grenadierów Pancernych SS "Wiking".
W styczniu 1944 roku biła się w kotle czerkaskim, gdzie wyróżniła się osłaniając odwrót wojsk niemieckich wychodzących z okrążenia. Podczas tych walk z 1600 żołnierzy Brygady ocalało 632. Poległ także jej dowódca Lucien Lipert. Jego następcą został Leon Degrelle. Niedobitki skierowano do Wilkflechen we Frankonii, gdzie przystąpiono do uzupełnienia stanów. W lipcu 1944 r., Brygada znalazła się na froncie pod Narwą.
W październiku została ewakuowana do Brunszwiku i Hanoweru, tam na jej bazie utworzono dywizję grenadierów z Leonem Degrelle jako dowódcą. W szeregach tej dywizji znalazło się ok. 1000 Hiszpanów z 250 Dywizji „Błękitnej”. 19 października 1944 roku utworzony związek taktyczny nazwano 28. Ochotniczą Dywizją Grenadierów SS "Wallonien" (28. SS-Freiwilligen-Grenadier-Division Wallonien). Mimo, że nie osiągnięto stanów etatowych Dywizja została wysłana w okolice Stargardu Szczecińskiego na Pomorze Zachodnie gdzie weszła w skład III Korpusu Pancernego SS, (11. Armii) Tak naprawdę nie wiadomo kiedy stała się ona dywizją grenadierów pancernych. Czy takie przekształcenie miało miejsce? Jak do tej pory nie ma w tym zakresie jednoznacznej pewności.
2.Na Pomorzu Zachodnim
2.1.Stargard
Jadąc na front pomorski, Degrelle widział nieszczęścia uciekających cywili ubolewał nad dziewczętami czystymi i niewinnymi, które wkrótce zostaną „zgwałcone, zbrukane, skażone”. Za Odrą kopano okopy a „tysiącom zmobilizowanych kobiet wydawano tysiące nowych łopat”. 6 lutego 1945 roku w godzinach rannych Dywizja„Walońska” dotarła do Stargardu, były w nim tylko luźne oddziały, dwa czołgi i siły Volksturmu. Miasto zagrożone było z trzech stron od południa, południowego wschodu i od południowego zachodu. Degrelle otrzymał zadanie obrony przedmieścia Stargardu i zlikwidowania wyrwy na kierunku południowym. Dywizja rozlokowała się w pobliskich wioskach Krępcewo (Kremzow), Rzeplino (Repplin), Strzebielewo (Strebelow), Witkowo (Wittichow).
2.2.Walończycy i Polacy
W rejonie dyslokacji Dywizji „Wallonien” przebywali polscy robotnicy przymusowi.. Miejscowi Niemcy uwielbiali Walończyków. Mimo, że byli oni żołnierzami Waffen – SS to początkowo w stosunku do Polaków zachowywali się poprawnie. Potem zabrali wszystkie bydło i przegnali do Stargardu a Polaków zagnali do kopania okopów w rejonie Kolina (Kollin). Nie wiadomo czy dostali nowe łopaty. Kopali tuż przy pozycjach rosyjskich tak blisko, że czasem było słychać „ruską mowę”. Stosunki z Polakami gwałtownie się oziębiły, nastąpiło to po incydencie kiedy dowódca Belgów rozkazał swemu żołnierzowi dostarczyć mu na noc polską dziewczynę. Tak też się stało, dziewczyna mimo, że wyzwała oprawcę od różnych takich i owakich faszystów została wykorzystana. Mówiąc krótko zgwałcona. Kto wie może ta wymuszona „belgijsko - polska bliskość” spowodowała, że jeden z Belgów ukrywając się po wojnie przed odpowiedzialnością (np. w Hiszpanii) przybrał nazwisko polskie. Polacy z ulgą przyjęli odejście belgijskich SS-manów o godz. 11.00, 04.03. do Witkowa. W pierwszym domu od strony Kolina zdezerterował jeden z Belgów. Rosjanie nadeszli od strony Przewłok. Polaków traktowali dobrze. Wyzwolenie było auten-tyczne poprzedziły je blisko miesięczne walki.
2.3.Walki Belgów pod Stargardem
Belgowie mieli utrzymać swój odcinek do czasu przybycia niemieckich czołgów. 9 lutego 1945 wyruszyli z Strzebielewa i na krótko zdobyli pagórkowaty węzeł drogowy Lindenberg* odrzucając Rosjan na południe. Degrelle zabezpieczył armatami ppanc południowy i południowo- zachodni skraj zajętego rejonu. Teren ten był dogodny drogi przecinały się za belgijskimi pozycjami lub biegły wąwozem przez sosnowy las. Las był niewielki porastał wzgórze, które od zachodu miało strome zbocze. Na południowym wschodzie rozciągały się mokradła. Wokół była odkryta przestrzeń. Belgowie obserwowali z niego walki nacierających spod Miedwia Niemców o najbliższą ich pozycji wioskę. Potem sami kilka razy odpierali ataki rosyjskich czołgów. Uprzednio zdobyte wzgórze ostatecznie w wyniku niemieckich niepowodzeń opuścili w nocy. Kolejnym zadaniem jakie otrzymali było wzmocnienie obrony wsi Kurcewo (Krüssow). Leżała ona po obu stronach drogi Lindenberg – Stargard Szcz, i była broniona przez Volkssturm, a konkretnie przez pododdział "Panzer-jagdkommando 9" składający się z 40 chłopów uzbrojonych w karabiny, po dwa panzer-fausty i zdobyczne pistolety maszynowe. Wsparcie okazało się spóźnione, wieś została zajęta przez Rosjan. Obrońcy ocaleli cudem gdyż, gdy radzieckie czołgi na moment przystanęły, chłopi w porę ukryli w tym momencie nadleciały niemieckie samoloty. To dało szansę na opuszczenie wsi. Ostatecznie wycieńczeni i przemoczeni trafili do Stargardu gdzie brali udział w jego obronie. Próby odbicia Kurcewa przez Walończyków nie powiodły się, wioska zastała zniszczona. 16 lutego 1945 r rozpoczęła się „Operacja Sonnenwende" (w polskim tłumaczeniu „Przesilenie dnia z nocą”). Niemiecki atak naruszył rosyjskie pozycje obronne 2 Armii Pancernej Gwardii i 61 Armii i na krótko odblokował okrążone Choszczno. Degrelle nie został wtajemniczony w fazę przygotowywania operacji.Dywizja „Wallonien” po rzepu-szczeniu sił nacierających dostała zadanie ubezpieczać działania niemieckiego zachodniego skrzydła. Aby zapewnić sobie dogodne warunki jego realizacji odbiła utracony 9 lutego węzeł drogowy Lindenberg. Dokonała tego kompania (Kampfgruppe) dowodzona przez SS- Obersturmführera J. Cappelle.
2.4.Kampfgruppe Cappelle broni się
Była to wzmocniona 7 kompania 69 pułku grenadierów SS (Grenadier Regiment der SS 69) w sile ok. 170 ludzi. Jej dowódca otrzymał zadanie utrzymania Lindenberg przez 24 godziny. Rosjanie z 61 Armii kontratakowali zaciekle. Z kilku stron ruszyły na pozycje Capelle ich czołgi. Teren był dogodny do obrony, ponadto dawał wgląd na okolicę w tym także na drogi. Jednak dla obrońców było to miejsce skąd nie było wyjścia. Po bokach i z tyłu rozciągały się mokradła, a wszystkie możliwe dojścia znalazły się całkowicie w polu ostrzału czołgów. Początkowo obrona otrzymała wsparcie z pociągu pancernego potem i on zamilkł. Cudem, nie bez wielkich trudności udało się ewakuować przez bagna rannych i uzupełnić stan o kilku żołnierzy. Inni wysłani do wzmocnienia obrony niestety zginęli lub ugrzęźli w mokradłach. Po kilku godzinach wskutek całkowitego osaczenia zaopatrywanie w amunicję okazało się niemożliwe. Dowódca kompanii zachował zimną krew, co kwadrans przekazywał przez radiostację meldunki o sytuacji. Rosyjskie czołgi stanęły poza zasięgiem pancerfaustów i systematycznie metr za metrem ostrzeliwały pozycje siejąc swoim ogniem śmiertelne żniwo. Wielu Belgów zginęło, dużo zostało rannych. Beznadzieja sytuacji spowodowana brakiem pomocy z zewnątrz, metodyczne wykańczanie Belgów przez czołgi doprowadziło do desperackiego aktu, otóż doszło do natarcia na pancerfausty. Belgowie (ponoć byli to głównie Hiszpanie dawni żołnierze Błękitnej Dywizji) wyskoczyli
z nimi przed swoje stanowiska ogniowe i pozbawieni osłony zaatakowali czołgi. Nie pomogło. Jeden z oficerów dwukrotnie ranny wiedząc, że i tak czeka go śmierć podczołgał się pod czołg wystrzelił z pancerfausta ale pocisk nie przebił pancerza., sąsiedni czołg śmiertelnie ugodził tego oficera. W ciągu walk dwa czołgi zostały unieruchomione. Nastała noc, kompania nadal trwała na swoich pozycjach, jednak większość stanowisk było zniszczonych.. O świcie Capelle miał jeszcze 77 ludzi, walka rozgorzała na nowo walczyli wszyscy nawet ranni, woleli polec w walce, niż pod ciosami dobijających kolb i saperek. Capelle systematycznie meldował przez radio o kolejnych fazach agonii jego kompanii. Obrona stała się niezorganizowana. Walki objęły małe grupki, pojedyncze punkty, nikt nie zamierzał się poddać. Dochodziło do walki wręcz. W końcu przyszła kolej na punkt dowodzenia. Gdy Rosjanie byli już tuż, tuż, ostrzeliwujący się ranny Capelle wyprostował się i strzelił sobie w głowę. Do godziny piętnastej kompania została całkowicie unicestwiona. Jej ostatnie chwile widziało czterech zagrzebanych w błocie rannych. Pod osłoną nocy czołgali się ku swoim przez mokradła. Dwóch zostało w nich na zawsze. Pozostałych, półżywych, znalazł jeden ze zwiadów. Ofiarność Walończyków miała zrobić duże wrażenie na wojskach niemieckich na Pomorzu, a dowódcę kompanii J. Cappelle, ponoć pośmiertnie przedstawiono do odznaczenia Krzyżem Rycerskim. Jednak brak jest potwierdzenia tego faktu w dokumentach, w każdym razie Capelle nie figuruje na listach odznaczonych RK. Faktem jest, że niemal dziesięć dni po tych wydarzeniach 27 lutego 1945 „Wehrmachtsbericht“ (komunikat radiowy nadawany codziennie przez Oberkommando der Wehrmacht o sytuacji na frontach. Wspomnienie imienne osoby lub oddziału w Wehrmachtbericht było uważane za wielki zaszczyt) podał :“ In Pommern hat sich eine im Flankenschutz eingesetzte Kampfgruppe der SS Freiwilligen Grenadier Division "Wallonien" unter Führung von SS Obersturmführer Capelle mit vorbildlicher Standhaftigkeit und fanatischem Kampfwillen geschlagen." ( Na Pomorzu, grupa bojowa Ochotniczej Dywizji Grenadierów "Wallonien" pod dowództwem SS - Obersturmführera Capelle walczyła w obronie z bezprzykładnym męstwem i z fanatycznym duchem walki".
2.5.Dalsze walki
Utrata wzgórza Lindenberg spowodowała, że Walończycy zajęli swoje stare pozycje. Ich rejon miał kształt kła i ciągnął się od Stargardu do Krępcewa i Rzeplina. Od wschodu był ograniczony przez rzekę Inę i drogę ze Stargardu do Krąpieli (Schöneberg) od zachodu ich rejon wyznaczała Mała Ina i wsie Strzebielewo i Kolin, które po zdobyciu przez Rosjan wzgórza Lindenberg były nieustannie ostrzeliwane. Stąd zorganizowano wypad na będący już w rosyjskich rękach Folwark Szczepanka (Karslburg). Akcja miała na celu zdobycie tzw. języka. Mimo podpalenie folwarku i uderzenia na niego z dwóch stron tj spod Kurcewa i z Strzebielewa nie został on zdobyty. Jeńców ujęto przez przypadek, po prostu natknięto się na dwóch śpiących Rosjan, których tak powaliło zmęczenie, że walki nie zdołały ich obudzić. Potem broniono południowo – zachodnich pozycji w Kolinie. Następnie Walończycy z pozycji w Strze-bielewie i Kolinie przeszli do Krępcewa. Tam stanowili silną osłonę drogi ze Stargardu i jednocześnie bronili przejścia przez Inę od strony zajętej przez Rosjan Krąpieli. Pozycji w Krępcewie bronił SS-Sturmbannführer Jules Mathieu. Rosjanie próbowali obejść Krępcewo od zachodu, pozycje obrońców kilkakrotnie były zdobywane i odbijane, przechodziły z rąk do rąk. By uniknąć okrążenia Walończycy opuścili Krępcewo. Kolejną miejscowością bronioną przez nich było Witkowo tu dowodził syn i wnuk belgijskich generałów SS-Sturmbannführer Frans Hellebaut, który obok Krzyża Żelaznego nosił angielski Military Cross (otrzymał go w 1918 r.). Podczas walk o Witkowo zginął por. Paul Mezetta początkujący poeta. Ponowny odwrót Walończyków nastąpił wieczorem 04.03.1945 r. w kierunku Miedwia i dalej na północny wschód od Stargardu. Tam rozlokowali się w miejscowościach Lubowo (Lübow) i Żarowo (Saarow). 15 ciężkich radzieckich czołgów zaatakowało Lubowo od wschodu. Bez broni przeciwpancernej Walończycy byli bezsilni. Obrona wsi pękła. Część obrońców ratowała się uciekając do Żarowa przez Inę (niektórzy pokonali rzekę na baliach do prania), inni bezskutecznie próbowali zorganizować obronę na nasypie kolejowym. Wkrótce 21 czołgów uderzyło na Żarowo. Szybko znaleźli się
w środku wsi. Zza drzwi kościelnych jeden z Walończyków wystrzelił z pancerfausta i trafił w rosyjski czołg niszcząc go. Atak na moment zatrzymał się, co umożliwiło obrońcom opuszczenie wsi. Stanowisko dowodzenia Degrelle zostało rozjechane przez czołgi. Walończycy zebrali się w Wielgowie (wg Degelle Augustenwalde faktycznie Augustwalde) potem przez Zdroje, Dąbie i lewobrzeżny Szczecin, brali udział w dalszych walkach odwrotowych także na terenie Niemiec za Odrą. Ostatecznie po tygodniach ciężkich bojów 700 ocalałych Walończyków wycofano do Danii.
3.Waloński wódz, czyli Leon Degrelle
Ponoć odzwierciedlał marzenie bezpłodnego już Hitlera, który przy jednej z dekoracji miał mu powiedzieć "Hätte ich einen Sohn, ich wünschte er wäre wie Sie!". Leon Degrelle urodził się 15.06. 1906 r. w Bouillon w Belgii,. zmarł na emigracji 31 03.1994 w Maladze w Hiszpanii. Polityk belgijski, faszysta, kolaborant i SS-man. Pochodził z francuskiej wielodzietnej katolickiej rodziny osiadłej w Belgii z pocz. XX w. Był absolwentem prawa na katolickim flamandzkim Uniwersytecie w Louvain. W 1935 r. założył nacjonalistyczny ruch Christus Rex. W 1936 r. został wybrany do belgijskiego parlamentu. Był sympatykiem NSDAP. Po agresji Niemiec na Belgię w maju 1940 r. mimo, że był parlamentarzystą został wbrew prawu aresztowany i wydany w ręce Francuzów. W więzieniu był maltretowany i torturowany. Cudem uniknął śmierci. Uwolniony pod Pirenejami powrócił do Belgii. Po inwazji Niemiec na ZSRR nawiązał ścisłą współpracę z okupantem, wstąpił w lipcu 1941 r. do powstałego także z jego inicjatywy Legionu Walońskiego i jako ochotnik w stopniu szeregowca wyruszył na front wschodni. Po roku był już oficerem. Walczył nad Dnieprem i w bitwie pod Czerkasami następnie w Kurlandii. W 1945 r trafił na Pomorze i niemal do całkowitej klęski Niemiec uczestniczył w obronie terytorium Rzeszy.
W końcu kwietnia porzucił swoich żołnierzy, 2 maja 1945 r. spotkał się z Himmlerem, który mu niemal nakazał: "Pan musi żyć!". Zbiegł do Danii, a następnie do Norwegii, tam "nie miał wyboru i przyjął ofertę." gubernatora Terbovena. W samolocie Alberta Speera (Heinkel He 111), który otrzymał od gubernatora uciekł do Hiszpanii. Samolot lądował awaryjnie na plaży w San Sebastian, a Degrelle odniósł poważne obrażenia. Chyba najcięższe w życiu. Przebywał w szpitalu. Uciekł z niego, schronił się na prowincji by jako obywatel polski Henryk Duran przeczekać złe czasy. Pozostał na emigracji zmarł w wieku 87 lat w szpitalu San-Antonio-Park w Maladze. Leon Degrelle został ekskomunikowany przez belgijski kościół 19 sierpnia 1943 r. za to,
że wszedł do kościoła w rodzinnym Bouillon w uniformie SS. Kapłan zwrócił mu w ostrych słowach uwagę, co zaowocować miało rękoczynami. W Belgii zabito mu brata aptekarza, po wyzwoleniu uwięziono jego rodziców. Za kolaborację został zaocznie skazany przez belgijski sąd na karę śmierci. Miał niewątpliwy talent literacki napisał kilka książek, z których najsłynniejszą jest „Front Wschodni 1941-1945”Jeden z znanych historyków naszych czasów prof. Paweł Wieczorkiewicz nazwał ją „Rycerskim eposem Leona Degrelle'a” i stwierdził: „wielkość tej książki, która zostałaby z pewnością obsypana najwyższymi literackimi trofeami z należną jej literacką Nagrodą Nobla, gdyby tylko posiadała słuszne konotacje ideowe.” Tymczasem „rycerz” nie był w cale taki etosowy. Jego opowieść o tym, jak dowodził pod Stargardem i Szczecinem to najlepszy dowód, że tak naprawdę to w ogóle nie dowodził. Brak jest myśli taktycznej, którą zastąpił obrazowy język ideowego kłamliwego faszysty. Degrelle był znany z łgarstwa. Już w latach trzydziestych ks. prałat Picard, narzekał: „Szkoda, że chłopak o takim talencie, katolik z przekonania bez przerwy kłamie” Degrelle swego czasu zabronił swoim żołnierzom śpiewać ułożoną o nim śpiewkę "Leon, okłam mnie jeszcze raz, tak pięknie kłamiesz..." Pod Czerkasami lekko ranny został ewakuowany i w najcięższej fazie walk nie brał udziału. Podczas „Operacji Sonnenwende” pojawiał się bardziej w celach propagandowych, resztę czasu spędzał, jak opowiadali jego żołnierze
z dala od bezpośrednich działań może jak chcą złośliwcy, w burdelu. Był doskonałym mówcą i propagandystą. Wojskowy administrator Belgii gen. Eggert Reeder nazwał go „szarlatanem”, który „uprawia reklamę w wielkim stylu”. Może dlatego mimo klęski
i ratowania własnego tyłka miał tupet wystąpić do Niemców z wnioskiem o nadanie mu nazwiska von Tscherkassy. Spotkanie z Himmlerem nie miało nic wspólnego z ideami żołnierskimi, chodziło głównie o to, by załatwić dla siebie i kilku osób ewakuację. W Hiszpanii nie klepał biedy miał spory kapitał ponoć wymuszony od brukselskich jubilerów.
W ocenionej przez prof. Wieczorkiwicza jako „godnej Nobla” książce, Deglelle w morzonych głodem jeńcach widział bydło. Rosjanie byli dla niego Azjatami, Mongołami lub skrzeczącymi brunatno-fioletowych płazami. Stwierdził np., że „Bestiami są bezbronne ofiary, nie niemieccy oprawcy”. Ponieważ jego słowo zieje nienawiścią, dlatego dziwi profesorska myśl o „Noblu”. Swego czasu – tu dygresja - profesor w swym emocjonalnym zapędzie poszedł w innych dziedzinach dalej, gdyż uznał, że Polska powinna była pójść z Hitlerem na Wschód. Trudno zrozumieć nieżyjącego dziś profesora. Polska, gdyby tak zrobiła umoczyłaby się w takie ponaddziejowe świństwo jakim był Holokaust. Niestety czasem trzeba wsiąść, jak Maria z „Opowiadań” Borowskiego do ciężarówki i odjechać w unicestwienie. Lepsze to niż obciążać piętnem siebie i następne pokolenia. Polska tak zrobiła w 1939 r. Degrelle opisując frontowe dzieje myślał także o przyszłych czasach. Jego pióro wygrywa z faktami, Walończycy stali się modni, niemal najlepsi. Lecz wystarczy porównać ilość nadanych RK w dywizjach SS, to okaże się, że tylko w odniesieniu do formacji SS z krajów bałtyckich (Estończycy, Łotysze) Walończycy to przysłowiowi „pikusie”. Faszyzmowi ten Wieczorkiewicza „rycerz” był wierny do końca. W swej bezczelności wystąpił nawet z podważającym prawdę na temat holokaustu otwartym „Listem do papieża” (Jana Pawła II), w którym przy okazji oszkalował Polaków, co w tym przypadku było draństwem wielkiego wymiaru. Kto jak kto, ale Jan Paweł II nie tylko wiedział ale i widział to, co kamraci Degrelle wyprawiali z Żydami podczas okupacji. W jednym z wywiadów Degrelle stwierdził, że żałował - „Tylko tego, że przegraliśmy!”.
3.1.Awanse wodza:
W sierpniu 1941 r. wstąpił do Wehrmachtu w stopniu szeregowca
12.02.1942 Gefreiter - kapral (Wehrmacht)
28.02.1942 Oberfeldwebel - starszy sierżant (Wehrmacht)
01.05.1942 Leutnant d. R. – porucznik rezerwy (Wehrmacht)
01.06.1943 SS-Obersturmführer d. R. der Waffen-SS
01.01.1944 SS-Hauptsturmführer d. R. der Waffen-SS
20.04.1944 SS-Sturmbannführer d. R. der Waffen-SS
01.01.1945 SS-Obersturmbannführer d. R. der Waffen-SS
20.04.1945 SS-Standartenführer d. R. der Waffen-SS
Ostatni awans nie jest dokumentacyjnie potwierdzony lecz istnieje zgodność histo-ryków, że mogła to być nominacja ustna, która nie została z braku czasu odpowiednio odnotowana. Mówi się także o podobnym w stylu awansie na SS- Brigadeführera, który miał otrzymać 2 maja 1945 r od Himmlera. Nominacja ta nie mogła być ważna bo Himmler 28 kwietnia został przez Hitlera pozbawiony stanowisk. Sam Degrelle nie potwierdzał tego awansu, w Hiszpanii wystę-pował w mundurze SS-Standartenführera.
3.2.Odznaczenia wodza
13.03.1942 r. - Krzyż Żelazny 2 kl,
01.05.1942 r. - Krzyż Żelazny 1 kl,
20.02.1944 r. - Rycerski Krzyż Żelazny,
27.08.1944 r. - Liście dębowe do Krzyża Rycerskiego.
09.10.1944 r. - Niemiecki Złoty Krzyż (Deutsches Kreuz in Gold)
14.09.1944 r. - Złota Odznaka Walki z Bliska (Nahkampfspange III.Stufe )
19.03.1944 r. - Srebrna Odznaka Walki z Bliska
30.11.1943 (23.12.1943 r.lub 20. 02. 1944 r.) – Brązowa Odznaka Walki z Bliska
25.08.1942 r. - Srebrna Odznaka Szturmowa Piechoty (Infanterie-Sturmabzeichen in Silber)
19.03.1944 r. - Złota Odznaka Za Rany (Verwundetenabzeichen, 1939 in Gold)
20.02.1944 r. (lub 23.12.1943 r.) - Srebrna Odznaka Za Rany
15.08.1942 r. - Medal Wschodni (“Winterschlacht im Osten 1941/42”)
4.Lindenberg dziś
Oceny działań Belgów na Ziemi Stargardzkiej są różne, jednak wszyscy autorzy są zgodni, że największym ich osiągnięciem bojowym była obrona wzgórza Lindenberg. Wydanie polskie „Front Wschodni 1941-1945” Leona Degrelle umiejscawia je w rejonie wsi Lubiatowo. Analiza terenu wskazuje jednoznacznie, że w Lubiatowie i jego okolicy nie ma wzgórza, które odpowiadałoby swoim ukształtowaniem opisanemu we wspomnianej książce. Niemiecka nazwa wsi to Lubtow a nie Lindenberg. Ponadto Lubiatowo nie pasuje ze względu na to, że zostało opanowane przez Rosjan znacznie wcześniej niż nastąpił bój o Lindenberg. Otóż już w trakcie osaczania Pyrzyc, wieś zajął 1 batalion 33 Brygady Piechoty Armii Czerwonej. Ponownie została opanowana 9 lutego przez oddziały 61A. 10 lutego zajęły one także Żalęcino (Sallentin), Barnim (Barnimskunow) i Kolin (został odbity od Rosjan razem z Morzycą – niem. Blumberg- przed północą 16.02.1945 r.). Inne miejscowości regionu tj. Rzeplino, Krępcewo, Strzebielewo i Warnice (Weitendorf) utrzymywali nadal Niemcy, a ściślej oprócz Warnic, Belgowie. Wg. Degrelle jego podwła-dni 9 lutego zajęli pierwszy raz Lindenberg (który opuścili 10 lutego o świcie). Czyli w książce jest błąd, Lindenberg nic nie ma wspólnego z Lubiatowem. Opis walk oraz ukształtowanie terenu nasuwają wniosek, że Lindenberg musiał znajdować się blisko pozycji zajmowanych przez Walończyków. Analiza niemieckiej mapy (2756 Kollin 1:25 000 z 1934 r.) pozwoliła na znalezienie miejsca o nazwie Linden Berge. Zadrzewienie i układ dróg wyraźnie wskazały, że jest to miejsce bardzo podobne pod względem terenowym do tego co opisał Degrelle. Na współczesnej mapie polskiej nosi ono nazwę Lipia Góra, co jest tłumaczeniem niemieckiego Lindenberg.
4.1.Wyprawa
Z inicjatywy Gerarda Sopińskiego z Izby Historycznej w Pełczycach została zorani-zowana „wyprawa” w celu ostatecznego zweryfikowania tego miejsca. Grupa pasjonatów, chętna do obcowania z historią, powiększyła się o Stowarzyszenie Historyczno- Kulturalne „Bastion Tradycji” (prezes Krzysztof Ignaszewski) wsparte Kołem Stowarzyszenia Saperów Polskich z Drawna. Wszyscy spotkali się w Kolinie 18 października 2009 r. Przejazd na Lipią Górę odbył się nie bez przeszkód, droga była gliniasta, podmokła, więc na wszelki wypadek jeden z samochodów został postawiony jako „alarmowy” na kilkaset metrów przed celem. Współcześnie Lipia Góra jest węzłem dróg polnych, z których z większymi, bądź z mniejszymi trudnościami można bezpośrednio dojechać do kilku miejscowości (Kolin, Strzebielewo, Kurcewo, Barnim, Wójcin, Kłęby, Żalęcino). Odchodzi z niego siedem dróg. Przypomina ono bardziej rondo jak skrzyżowanie. Jest to doskonały punkt obserwacyjny, z którego dobrze widać Stargardzkie Kluczewo, a także niemal wszystkie okoliczne wioski. Teren Lipiej Góry położony po prawej stronie drogi z Kolina jest własnością lasów państwowych, natomiast obszar z lewej strony ma właściciela prywatnego. W 1945 r. Lipia Góra miała jeszcze dodatkowe wzniesienie. Miejsce to było porośnięte lasem sosnowym. Niestety, jak wspomniał znający ten teren leśniczy Wiesław Zalewski, po sosnach pozostały tylko pojedyncze drzewa, resztę „zjadała” na początku lat osiemdziesiątych brudniczka mniszka. Wzniesienie, które tu górowało stało się wyeksploatowanym złożem piasku. Dziś jest to głębokie żwirowisko. O wojnie świadczą jedynie okopy i liczne stanowiska (dołki) strzeleckie oraz wgłębienia po ziemiankach. Okopy z płn.- wsch. strony są radzieckie, natomiast dołki strzeleckie, jak można przypuszczać, belgijskie. Na pewno wraz ze wzgórzem zniknęły dalsze ślady fortyfikacyjnej rozbudowy terenu. Istniejące ukrycia pod technikę wojskową świadczą, że w latach powojennych teren ten nie był zapomniany przez wojsko. Jak się okazało znajdował się tu rejon alarmowy którejś z dawnych jednostek stargardzkich (9 pułk zmechanizowany). Walające się liczne puszki z rosyjskimi napisami dość szybko przestały być zagadką. Otóż po lewej stronie drogi Żalęcino - Kurcewo zauważyć można wbite w pagórek wejście. Jak się okazało prowadzi ono do poradzieckiego schronu. Oczywiście drzwi gdzieś zniknęły, a schron dla pozyskania jego stalowych elementów sukcesywnie jest kruszony. Tak pokusa zdobycia złomu niszczy jedną z najdalej wysuniętych pamiątek po lotnisku w Kluczewie. Był to schron, w którym mieścił się dalszy punkt naprowadzania samolotów. Niedaleko niego znajdują się zachowane jeszcze stanowiska po niemieckich PaK-ach (armata przeciwpancerna 75 mm PaK 40). Lecz śladów zaciętych bojów nadal nie było. Liczne „ wilcze” dołki świadczą, że teren ten był i jest ciągle penetrowany. Opis Degrelle wskazywał, że powinno tu być „różności, a różności”, tymczasem nic z tych rzeczy. Brak śladów wprowadził zwątpienie. Pojawiło się pytanie: A może nie tu? Optymizm wniosły stalowe odłamki w okopie na rozstaju dróg w kierunku południowym oraz kilka zawiasów po skrzynkach z amunicją. Łuski, głownie radzieckie znaleźć można sporadycznie. Reasumując, mimo znalezienia śladów obiektów fortyfikacyjnych, brak było dowodów materialnych świadczących o zaciętych bojach w tym miejscu. Spowodowało to, że kolejnym punktem godnym uwagi było wzgórze 51.1, znajdujace się między Kolinem, a Krępcewem. Punkt niemal doskonały, dawał wgląd w dwa ważne szlaki komunikacyjne; Stargard- Krępcewo - Choszczno i Dolice - Kolin - Kluczewo. Tu również żwirownia zatarła zasadnicze ślady. Dokładny wgląd w to miejsce, mimo jego walorów, wykluczył je jako rejon obrony Capelle. Powód był prosty, znajdowało się ono wewnątrz rejonu zajmowanego przez Walończyków i było raczej punktem oporu podczas walki o utrzymanie Krępcewa.
4.1.Po tygodniu. Wnioski
Choć nie mieliśmy wątpliwości, że Lipia Góra to degrellowski Lindenberg, to do pełni szczęścia brakowało nam materialnych dowodów. Powrót na Lipią Górę nastąpił 25 października. Niestety nie przyniósł nic nowego co do znalezisk. Ich brak mógł nastąpić z wielu powodów gdyż :
- najwyższe wzniesienie zapewne z sta-nowiskiem dowódcy grupy zniknęło, gdyż jako żwirownia stanowiło złoże piasku;
- swoje zrobił kilkudziesięcioletni pobyt żołnierzy Armii Radzieckiej obsłu-gujących miejscowy punkt napro-wadzania samolotów dla lotniska Kluczewo;
- teren został wielokrotne spenetrowany przez tzw. „wilczki”, czyli dzikich „odkrywców”;
- złomiarze na pewno usunęli wszystkie mogące dać im korzyści metalowe elementy;
- trwały tu intensywne prace leśne przy usuwaniu szkód po mniszce brudniczce;
- był to rejon alarmowy 9 pułku zmechanizowanego a polski żołnierz znany jest z tego, że co znajdzie to zachomikuje.
Opis dzisiejszej Lipiej Góry wraz z historią jej eksploracji jest przysłowiową kropką nad „i” wskazującą z całą pewnością, że degrellowski Lindenberg to Lipia Góra k. Kolina. Drugi pobyt w tym miejscu pobudził wyobraźnię, która zarysowała obraz bitwy, a w zasadzie agonii Kampfgruppe Capelle. Na Lipiej Górze można się przekonać, że kompania ginęła na oczach całej dywizji. Punkt dowodzenia J. Capelle znajdował się na górze, dziś jest nie do odnalezienia, bo góry już nie ma. Podwładni Capelle nie zrobili okopów, siedzieli w dołkach (stanowiskach) skąd razili przeciwnika pancerfaustami i w tych dołkach byli sukcesywnie likwidowani przez Rosjan. Lipią Górę dzieliło tylko 2,5 – 3 km od głównej linii obrony Walończyków. Nie można było im pomóc bo „Geniusz” dowódcy dywizji nie istniał, nie był on żadnym wybitnym dowódcą. Jego opis działań pod Stargardem świadczy, że był wręcz dyletantem. Za takiego pewnie mieli go niemieccy sojusznicy o czym świadczy pominięcie go w fazie przygotowań „Operacji Sonnenwende". Możliwe, że przez to był nieszczęściem Walończyków.. Degrelle był mistrzem propagandy i takim tworem jest jego książka. Możliwe, że Capelle ze swoją 170 osobową kompanią poległ by przejść do faszystowskiej legendy. Może pod Stargardem miały powstać walońskie Termopile. Bohaterowie są potrzebni każdemu systemowi i idei, najlepiej by byli martwi, bo wtedy nie mówią i nie wygrywają wyborów.
5.Czy odkrycie ?
Wyprawiając się na Lipią Górę myśleliśmy, że wniesiemy coś nowego do historii rejonu. Niestety dziś już wiemy, że nasza pełczycko – kaliska wyprawa nie była jak sądziliśmy odkrywcza. Dokonano tego przed nami. Pierwsza zorganizowana grupa spenetrowała Lipią Górę ok. 1996 r., byli to żołnierze NATO Niemcy i Belgowie, którzy przebywali w Stargardzie Szczecińskim w 6 Brygadzie Kawalerii Pancernej. Jeden z Belgów koniecznie chciał zobaczyć rejon obrony Capelle i jego ludzi. Początkowo szukali tego miejsca w okolicach Lubiatowa, jednak skorygowano swój błąd i rejon Lipiej Góry został właściwie zlokalizowany. „Leżało tam wszelkiego dobra tak, jakby przed chwilą skończyła się bitwa. Pasy od oporządzenia, puszki od masek, pordzewiałe hełmy, odłamki, łuski” wspominał po latach jeden z polskich żołnierzy, który był razem z natowskimi gośćmi na Lipiej Górze. ”Brali wszystko co im odpowiadało - kontynuował – no bo kto by ich kontrolował ?”. Okazało się, że Lipią Górę odwiedził były waloński SS-man, podwładny Degrelle i uczestnik walk pod Stargardem, nazywał się Albert Busiau. Próżno jest szukać opisów tej kurtuazyjnej wizyty. Dlatego nie jej należy się odkrywczy prymat. W literaturze Lipią Górę trafnie zlokalizował Janusz Gajowniczek w swoich korektach do tekstu Leona Degrelle, który w formie cytatu został zamieszczony w książce: Janusz Gajowniczek, Tadeusz Siewior pt.„ Krwawe ślady”. Wyd. Dolice 2005 r. Wydawnictwo jest lokalne i widać zostało nie zauważone, bądź zbagatelizowane przez zawodowców, dlatego nadal Lindenberg kojarzony jest z Lubia-towem, co jest powtarzane przez licznych internatów. To typowy przykład, gdy ważne ustalenia regionalnych pasjonatów nie mogą przebić się przez medialny i egoistyczno – profesjonalny mur. Na pewno ciekawym osiągnięciem jest natrafienie w czytelni Akademii Pomorskiej w Słupsku na wspomnienie Wacława Wójcika „Obóz Strze-bielewo” (PTH – P-148). Ten krótki zapis ujawnia obłudę rozumowania Degrelle oraz pokazuje podejście Belgów do Polaków - robotników przymusowych. Z drugiej strony rodzi się pytanie: Jeżeli w obliczu klęski zgwałcono w pomorskiej wiosce Polkę to ile kobiet zgwałcili Walończycy na swym „szlaku chwały”?
6.Uczestnicy wyprawy
Gerard Sopiński, Adam Krzyżaniak, Krzysztof Dobosz, Krzysztof Gortych, Łukasz Gralewicz, Krzysztof Ignaszewski, Andrzej Szutowicz, Paweł Nowakowski, Arek Nowakowski, Andrzej Tuziak, Mirosław Heft, Mirosław Zalewski.
Andrzej Szutowicz
* Lindenberg – nazwa miejsca używana przez Leona Degrellew „Front Wschodni 1941-1945”
Literatura
Leon Degrelle Front Wschodni 1941-1945. Wyd.Arkadiusz Wingert i „Przedsięwzięcie Galicja” Kraków 2003. wyd. III s.298-336.
"For Rex and for Belgium. Leon Degrelle and Walloon political and military collaboration 1940-45." Eddy de Bruyne and Marc Rikmenspoel. wyd. Helion & company
http://www.ksiazki-zeglarskie.pl/historia/degrelle.htm
August Military Historyhttp://www.strategypage.com/military_history_aug.asp
http://www.dws-xip.pl/reich/waffen/28dgren.html
http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=2&t=119993
http://forum.axishistory.com/viewtopic.php?t=49034&highlight=capelle
Jerzy Tatoń Tropem Duńczyków po stargardzkiej ziemi http://tps_stargard.free.ngo.pl/strona_tps/historia/pomorzewogniu.htm
http://www.vaterland.pl/wykaz_dywizji_waffen_ss.html
http://tps_stargard.free.ngo.pl/strona_tps/historia/wojenne_okruchy/wojenne_okruchy.htm
http://en.wikipedia.org/wiki/L%C3%A9on_Degrelle
Janusz Gajowniczek, Tadeusz Siewior. „ Krwawe ślady”. Wyd. Dolice 2005 r.
Wacław Wójcik „Obóz Strzebielewo” Czytelnia Biblioteki Akademii Pomorskiej. Słupsk PTH –P-148
Dariusz Czubak Degrelle (Leon) http://konserwatyzm.pl/archiwum/content/view/1766/99/http://forum.axishistory.com/viewtopic.php?f=51&t=150815&start=15
http://forum.axishistory.com/viewtopic.php?f=51&t=150815&start=0