Kategorie

Wigilia 1944r.


Gasić światła – komenda padła nie wiadomo po co. Tak samo od kilkunastu miesięcy Ci sami ludzie wykonują o tej porze tą czynność. Jednak dzisiejszy wieczór podobnie jak przed rokiem ma w sobie coś uroczystego.



Światła zgasły i nastała cisza. Po kilku minutach w tyłach baraku pojawia się nikły płomyk ze świeczki. Wszyscy czekali na niego, aż zabłyśnie w ich baraku. Nieśmiało pierwszy odważny zaczyna nucić delikatnie, pod nosem kolędę. Inni stopniowo przyłączają się do niego. Wiedzą co ich czeka jeżeli usłyszy to ktoś za barakiem. Jednak odwaga w ich sercach jest wielka, ten dzień jest wyjątkowy, tym dniem jest Wigilia.

Strażnicy dobrze zdają sobie sprawę z tego co się dzieje w barakach. Jednak nie wiadomo dlaczego nie starają się uciszyć tych jeszcze cichych śpiewów dochodzących praktycznie z każdego baraku. Widzieli w ciągu dnia jak zachowywali się więźniowie, dlatego na rozkaz komendanta dzień pracy został skrócony i wydane zostały dodatkowe porcje żywieniowe. Niech i oni mają coś z tych świąt.

Jeden z więźniów wyciąga dwie kromki chleba i dzieli na drobne kawałki. Wiadomo, że nie starczy dla wszystkich, jednak chodzi bardziej o symbol, o zjednoczenie z Bogiem w tym piekle na ziemi. Za jego przykładem idzie kolejny i następny. Dodatkowe porcje, które dostali i nie zjedli ich są wykładane i dzielone. Więzień, który zapalił płomyk bierze połamany chleb i przechodzi przez barak. Każdy bierze delikatnie kawałek i czeka.

Pierwsza gwiazdka już dawno pojawiła się na niebie. Znów zapanowała cisza, każdy myślami ucieka do rodzinnego domu. Niektórzy mają tak blisko, inni zostali przywiezieni przez setki kilometrów. Jedna rzecz, która ich połączyła to wspólna niedola i chęć przeżycia.

Niemcy świętują również Wigilię w ciepłych pomieszczeniach kantyny. Jest alkohol i jedzenie. Alkoholu jest sporo. Wszyscy mają już w czubie. Nikt nie rozmawia o miejscu, w którym przyszło im spędzać święta. Każdy myśli o rodzinie, dzieciach, które zostały w domu gdy on szedł walczyć za wielką rzeszę i Hitlera. W domach nie wiedzą co robią, nie wiedzą ilu dziennie ludzi jest mordowanych pośrednio przez nich. Podobnie jak więźniowie w barakach chcieliby stąd uciec, wrócić do domu i zapomnieć o tym strasznym miejscu.

Towarzysze niedoli – ledwie dosłyszalny głos rozpoczął życzenia – chciałbym abyśmy wszyscy dożyli końca tego w czym jesteśmy teraz. Życzę Wam powrotu do domów, do rodzin, do bliskich. Życzę Nam aby ten koszmar zakończył się jak najszybciej. Wolność, to jest marzenie nas wszystkich. Wolność i zapomnienie tego miejsca.

Trzymany kawałek chleba posłużył jako opłatek. Ten symbol zjednoczenia z Bogiem, który opuścił to miejsce, ma na celu przypomnienie mu o ich istnieniu.

Gdy w barakach więźniowie składają sobie życzenia, ich strażnicy wychodzą do swoich kwater. Nie ma radości, nie ma śpiewów, nie ma życzeń. Jest smutek i wizja przegranej wojny. Jest świadomość odpowiedzialności za to miejsce i dziesiątki podobnych w całej Europie.

Jednak nikt w tym czasie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest to ostatnia Wigilia w tym miejscu. Za rok nie będzie już tutaj strażników i więźniów. Nie będzie kominów i dołów z płonącymi ciałami. Nie będzie bicia, krzyków i transportów. Niestety nie będzie też wielu z tych, którzy świętowali w barakach Wigilie 1944 r.

Płomyk zaskwierczał złowieszczo i zgasł. Znów nastała ciemność i powróciła świadomość miejsca, w którym się znaleźli. Stopniowo milkły kolędy i rozmowy. Cisza i ciemność miała im towarzyszyć jeszcze przez kilka zimowych miesięcy.

 

Kruk Rafał



foto: Dariusz Bargiel